Rozdział dedykuję cudownej Maddy Parks,
której komentarze czytam z zapartym tchem ;*
,,Mamo, dlaczego? Dlaczego zawsze musi tak być? Dlaczego wszystko jest takie skomplikowane? Dlaczego nie mogę po prostu być szczęśliwa? Tak najzwyczajniej w świecie. Dlaczego muszę tak bardzo cierpieć? Czy ty też cierpiałaś? Dlaczego akurat ja? Tak bardzo za nim tęskniłam, pragnęłam jego bliskości, dotyku. Tak długo na nie czekałam. A teraz, teraz gdy ich doświadczyłam, wcale nie jest łatwiej. Wręcz przeciwnie. Jest gorzej. Kiedy czułam jego wargi złączone z moimi, miałam wrażenie jakbym smakowała nieba. Jego ręce błądzące po moich plecach sprawiały, że przyjemne ciarki rozchodziły się po całym moim ciele. Sposób w jaki mnie obejmował, jego ciepło, ten błogi stan, w którym wtedy się znajdowałam jest nie do opisania. To zupełnie jakbym latała, unosiła się wysoko nad ziemią. Przez ten jeden moment nie liczyło się nic innego. Byliśmy tylko my. Ja i on. Połączeni w pocałunku. Wszystko inne rozpłynęło się, tak jakby zostało spowite mgłą. Czas na chwilę się zatrzymał, stanął w miejscu. Żadne z nas nie liczyło się z konsekwencjami, zupełnie jakby nic, ani nikt inny zupełnie nie istniało. Jednak wcale tak nie było i nie jest. Bo zaraz po tym wróciliśmy do otaczającej nas rzeczywistości. Pełnej przeciwności losu, problemów, cierpienia. Czy po tym jak doświadczyłam jego bliskości jest mi łatwiej? Nie. Z każdą sekundą moje ciało, mój umysł, coraz bardziej, pragnie jego dotyku, jego ciepła. Na każdą myśl o nim zaczynam drżeć, czuję niedosyt, niezaspokojoną rządzę. Zdarzają się nawet momenty, w których mam ochotę, nie zważając na nic, pójść do niego i rzucić się w jego ramiona. Dać ponieść się chwili, oddać wszystko, aby tylko poczuć to co wtedy. Jednak wtedy przed moimi oczami pojawia się obraz Diego. Jego oczy natomiast przepełnione są smutkiem i żalem, skierowanymi do mnie. To jedyne co mnie powstrzymuje, sprawia, że nie tracę kontroli. Nie chcę go skrzywdzić, nie chcę sprawić mu przykrości. Nie chcę narażać go na cierpienie. Nie mogę na to pozwolić. Muszę być silna. Nie mogę go zranić. Ostatnio wszystko układało się tak dobrze. Świetnie się dogadywaliśmy, pocieszał mnie. Zbliżyliśmy się do siebie. Ale wtedy jak zwykle musiał nastąpić niespodziewany obrót sytuacji, który jeszcze bardziej wszystko skomplikował..." - Jakby do tej pory nie było dość skomplikowane. - "...Ale tak nie można. Obydwoje mamy zbyt dużo do stracenia. Poza tym wcale nie mam pewności, że dla niego to znaczyło to samo, co dla mnie. Może to była tylko decyzja podjęta pod wpływem chwili, nic nieznacząca. Moment zapomnienia. Przecież jest teraz z Larą. Mają świetny kontakt, świetnie się razem bawią, doskonale czują się w swoim towarzystwie. Nie mogę stawać na drodze jego szczęściu..." - zamknęła pamiętnik. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, aby już za chwilę, rozbić się o różowo - fioletową okładkę, z pozoru nic nieznaczącego, zeszytu, który tak w rzeczywistości, co zdawało by się być paradoksem, znaczył tak wiele. Można było powiedzieć, że był ,,przyjacielem" dziewczyny, powiernikiem jej sekretów. Na jego kartkach zapisane były wszystkie jej obawy, przemyślenia...
Chcę żebyś wiedział że możesz to zrobić. Teraz lub nigdy aby żyć
intensywnie... - dźwięk budzika przerwał dziewczynie cudowną podróż po
krainie Morfeusza. Odkąd zmieniła jego melodię, każdy dzień zaczynała z
uśmiechem na twarzy. Czuła się wolna, zupełnie jak ptak, który dopiero co
wydostał się z klatki. Z każdą chwilą poznawała coś nowego. Wiedziała, że teraz
wszystko jest w jej rękach, mogła robić co chciała. Nikt nie wywierał na nią
presji, nikt nie mówił co ma robić, nie mówił jej co ma założyć, jak ma się
ubrać. Teraz to ona o tym decydowała. Od kiedy przestała przyjaźnić się z
Ludmiłą wszystko było prostsze, bez tych wszystkich intryg i ciągłych
kombinacji, jej życie było mniej skomplikowane, płynęło wolniej, tak, że
zauważała wiele rzeczy, które kiedyś tak często pomijała, na które dotychczas
nie zwracała uwagi. I jeszcze pojawił się on. On, który na nowo pokazywał jej
świat, te wszystkie niezwykle istotne wartości, o których na jakiś czas
zapomniała. Każdego dnia, kiedy był przy niej, odkrywała barwy, całą ich gamę, z
których istnienia, dotychczas, nawet nie zdawała sobie sprawy. Po prosu był
przy niej, tak najzwyczajniej na świecie. O nic nie pytając, nie rozpamiętując
przeszłości. Był przyjacielem. Kimś, kogo w tym momencie tak bardzo potrzebowała.
Bo przecież teraz próbowała rozpocząć swoje życie od początku, zbudować
wszystko od podstaw. Już nigdy nie miała zamiaru być tą samą Naty, którą była
przez ostatnie kilka lat. Bo wtedy wcale nie była sobą. Była kimś zupełnie
innym. Ale już dłużej tak nie mogła. Nie chciała brać udziału w tych wszystkich
intrygach knutych przez Ludmiłę. Nie chciała już więcej ranić ludzi. To nie
było w jej stylu. A przecież jak długo można postępować wbrew sobie i swojemu
sumieniu?
Spojrzała na zegarek znajdujący
się w jadalni. Wskazywał godzinę za dwadzieścia ósmą. Jednym sprawnym ruchem
wstała od stołu i udała się do przedpokoju, dziękując uprzednio za posiłek.
Naleśniki z czekoladą niewątpliwie stanowiły jedną z jej ulubionych potraw.
Wciągnęła na nogi parę nowych białych trampek i przerzuciła torbę przez ramię. No pięknie, teraz to na pewno się spóźnię. -
zaklęła w myślach zamykając za sobą drzwi. Niestety, za nim obejrzała się za
siebie zdążyła się z czymś zderzyć. Upadła na ziemię. Jednak kiedy otworzyła
oczy ujrzała, tak często ostatnio widywane przez siebie, piękne, brązowe oczy i
ciemne włosy. Grymas, który pojawił się na jej twarzy kilkanaście sekund temu,
momentalnie zamienił się w szeroki uśmiech.
- Wszystko w porządku? - chłopak
przykucnął przy brunetce, po czym pomógł jej się podnieść.
- Tak, dziękuję. A tak w ogóle,
to co ty tu robisz? - chociaż była wyraźnie zdezorientowana zaistniałą
sytuacją, jego obecność wcale jej nie przeszkadzała. Mogła godzinami przebywać
w jego towarzystwie, nie tracąc przy tym tematów do rozmów.
- Pomyślałem, że przyda ci się
towarzystwo. Twój dom znajduje się dość daleko od Studio, więc...
- Studio! Musimy się pospieszyć,
jeśli chcemy zdążyć! - w tym momencie dotarło do niej, która już godzina.
Pociągnęła Federico za rękę i szybkim krokiem zaczęła zmierzać w kierunku
szkoły. On natomiast wcale nie protestował. Było wręcz przeciwnie. Lubił kiedy
go dotykała, czuł wtedy przyjemne ciepło, które delikatnie i powolutku
rozchodziło się po całym jego ciele. A w dodatku ich dłonie idealnie do siebie
pasowały. Zupełnie jak gdyby zostały dla siebie stworzone.
Dzisiejszy poranek był
przepiękny. Wyjątkowo słoneczny. Delikatny poranny wietrzyk sprawnie poruszał
jej długimi, rudymi włosami, sprawiając, że co jakiś czas pojedynczy kosmyk,
błądził gdzieś na twarzy dziewczyny. Z oddali natomiast, można było usłyszeć
cichy śpiew ptaków. Uwielbiała go słuchać. Czuła się wtedy wolna. Czasami nawet
zdarzało jej się zastanawiać jak to było by być ptakiem, móc latać wysoko, nie
bacząc na tym te wszystkie problemy i nie musząc podejmować trudnych decyzji. Po
prostu żyć, bez żadnych ograniczeń, z góry nakładanych reguł. Odkąd tylko
pamiętała, zawsze chciała podróżować, odkrywać nowe miejsca, poznawać nowych
ludzi, ich kulturę. Taka już była. Ciekawa świata, otwarta na innych. Jednak
czasami ta cecha stawała się jej wadą. Bo przecież im bardziej pozwolimy się
komuś do nas zbliżyć, tym większe ryzyko podejmujemy, narażając się przy tym na
większe cierpienie. A ona, choć na pozór twarda i niezależna, w głębi duszy
jednak bardzo wrażliwa, jak każda dziewczyna. Ona też potrzebowała drugiej
osoby. Osoby, która byłaby dla niej wsparciem, potrafiła ją pocieszyć, ale
także rozbawić do łez. Kogoś przy kim mogłaby być sobą, nie musiałaby udawać
kogoś innego. Patrzyła na te wszystkie pary wokół siebie, a ona wciąż była
sama. Od czasu, kiedy rozstała się z Broduey'em, nie była w żadnym poważnym
związku. Dlaczego ja zawsze musze mieć takiego pecha. - zaklęła pod nosem.
Chociaż trudno to przyznać, taka jednak była prawda. Camila wcale nie miała
farta, jeśli chodzi o sprawy sercowe. Czasami nawet dochodziła do wniosku, że
po prostu nie jest zbyt atrakcyjna. Szkoda tylko, że jeszcze wtedy nie zdawała
sobie sprawy jak bardzo się myli. Chłopcy przecież wolą głupiutkie blondynki z
długimi nogami, które to nie mają w tych swoich główkach za grosz rozumu. - ta
myśl sama pojawiła się w jej głowie. Dziewczyna jednak nigdy nie chciała taka
być. Nie zamieniłaby się z żadną z nich, nawet za milion dolarów. Bo według
niej to wcale nie to jak wyglądamy jest najważniejsze, ale to co mamy w środku.
Bo przecież uroda jest czymś ulotnym i nietrwałym, a charakter i serce
pozostają z nami na zawsze.
Dzisiejszej nocy nie mógł spać.
Przed oczami wciąż miał ten sam obraz, te łzy spływające po jej delikatnych,
rumianych policzkach i jej słowa, które tak bardzo go zabolały. Kiedy je
wypowiedziała, poczuł w sercu straszliwe ukłucie, zupełnie jakby na raz wbijano
w nie miliony szpilek. Nigdy wcześniej tego nie doświadczył. Nawet wtedy, gdy
widział ją z Diego. Bo przecież ostatnią rzeczą jakiej chciał, było ją
skrzywdzić. Jak mogłem być tak głupi? Dlaczego wtedy jej nie wysłuchałem? Powinien
wtedy przy niej być, wspierać ją, być jej przyjacielem. A on najzwyczajniej na
świecie zostawił ją, nie dotrzymał danej obietnicy. Odwrócił się od niej, w
momencie, w którym tak bardzo go potrzebowała. Dawny Leon wcale by się tym nie
przejął, kiedy był z Ludmiłą nie zwracał uwagi na uczucia innych. Wtedy liczył
się tylko on i jego zachcianki. Ale kiedy już zaczął zatracać się zjawiła się
ona i sprawiła, że powrócił ten chłopak sprzed kilku laty. Ten, który przez tak
długi czas ukrywał się gdzieś pod tą twardą powłoką, stworzoną na potrzebę
zaistniałej sytuacji, bo przecież będąc z blondynką musiał być taki. Otoczenie
tego od niego wymagało. Ale z każdym dniem, gdy zbliżał się do szatynki,
zaczynał na nowo dostrzegać piękno tego świata. Z upływem czasu stała się jego
osobistą gwiazdą, która wskazywała mu drogę na bezkresnym oceanie jakim
jest życie. Tyle jej zawdzięczał. Właściwie
można zaryzykować nawet stwierdzeniem, że zawdzięczał jej samego siebie. Na
nowo odkryła prawdziwego Leona Verdasa. Dlatego teraz wiedział jedno, musi przy
niej być. Bez względu na wszystko, nie może jej zostawić. Już nigdy nie chciał
łamać, danego jej niegdyś słowa. Już zawsze pragnął być dla niej wsparciem,
nawet jeśli oznaczałoby to, że musi pogodzić się z tym, iż będzie zmuszony
widywać ją u boku innego chłopaka. Ale po prostu nie miał innego wyjścia. Wczorajszy
pocałunek uzmysłowił mu jak bardzo tęsknił za jej bliskością, jak bardzo
pragnął czuć jej dotyk, jej zapach, to jak bardzo każdy dzień spędzony z dala
od niej, pozbawiony jest kolorów. Kiedy wczoraj trzymał ją w swoich ramionach,
nie chciał już nigdy jej z nich wypuszczać. Czuł się zupełnie jak gdyby trzymał
w nich sens swojego życia. Dlatego właśnie nie mógł pozwolić sobie na to by ją
stracić. Bo czy nasze życie może być szczęśliwe, jeśli pozbawimy je jego sensu?
I wtedy ujrzał ją. Kroczyła
korytarzem trzymając za rękę bruneta, niby się uśmiechała, ale on wiedział, ze
wcale nie jest szczęśliwa. Widział to w jej oczach, jej pięknych czekoladowych
oczach, które tak bardzo uwielbiał. Czasami odnosił wrażenie, że potrafi czytać
z nich jak z otwartej szeroko księgi. Księgi, która odzwierciedla jej duszę,
stanowiącą najpiękniejszą opowieść jaką dane mu było poznać w życiu. Jednak czy dane mi będzie jeszcze kiedyś
wcielić się w główną postać męską w tej historii? - tej myśli pożałował
jeszcze zanim do końca do niego dotarła. Nie mógł przecież zapominać o Larze.
To z nią teraz był i nie chciał sprawić, żeby cierpiała. Nie zasługiwała na to.
Była dla niego dobra, zawsze go wspierała, pomagała mu w trudnych sytuacjach,
umiała go pocieszyć i rozweselić. Była prawdziwą przyjaciółką. Jednak, czy to
wystarczy? Leon dobrze znał odpowiedź na to pytanie, a ona wcale nie była jaką
on by chciał. Jednak coś przerwało jego rozmyślania. Poczuł na sobie czyjś
wzrok. I wtedy ich spojrzenia skrzyżowały się. Jednak ona szybko je opuściła.
Chociaż w głębi duszy wcale tego nie chciała. Każda komórka jej ciała pragnęła
już zawsze czuć to niesamowite ciepło bijące z oczu chłopaka, zawsze gdy na nią
patrzył. I chociaż żadne z nich nie chciało się do tego przyznać, oboje
wiedzieli, że nikt oprócz nich nie jest w stanie dać drugiemu szczęścia.
Dumnie podążała jednym z
korytarzy Studio. Stukot jej dwunastocentymetrowych obcasów rozbijał się o
płytki, sprawiając, że jego echo słyszalne było, niemalże, w każdej części
szkoły. Cudowne, długie blond loki delikatnie opadały na je ramiona, dając przy
tym niesamowity efekt. Ale cóż, ona już po prostu taka była. Nieziemsko piękna
i zabójczo olśniewająca, bez żadnych większych problemów mogła zawrócić w
głowie prawie każdemu chłopakowi. Pod wpływem jej nieodpartego uroku,
momentalnie miękli i gotowi byli rzucić jej do stóp cały świat. Jednak ona nie
zwracała na nich uwagi. Najzwyczajniej na świecie, nudzili ją. Nie stanowili
żadnego wyzwania, dlatego wydawali się zupełnie bezbarwni i nieciekawi. Ostatnio
jednak, na horyzoncie pojawiła się zdobycz godna uwagi. Chłopak, który niezaprzeczalnie
różnił się od reszty. Od kilku dni wciąż siedział w jej głowie. I chociaż
mogłoby wydawać się to nie możliwe, prawda była taka, że Ludmiła Ferro
zainteresowała się kimś innym niż jej własna osoba. Szkoda, że jeszcze wtedy
nie wiedziała jak bardzo nieprzewidywalna i przewrotna jest miłość, a to czego
pragniesz jest dużo bliżej, niż mogłoby się wydawać...
Przekroczyła próg sali muzycznej.
Uwielbiała to miejsce. Tutaj wszystko było inne i wyjątkowe, a Lu zdecydowanie
nie lubiła rutyny i zwyczajności, a wręcz od nich stroniła. Wiedziała, że tylko
odmienność i indywidualizm pozwalają wyróżnić się z tłumu. Sprawiają, ze
przestajesz być anonimowy. Stajesz się kimś. I właśnie muzyka była dla niej ku
temu okazją. Od zawsze jej życie było z nią związane, stanowiła nieodzowną jego
część. Tylko kiedy śpiewała mogła być w stu procentach sobą. Świeciła wtedy
pełnym blaskiem. Zupełnie jak prawdziwa gwiazda. W końcu Destinada Brilliar
było utworem, z którego była najbardziej dumna.
Skierowała się w stronę
keyboardu. Leżały na nim nuty dobrze znanego jej utworu. Już po chwili spod
sprawnych, smukłych palców dziewczyny zaczęły wydobywać się pierwsze dźwięki
piosenki.
Usłyszeć i
poczuć
Czuję jaki masz zamiar
Szalony, szalony, szalony...
Czuję jaki masz zamiar
Szalony, szalony, szalony...
Zawsze, gdy śpiewała, czuła jakby
unosiła się w powietrzu. Zupełnie odrywała się od otaczającej ją
rzeczywistości. Liczyła się wtedy tylko ona i muzyka. Tworzyły nierozerwalną
jedność. To właśnie ona dawała jej pewność siebie i siłę w każdej trudnej
sytuacji.
Zrozumieć i
poczuć
Od złamanych serc
Jestem królem, jestem, królem, jestem królem...
Od złamanych serc
Jestem królem, jestem, królem, jestem królem...
Uszu dziewczyny dobiegł tak
dobrze znany jej głos. Kiedy byli jeszcze małymi dziećmi, każdą wolną chwilę
spędzali razem. Świetnie się dogadywali, rozumieli bez słów. Czasami odnosiła
wrażenie, że zna ją lepiej niż ona sama.
Słuchaj mojej
piosenki
Rób to, co
dyktuje ci serce
Wczuj się w
rytm mojego tańca
To jest specjalne
To jest specjalne
Mój styl
zwycięży
Te wersy zaśpiewali już razem.
Dawno tego nie robili, przez co zapomnieli jak świetnie ich głosy ze sobą
współgrają. A teraz było tak samo. Przez tyle lat nic się nie zmieniło, wciąż
sprawiało im to wielką frajdę.
- Musimy chyba pomyśleć o jakimś
duecie, co ty na to? - blondynka wyszła zza instrumentu i podeszła bliżej
przyjaciela, zalotnie się do niego przy tym uśmiechając.
- Myślę, że to doskonały pomysł.
W końcu najlepsi powinni trzymać się razem. - chłopak nie pozostawał jej
dłużny. Posłał jej jeden ze swoich onieśmielających uśmiechów. Uwielbiali się
ze sobą przekomarzać. W swoim towarzystwie mogli być po prostu sobą. Taka
przyjaźń nie zdarza się często.
- Nie wysilaj się Słonko, twoje
zagrywki wcale na mnie nie działają.
- Skoro tak twierdzisz. - Diego
zajął miejsce na jednym z siedzeń znajdujących się w sali, po czym zamnął oczy
i odchylił głowę do tyłu.
- Co się dzieje? Czyżby twój urok
osobisty nagle przestał działać na naszą drogą Violę? - w jej wypowiedź ni stąd
ni zowąd wkradła się, dostrzegalna jedynie przez nią, nuta rozczarowania. Jednak
zniknęła jeszcze szybciej niż się pojawiła. Dziewczyna sama nie była do końca
pewna, czym była ona spowodowana. Czy istniała możliwość, że choćby na chwilę,
zaczęła współczuć szatynce? Wiedziała przecież, że ich plan, nie może przynieść
pannie Castillo nic prócz cierpienia. Ale przecież właśnie takie było jego
założenie, mieli pozbawić ją wszystkiego, na czym jej zależało. Dlatego ten
powód opadał. Więc, co mogło...
- Nie, tu nie chodzi o mój urok.
Wydaje mi się, że to znowu sprawka Verdas'a. On chyba nie umie nie wpychać nosa
w nie swoje sprawy. - chłopak pochylił się do przodu i ponownie skierował wzrok
na przyjaciółkę. Ludmiła wtedy po raz pierwszy zauważyła w jego spojrzeniu coś
dziwnego. Zawsze kiedy mówił o dziewczynach jego oczy były obojętne, czasami
tylko pojawiały się w nich iskierki ekscytacji, przypoinające jedynie te,
charakterystyczne dla drapieżników, kiedy ujrzą nową zdobycz. Jednak teraz było
to coś zupełnie innego, coś jakby uczucie. Ale
czy Diego jest zdolny do uczuć? - spytała sama siebie. Odpowiedź była
oczywista. Każdy jest do nich zdolny, on również. A nawet ja. Nie chciała patrzeć jak cierpi, był jedyną osobą, poza rodzicami, która jeszcze od niej nie
odeszła.
Siedziała na jednej z ławek
znajdujących się przed budynkiem Studio i z dość nietypowym, dla tego zajęcia
przejęciem, wpatrywała się w czubki swoich butów. Jednak wcale nie chodziło tu
o jej nowe, białe obuwie. Dziewczyna dogłębnie nad czymś myślała, coś
analizowała. Co więc zaprzątało głowę dziewczyny? Jubileusz szkoły, a
mianowicie jej solowy występ, który zbliżał się wielkim krokami. A ona z każdą
kolejną chwilą coraz bardziej się go obawiała. Pierwszy raz dostała okazję, aby móc się wykazać, pokazać na co ją stać, wyjść z cienia. Tylko, czy
była na to gotowa? Czy nadszedł już ten moment, moment, w którym będzie w
stanie świecić pełnym blaskiem? Wszystko musiało być idealnie, musiało być
dopięte na ostatni guzik. Nie mogła pozwolić sobie na żadne, nawet
najdrobniejsze, niedociągnięcie. Nie mogła zawieść. Widziała, że wszyscy na nią
liczą, dlatego właśnie presja była tak ogromna. Czy jestem gotowa, aby brać na
siebie taką odpowiedzialność? - znowu jej pewność siebie, a właściwie jej brak,
dawały znać o sobie w najmniej odpowiednim momencie. Czasami, były nawet
chwile, w których chciała zrezygnować, oddać solówkę komuś innemu. Ale wtedy
pojawiał się on i sprawiał, że zaczynała w siebie wierzyć. Kiedy był blisko
niej, znikały wszystkie ograniczenia, wszystkie bariery. Jego obecność dawała
jej siłę, tak ogromną, iż miała wrażenie, że kiedy tylko jest blisko niej, ona
może zrobić wszystko. To zupełnie tak jakbym latała. - niektórym mogłoby wydać
się niepojęte, jak jedna osoba, z pozoru zwyczajna, potrafi zmienić twoje
życie. Sprawić, że ta szara, nieciekawa rzeczywistość, w jednym momencie, staje
się kolorowa, pełna barw. I tak własnie było w jej przypadku. Chłopak, którego
do tej pory traktowała jedynie jak znajomego, w tak krótkim czasie, stał się
jej najlepszym przyjacielem. Kimś na kogo mogła liczyć w każdym momencie, kimś,
kto był przy niej, wpierał ją. Czasami nawet zastanawiała się nad tym dlaczego
jej pomaga, dlaczego poświęca jej tyle czasu i uwagi. Chcociaż usilnie
próbowała znaleźć odpowiedź na te pytania, nie umiała. Przecież niczymm się nie
wyróżniała, nie była nikim wyjątkowym. Szkoda, ze wtedy jeszcze nie wiedziała
jak bardzo się myli.
- Zgadnij kto to. - ona jednak
nie dała się nabrać, od razu poznała właściciela dłoni, które uniemożliwiły jej
widoczność. Kiedy jego palec delikatnie przejechał po jej policzku, poczuła
przyjemny dreszczyk, który w jednej chwili ogarnał całe jej ciało.
- No nie wiem, nie wiem.
Gregorio? - postanowiła zażartować, chciała dalej móc czuć jego dotyk na swojej
skórze. Dotyk, który dawał jej tyle przyjemności.
- Strzelaj dalej.
- Lena?
- Znowu błąd. Do trzech razy
sztuka. Więc uważaj, bo to twoja ostatnia. Jeśli znowu nie zgadniesz, czeka cię
kara. - na twarzy chłopaka zagościł łobuzerski uśmieszek.
- W takim razie daj mi
pomyśleć...
- Niestety twój czas się
skończył. - brunet jednym sprawnym ruchem przeskoczył ławkę i znalazł się na
przeciwko dziewczyny, po czym zrobił coś czego zupełnie by się nie spodziewała.
Jego ręce powędrowały ku jej talii, a już po chwili można było usłyszeć jej
perlisty śmiech.
- Nie...Federico...błagam
cię...przestań...przestań...przecież wiesz, że mam...straszne
łaskotki...dosyć...błagam... - jednak jej prośby nic nie dały. Chłopak nie
należał do osób, które łatwo by się poddawały.
- To za tego Gregorio. - po kilku
minutach, kiedy stwierdził, że dziewczyna już dość się wycierpiała, zaprzestał
,,swoich tortur".
- To nie było sprawiedliwe,
wiesz? Nie dałeś mi ostatniej szansy. Jesteś nieznośny.- powiedziała z udawanym
wyrzutem dziewczyna, gdy tylko udało jej się uspokoić oddech. Uwielbiała się z
nim droczyć.
- W takim razie mam dla ciebie
złą wiadomość. - nagle wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił, stał się
niezwykle poważny.
- Jak to? Co się stało? - jego
słowa wyraźnie zaniepokoiły dziewczynę. Podniosła się z ławki.
- Teraz już tak łatwo się mnie
nie pozbędziesz, od dzisiaj jestem pełnoprawnym uczniem Studio. - wyszczerzył
do niej swoje śliczne, śnieżnobiałe zęby w szerokim uśmiechu. Jednak ona
wymierzyła mu porządnego kuksańca w bark. - Ałć! A to za co? Aż tak bardzo mnie
nie lubisz?
- Za to, że mnie wystraszyłeś.
Nie powinieneś był tego robić. - brunetka obróciła się na pięcie i założyła
ręce na klatce piersiowej.
- Natalio, no nie gniewaj się.
Przepraszam. Czy wybaczysz mi kiedyś moje haniebne zachowanie? - okrążył
dziewczynę i stanął na przeciw niej. W tym momencie coś w niej pękło, nie
wytrzymała, rzuciła mu się na szyję. Tak bardzo cieszyła się, że od teraz będą
spędzać ze sobą jeszcze więcej czasu. Bo przecież każda sekunda spędzona w jego
towarzystwie, dawała jej tak wiele radości.
.......................................................................................................
Przedstawiam Wam dziewiąteczkę ;) Wybaczcie mi,
że musieliście na nią tak długo czekać. Mam jednak skrytą nadzieję iż chociaż w
jakimś mikroskopijnym stopniu jest ona tego warta. Nie wiem co się ostatnio ze
mną dzieję. Wena zupełnie mnie opuściła i wychodzi mi takie coś. Tragedia. Mam
wrażenie, że to się do niczego nie nadaje. Ale musiałam dodać rozdział,
obiecałam go Wam, moi kochani, a ja zawsze dotrzymuję słowa ;* Co jeszcze mogę
powiedzieć? Wybaczcie, że rozdział ma taki sam tytuł jak Part, ale po prostu
idealnie mi do niego pasował.
Wasza Diana ;***
P.S. 1. Moja droga Maddy, przepraszam, ze
dedykuję Ci coś tak słabego, ale musisz wiedzieć, że starałam się, żeby wyszło
jak najlepiej.
P.S. 2. Dostałam kilka nominacji do LBA, za które jestem ogromnie wdzięczna, ale
chyba odpowiem na nie w następnym poście. Co Wy na to kochani?
Będę pierwsza? Naprawdę?!
OdpowiedzUsuńDobra, uspokoję się i odstawie tego redbulla, przez którego jestem hiperaktywna. Przez kilka ostatnich minut skakałam po pokoju krzycząc "Nowy rozdział!" tym samym przykuwając uwagę innych domowników i mojego psa, który chyba ma mnie za wariatkę..
Okej. Teraz przejdę do rozdziału. Wybacz, ale wszystkie moje komentarze muszą zaczynać się krótkim monologiem o moim nienormalnym życiu.
Violetta i Leon. Zakochani w sobie na zabój. Nie mogą o sobie nie myśleć. Chcą być razem, ale jednocześnie coś im nie pozwala. Oboje nie chcą skrzywdzić osób sobie bliskich. Bo niestety tak się w końcu stanie. Jest to nieuniknione. Sądzę, że Leon nie powinien tak zwodzić Lary. W końcu jest jego przyjaciółką. Powinien zrozumieć, że najlepiej jest szczerze porozmawiać.
Ludmiła i Diego. Doceniam ich przyjaźń. To pokazuje, że nie każdy z pozoru zły człowiek jest nie zdolny do uczuć. Każdy jest. Każdego w końcu dopadnie miłość. Taka prawda.
No i moje kochane małpeczki (:D) czyli Federico i Naty. Są po prostu uroczy razy nieskończoność.
Już kończę. Jest późno, a ja muszę wrócić do normalności ! ;)
Pozdrawiam serdecznie :*
Diano! Ty jesteś moim skarbem wiesz?:D Tak bardzo, bardzo Kocham Cię xD Jutro wrócę do Ciebie z komentarzem :D
OdpowiedzUsuńLeośku, mój Ty Leośku. I co ja mam z Tobą zrobić, co? Jestem na Ciebie bardzo zła. Po pierwsze czuję się zazdrosna, a po drugie, czemu podczas naszych rozmów mnie oszukujesz, co? Nie możesz mnie tak oszukiwać, pamiętaj. Piszesz mi, że rozdział jest kiepski, a wcale tak nie jest. Leoś, nie wolno kłamać. Sam mnie tego uczyłeś, nie pamiętasz?
UsuńA teraz będę poważna.
Violetta jak dla mnie jest pełna sprzeczności, paradoksu u jest jedną, wielką niewiadomą. Ja już sama nie wiem, co mam myśleć o tej dziewczynie, naprawdę. Nie mam do niej siły. Sama siebie oszukuje, bądźmy szczerzy. Tęskni za Leonem, nadal go kocha, chce przy nim być, a myśli o tym, że może skrzywdzić Diego? No sorry. Może powinna pomyśleć o tym jak swoim zachowaniem krzywdzi Leona? To powinno siedzieć jej w głowie. To uczucia Leona powinny być dla niej na pierwszym miejscu. Piszę, że nie chce psuć jego szczęścia z Larą, a nie pomyślała może, że jego szczęście z Larą to tylko pozory i jego dobra gra aktorska? Czy Violetta czasami mogłaby ruszyć tą swoją czupryną? Dobra, może i jej się układa z Diego, ale nie jest z nim szczęśliwa. Jest z kimś, ale tak naprawdę go nie kocha. Kolejny paradoks i zaprzeczanie samemu sobie. Oh, jak ja kocham te paradoksy. W nich jest zawarte wszystko. Z takiej sprzeczności można wiele wyczytać, naprawdę. Wystarczy tylko dogłębniej wczytać się w daną osobę.
I prawda jest też taka, że Violetta sama sobie komplikuje życie i sama przez swoją głupotę cierpi. Dlatego teraz jej życie jest tak bardzo zagmatwane. Gdyby raz postawiła sprawę jasno, to problemu by nie było. Niech wreszcie posłucha głosu serca, a nie rozumu, bo serce podpowiada więcej, o wiele więcej.
Leon. Właśnie. Nikt nie zna tak dobrze Violetty jak on. Wystarczy, że spojrzy w jej oczy, a już wszystko wie. Potrafi z niej czytać jak z książki, jak z jakiejś najpiękniejszej bajki. On jest w bajce Violetty, tylko, że chwilowo ich bajka przybrała nie taki obrót sprawy jakby chcieli. A jak w bajkach bywa - muszą zawalczyć o swoje szczęście i miłość - oboje. Co jest jeszcze pięknego w Leonie? Że mimo tych wszystkich przeciwności losu, zawirowań i bólu, który sprawiła mu Violetta on chce przy niej być '' Pamiętaj, że będę zawsze dla Ciebie'' do dziś pamiętam słowa, które wypowiedział jej w 16 odcinku. Chwilowo, go przy niej nie było. Ale powrócił do niej i będzie przy niej trwał bez względu na wszystko. Będzie przy niej, mimo że ona jest z Diego. On jej nie zostawi, bo tak jest dla niego ważna. I to jest właśnie prawdziwa miłość. Bezinteresowna pomoc. Leon nie oczekuje w zamian, że Violetta rzuci Diego i wróci do niego. On chce po prostu jej szczęścia. Niczego więcej. Zresztą, prawda jest taka, że jeśli Violetta będzie szczęśliwa, to Leon także będzie, nie ważne, że będą w tej chwili oddzielnie.
Cami. Dziewczyna, która jak dla mnie ma jeden z najlepszych charakterów w Studio. Ale czy ona przypadkiem się nie maskuje? Tak. Tak właśnie jest. Gra twardą, silną, a jak sama wspomniała potrzebuje miłośći. Kogoś kto ją przytuli i wesprze, gdy będzie tego potrzebowała. Bo Cami, jak każdy potrzebuje miłości, a ona na nią zasługuje. Nie miała szczęścia do miłości, ciągle ktoś ją ranił i zadawał ból, a ona na to nie zasługuje. Jej jest potrzebny ktoś, kto sprawi, że uwierzy w siebie i swój wielki talent, który ma. Chciałabym, aby ktoś taki pojawił się w jej życiu. Naprawdę. I niech uwierzy w to, że jest PRZEŚLICZNĄ dziewczyną, o której marzy niejeden chłopak. Ma piękny uśmiech, długie piękne włosy i niczego jej nie brakuje, a przede wszystkim ma piękną duszę.
Nie zmieściło mi się. :D
UsuńNaty i Fede. Naty ma wreszcie koło siebie kogoś na kogo może liczyć. Fede pojawił się w jej życiu tak niespodziewanie, ale wprowadził do jej życia tyle kolorów i barw. Dzięki niemu, coraz bardziej zaczyna wierzyć w siebie jest radosna. Taką Naty chcemy oglądać, o takiej Naty chcemy czytać. Naty odrobinę przypomina mi naszego kochanego rudzielca.Dlaczego? Bo tak samo jak ona nie wierzy w siebie i swój talent. Musi uwierzyć w to, że jak śpiewa świeci jak gwiazda, najjaśniejsza Gwiazda, która lśni pięknym blaskiem. Naty ma to szczęście, że koło niej pojawił się już Fede, który ma na nią wielki wpływ. Teraz tylko czekać, aby koło Cami, pojawił się ktoś taki.
Niech Naty nie oddaje solówki! Ma ją zaśpiewać! Koniec i kropka!
Jestem pewna, że wyjdzie jej pięknie. A Fede będzie klaskał z zachwytu.
I na koniec Lu. Ja chyba wiem, czemu ona tak się zachowała. Mi się wydaje, że Lu powoli zaczyna czuć coś do Diego, ale Ci. Ja nic nie mówię. Tym razem bardziej chce się skupić na przyjaźni tej dwójki, która jest piękna. Niby bardzo się od siebie różnią, ale tak naprawdę są tacy sami. Obije też są zagubieni. I obije potrzebują miłości. Gdzieś na swojej drodze życia pogubili się i zbłądzili. Diego zaczyna czuć coś do Violetty i nawet Lu to widzi? Może i tak, ale czy to uczucie jest wystarczająco silne, by było trwałe? Na to musimy poczekać, aż nam wszystko wyjaśnisz.
I na koniec. Bardzo spodobało mi się to, że było tutaj wspomniane, że Diego Lu nie opuścił. To świadczy o jednym. Akceptuje ją taką jaką jest. Kocha ją ze wszystkimi jej wadami. Kocha ją taką jaką jest. Zresztą ja też kocham przyjaźń damsko-męską. Dla mnie nie ma piękniejszej przyjaźni. No może poza przyjaźnią Andres-Leon, ale Cii:D
Dobra Leośku kończę swój wywód i przepraszam, że zajęłam Ci tyle Twojego czasu, Wybaczysz mi?
Całuję Cię, Twoja Violka? (Ale wolę Aguś xd)
O kurde, ale się rozpisałaś o.O
UsuńJednak zgadzam się ze wszystkim co tam wypisałaś, bo według mnie Violetta to jeden wielki labirynt pełen ślepych uliczek.
ncleonyvilu.blogspot.com <- zapraszam :)
Cudo , cudo , cudo <3
OdpowiedzUsuńPoczątek doprowadził mnie prawie do łez .
Niezwykły rozdział . W ogóle cały blog ;*****
Czekam na natępny :)
Diana... To jest normalne, że jak zobaczyłam, że zadedykowałaś mi rozdział, to wstałam i zaczęłam skakać po całym pokoju? A teraz zastanawiam się, po co to piszę, przecież dobrze wiem, że to wcale nie było normalne. Co ja w o ogóle gadam, powinnam napisać coś dotyczącego rozdziału, a nie się będę rozwodzić nad moimi problemami psychicznymi...
OdpowiedzUsuńZacznijmy może od początku, bo ostatnio piszę strasznie chaotyczne komentarze i muszę wreszcie napisać coś z sensem. Violetta. Wiesz, spodziewałam się tego, że nic nie stanie się nagle proste po tym pocałunku. On tylko więcej skomplikował, bo teraz Violetta ma jeszcze więcej wątpliwości i zmartwień. A poza tym, faktem jest, że jeżeli czegoś bardzo pragniemy, to nie wystarcza nam tego mała dawka. Tak naprawdę ona sprawia, że chcemy jeszcze więcej, więcej i więcej i wychodzi z tego niezły paradoks. I tak jest właśnie po tym pocałunku z Violettą - pragnie jeszcze więcej niż przedtem, bo zasmakowała trochę. Za mało.
Uwielbiam Natalię, która wreszcie rozwija swoje skrzydła. Uwielbiam to, jak ją przedstawiasz, bo u ciebie jest taka... Nie umiem tego opisać. Ale wiesz, ja po prostu mogłabym czytać o niej w nieskończoność. Jest taka idealna, gdy wreszcie uwalnia się od Ludmiły. A do tego Federico, który pojawia się i pozwala jej myśleć, że może latać bez Ludmiły u boku, że jest wtedy tak samo piękna i niepowtarzalna.
Cami, Cami, Cami... Ona zawsze ma takiego pecha, aż nie mogę się nadziwić, jak ktoś tak wspaniały może nie mieć szczęścia w sprawach sercowych. Ale prawda jest taka, że Camila jest po prostu jakąś taką pechową dziewczyną. Ona musi się nacierpieć, naczekać, aż wreszcie znajdzie swojego księcia. Ale ja wierzę, że kiedyś go znajdzie, bo ona jak najbardziej na miłość zasługuje. Na tą najpiękniejszą i najszczerszą na świecie.
Leon... Jejku, on się tak zmienił przy Violetcie. To mnie zawsze wzrusza, to, jak ona pomogła mu odkryć prawdziwego siebie. Gdyby nie to, że pojawiła się w jego życiu, byłby tą dziwną imitacją Leona, którą był z początku. I to, jak on o niej myśli, jak o swoim światełku w tunelu... Urocze <3 Ale on chyba... On znowu ma wątpliwości. Wcześniej wmawiał sobie, że to skończone, że ich uczucie nie ma przyszłości. A później ją pocałował i wszystko wróciło. Ja wiedziałam, że ten pocałunek wszystko zmieni, zmieni aż za dużo. Bo teraz Leon znów myśli o tym, czy uda mu się kiedykolwiek odzyskać Violettę. Dobrze, że jeszcze nie zapomniał o Larze, której przecież nie powinien ranić. Ona była przy nim, gdy tego potrzebował. Ale, jak już wspomniałam chyba z tysiąc razy, pocałunek uświadomił mu, że Violetta nigdy nie zniknie z jego życia, zawsze będzie jego częścią.
I znowu się nie zmieściło. Blogger powinien coś z tym zrobić, bo kiedyś rzucę komputerem o ścianę.
UsuńLudmiła... Kocham ją <3 No, może mam do niej jedno zastrzeżenie - to, jak pomiatała Naty... Niemalże zniszczyła tą dziewczynę, ale przecież odkupiła winy i to jest najważniejsze. Nie o tym miałam mówić. To, że panienka Ferro jest olśniewająca, jest takie oczywiste. W końcu ona tak myśli, więc inni też tak uważają. Nie wiem, kto sprawił, że Ludmiła Ferro wreszcie zwróciła uwagę na kogoś innego, niż ona. Nie domyślam się, bo przecież Federico jest z Naty, znaczy nie jest, ale będzie, wiesz, o co mi chodzi. xd Chyba, że postanowiłaś jeszcze bardziej wszystko skomplikować. Ale nie będę snuła domysłów, poczekamy, zobaczymy. Co do przyjaźni Diego i Ludmiły - jest taka... ludzka. Wiem, może dziwnie to brzmi, ale tylko takie słowo nasuwa mi się na myśl. No bo oni są tacy na pozór obojętni na wszystko, tak jakby nie mieli uczuć, mają wszystko gdzieś i nie przejmują się nikim. A jednak, w jakiś sposób im na sobie nawzajem zależy. W końcu znają się od dziecka, a przyjaźnie z dzieciństwa zawsze są najtrwalsze. Uwielbiam też to, jak powoli pokazujesz, że ta dwójka może kochać i cierpieć. Bo przecież też są zwykłymi ludźmi i mają prawo do uczuć. Czują, chociaż może tego nie chcą.
Łaskotki są takie... urocze :D Nie no, ja kocham, jak chłopak łaskocze dziewczynę. Nie wiem dlaczego.xd A do tego Fede i Naty są razem tacy uroczy, o czym chyba już wspominałam tysiąc pięćset sto dziewięćset razy. Będą spędzać ze sobą jeszcze więcej czasu? Dobrze, może szybciej uświadomią sobie, że... Są dla siebie stworzeni i te sprawy :D
Więc, jeszcze raz ci dziękuję za dedykację (dziękowałam w ogóle już, czy nie?) i muszę cię oczywiście okrzyczeć, bo ten rozdział wcale nie jest słaby. Jest idealny w każdym calu, naprawdę. Jestem zachwycona tym, jak szczegółowo potrafisz opisać to, co aktualnie odczuwają bohaterowie. Cała jesteś wspaniała i nie zaprzeczaj, bo cię kopnę. xd
Podsumowując, jestem super dumna z tego, że został mi zadedykowany tak piękny rozdział i żegnam się z tobą. Mam nadzieję, że nie zanudziłam cię na śmierć i dotrwałaś do końca. xd
PS ale by było zabawnie, jakby się okazało, że zadedykowałaś to jakiejś innej Maddy Parks xd Ja ci się rozpisuje z podziękowaniami, a tu taki ZONK :D xD
Buziaki,
M. ;*
Nie kochanie, nie pomyliłaś się ;)
UsuńRozdział dedykowany jest Tobie.
Przecież jest tylko jedna i niepowtarzalna Maddy Parks ;*
Dianusia! skarbie najdroższe, [ nie jestes tylko Agi, moja też! ^^]
OdpowiedzUsuńWątek FEDE-NATY, jezusie, ich to kocham całym moim serduchem, mimo iż nie byłam i nie będę za połączeniem ich, to wiedz, ze tylko u ciebie będę ich czytać, bo tak piszesz o nich jest wspaniałe, drobne gesty, które dla nich znaczą więcej niż jakiekolwiek inne, to wspaniałe jak od przyjaźni rodzi się miłość, a ty pokazujesz to z każdym rozdziałem co raz to bardziej. Nie ma się tu do czego przyczepić, skoro jest to tak dopracowane ;)
Ludmiła, nasza Super Nova, która niby jest taka idealna i ma serce z kamienia, a jednak potrafi czuć ból i cierpieć, wie co to porażka. Podoba mi się przyjaźń jej i Diega i wiem, że razem jeśli tylko chcą moga być lepsi. Być może kiedyś zaczną na siebie patrzeć inaczej xd
Szkoda mi Cami, która jest naprawdę wspaniała dziewczyną, a ma pecha w miłości? dlaczego na tym świecie tak musi być? jednak wiem, że miłości nie nalezy przyspieszyć, jak ma przyjść to przyjdzie w najmniej oczekiwanym momencie ;)
Wątku Violetty nie skomentuję, ponieważ Madzia zawarła wszystko co chciałam napisać ;), a nie warto się powtarzać, dodam tylko że po między nia a Leonem jest prawdziwa miłosc, której nie należy ukrywać i cieszyć się nią a nie nasuwac sobie wiecej problemów ;)
Całuję Mocno ;*
Maja ;)
Kochana Diano
OdpowiedzUsuńZ całego serca chciałabym przeprosić Cię, że tak dawno tu nie byłam. Po prostu ogrom nauki, mnie zamęcza. Mam, ogólnie wielkie braki w komentowaniu. Ale nie mogłam przejść obojętnie obok tego rozdziału szykuj się na długi komentarz.
Violetta, widać że cierpi po tym pocałunku. Zawsze coś stoi jej na drodze do szczęścia. Nigdy jej nie lubiłam, ale chyba od pewnego czasu staram się ją zrozumieć. Ona chce być jedynie kochana. Prze stratę matki, chce doświadczyć miłości matczynej, której nigdy nie miała. Chce, być szczęśliwa z Leonem, szkoda że nic im na to nie pozwala.
Wyobraź sobie, że dzięki Tobie znowu pokochałam Leonette, przez krótki czas miałam do niej niechęć. Ale po tym jak to opisałaś, ich nie da nie kochać. Niestety staję im na drodze szara rzeczywistość, takie jest życie. Mimo, że Violetta jest tak wrażliwą osobą, że ciężko pogodzić jej się z tym, że nie jest wcale tak kolorowo.
Przejdźmy teraz do Leona. On ją nadal kocha, nadal cierpi z jej powodu. Może i jest z Larą, ale serce nie sługa. Jeszcze ten pocałunek, on mu wszystko uświadomił. Idealnie pamięta, jak kiedyś był nie patrzącym na uczucia innych egoistą. Przy Ludmile był kimś zupełnie innym. Zmienił się, zmienił się dla niej. Co jest piękne ich miłość jest piękna. Tylko zawsze coś musiało im stanąć na drodze. Jak nie Tomas, to Diego. Czy oni w końcu nie mogą być razem szczęśliwi?
Moja kochana Natalia. Uwielbiam tą drobną istotą. Może dla tego, że jestem do niej bardzo podobna. Czasem jest zbyt nieśmiała, ale to jednak urocze. Urocze jest, jak się rozwija. Jak powoli zapomina o Ludmile. A po za tym Federico. Ona również uświadamia sonie, że jest bliski jej sercu. Choć, trzeba przyznać, że razem wyglądają cudownie. Uświadomiłam to sobie już w czasie, gdy był konkurs talentów. Zakochałam się w nich, ale jako przyjaciołach, bo cóż, jestem zagorzałą fanką Naxi. Jednak miło będzie, będą razem. Wiedz, że ja im kibicuję. Federico urzekł mnie łaskotkami. To taki piękny sposób na zdobycie dziewczyny. Uwierz, że coś już o tym wiem.
Camila... Biedactwo... Między nią, a Brodweyem zawsze są jakieś problemy. Tylko czemu ona zawsze ma takie problemy miłosne, czemu nie może być szczęśliwa. Przecież jest taką uroczą dziewczyną. I zasługuję na to, by ktoś ją pokochał. Mam nadzieję, że coś wykombinujesz. Wymyślisz coś, by wreszcie ta dziewczyna się szczęśliwie zakochała i znalazła tą drugą połówkę pomarańczy.
Uwielbiam Ludmile, jej mimika, jej gesty, To wszystko jest takie wspaniałe. Najgorsze jest tylko jak traktowała Naty, jak ją pomiatała. Mimo, że przez nią brunetka straciła pewność siebie, to jednak coś mnie w niej urzeka.
Ostatnio czytałam takiego besta, o Ludmile. Było tam zdjęcie Diega i Ludmiły, a pod nim, taki tekst:,, Ten serial uczy, że nawet najgorsza osoba, może się zmienić. Znaleźć prawdziwego przyjaciela. " To dało mi do myślenia. Przyjaźń tej dwójki jest taka prawdziwa. Jest to najlepsza przyjaźń damsko - męska w tym serialu. Oni są tak do siebie podobni, że aż idealni. Kocham ich jako przyjaciół, ale jako para, wyglądali by równie uroczo.
Ten rozdział jest... wspaniały, fascynujący, wzruszający... Zabrakło mi słów Diano. Kocham to jak opisujesz uczucia, jak kierujesz słowami. Czytam i wyobrażam sobie, że tam jestem. Czuje jakby oddech bohaterów. To rzadko się zdarza jak czytam.
Nawet nie mów, że tak nie jest, bo nie wiem co Ci zrobię. Te opisy, całe to opowiadanie tak wiele uczy. Chyba zaraz się poryczę, na serio...
Jesteś naprawdę cudowną pisarką i wiem, że kiedyś będziesz dążyła w tym kierunku. Nie wiem co jeszcze dodać. pewnie komentarz nigdy nie dorówna długiemu komentarzowi Maddy. Ale jest naprawdę od serca.
Zabrakło mi słów, by opisać Twój talent.
Całuję;*
Twoja LuLu
Dziewczyny, Diana jest także moja. Niestety ale musicie się ze mną podzielić. Przykro mi. ♥
OdpowiedzUsuńNa wstępie muszę Cię przeprosić za to, że komentarz będzie krótki. Ah, no i za błędy. Nie mam komputera i pisze na tablecie. Tak, rozdziały mojego wręcz wspaniałego bloga powstają na tym rozwałkowanym telefonie. ( Odziwo można nim dzwonić, dziwnie odbierać taki duży sprzęt. ) Dobra koniec moich przemyśleń na temat technologii.
Diano, czytam twojego bloga od początku ale nie mam czasu na komentowanie a wstyd zostawić mi takie krótkie coś. Dziś postaram się bardziej.
Nawet nie wiesz jakie emocje na mnie wywierasz. Jak czytam twoje rozdziały przenoszę sie zupełnie inny świat. Dziękuje Ci za to. Uwielbiam te uczucia, pytania i całokształt, ktory znajduje się w tym co piszesz. Mam nadzieję, że kiedyś wydasz własną książkę. Masz ogromny talent, szkoda żeby się zmarnował.
Nie czytam blogów z Vilu, bo tą postać nie darzę szczególnym uczuciem, ale na twoim jest zupełnie coś innego. Zakochałam się w niej. Bardzo mi jej żal z powodu Leona. Ich pocałunek i bliskość była taka prawdziwa. Dlaczego nie umią sie przyznać, że się kochają? eh, tak mi ich szkoda.
Moja Lu i Diego są wspaniali. Rzadko widuje ich razem na blogach, bo z reguły blondynka jest z Fede. Jednak tu jest inaczej. Boziuniu, Ludmiła jest wobec niego taka delikatna. Będą wspaniałą parą, wiem to.
Camila, Cami, kochany rudzielc. Dlaczego musi tak cierpieć? Ona zasługuje na szczęście, radość, miłość, uczucie, ciepło, bliskość, bezpieczeństwo. Dlaczego Brodway tego nie rozumie? Mam nadzieje że moja kochana Cami znajdzie osobę, na którą tyle czekała.
Na koniec zostawiłam Naty i Fede. Kurcze, wiesz, , że jestem fanką Naxi. Nie wyobrażam sobie hiszpanki z nikim innym niż z tym czapkowanym pajacem. Jednak u ciebie zakochałam się w Fedenaty. On jej pomógł odkryć siebie, uwierzyć w swoje możliwości i w to, że jest wspaniała. Dziękuję mu za to z całego serca. Łaskotki, słodko. Ich miłość rozkwita tak powoli i z taką precyzją. Czekam na więcej.
Cóż, wybacz mi. Nie poposałam się komentarzem. Dziękuję za skomentowanie mojego takiego nijakiego bloga.
Na koniec powiem Ci, że jesteś niesamowicie utalentowana. Kocham to co piszesz, a uwierz piszesz wspaniale. Każdy tak uważa.
Diano, życzę Ci weny, dużej i jeszcze większej. Kocham Cię bardzo.
Twoja, N.
Z niedowierzaniem kręcę głową, kiedy czytam, że według Ciebie wena Cię opuściła i rozdział jest nijaki. Ja wiem, że pycha jest jednym z siedmiu grzechów głównych i to nie ładnie popadać w samozachwyt, a skromność jest bardzo pożądaną cechą, ale żeby tak się nie doceniać? No litości Diano! Piszesz cudownie! Masz taki talent, że nic tylko pozazdrościć! I jak jeszcze raz napiszesz, że coś słabo Ci wyszło to mnie chyba krew zaleje i już nic Ci nie skomentuję! Więc lepiej sobie uważaj! xD
OdpowiedzUsuńNo.. To może przejdę do treści rozdziału. Leon i Violetta. Violetta i Leon. Tak.. oczywiście, że jeżeli będą trwać w związkach z osobami, które nie kochają, to ich nie skrzywdzą. To bardzo mądre tak oszukiwać partnerów i samych siebie. Przecież to, że będą cały czas myśleć o innych na pewno uszczęśliwi Larę i Diego. Jakżeby inaczej? Po prostu ręce opadają! Trzeba się przyznać do uczuć! Serca się nie oszuka! A takie odwlekanie sprawy w czasie nie jest zbyt najlepszym pomysłem. W ogóle to chyba oni lubią się katować, co? On będzie patrzył, jak ona łazi za rączkę z innym, a ona będzie się wpatrywać, jak on z inną świetnie się bawi.. I będą przy tym przyjaciółmi... No uroczo! Brakuje u nich tej więzi, która sprawiłaby, że nie baliby się odrzucenia. Oboje otoczyli się murem i nie mogą do siebie dotrzeć.. Cóż, mam nadzieję, że w końcu uda im się zbudować między tymi murami most, dzięki któremu znowu otworzą się dla siebie.
I moja ulubiona Naxi i Federico! To wszystko jest takie... maravilloso! Ta ich miłość, która powili kiełkuje, powolne zbliżanie się do siebie, nieśmiały dotyk, ciepło rozchodzące się po ciele... To szczęście, które przepełnia ich serduszka kiedy są razem... Jakież to słodkie! Ubóstwiam ich! Mogłabym o nich czytać i czytać i czytać i czytać! I jeszcze teraz będą mogli spędzać ze sobą więcej czasu! Tak, Tak, Tak! Jak ja się cieszę z tego!
No i ta nasza SuperNowa. Ciekawe, co ona zrobi, kiedy dopadnie ją strzała amora? Wykorzystuje Diego do zniszczenia Violetty, ale coś mi się wydaje, że zależy jej na nim bardziej niż na przyjacielu... Sama jeszcze nie jest tego świadoma, ale widać, że się martwi o niego. Ciekawe co z tego wyniknie?
Czekam na kolejny wspaniały, napiszę to jeszcze raz caps lockiem, żeby Ci przypadkiem nie umknęło, WSPANIAŁY rozdział!
Ściskam Cię mocno! ;)
Nawet nie wiesz jak bardzo ucieszyłam się gdy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział ;* Na mojej twarzy zagościł uśmiech i od razu wzięłam się do czytania. O mateńko, o mateńko nie mogę wyjść z podziwu jak pięknie piszesz oraz wszystko tak cudownie ubierasz w słowa. Każdy może pozazdrościć Ci wielkiego talentu, który w sobie posiadasz ;* Warto było czekać na nowy rozdział, który jak wszystkie poprzednie jest wspaniały ♥ Jeszcze raz mi tu napiszesz, że rozdział wyszedł tragicznie to nie wiem co Ci zrobię więc uważaj ;* Skromność jest bardzo ceniona ale bez przesady, powinnaś w końcu się docenić. Mam nadzieję, że dzięki ciepłym słowom czytelników Twojego bloga w najbliższym czasie bardziej uwierzysz w siebie oraz w przeogromny talent jaki w sobie masz. Z ręką na sercu mogę Ci przysiąc, iż Twój blog jest jednym z najlepszych jakiego miałam okazję czytać. Poprzez to co piszesz tworzysz coś naprawdę pięknego. Proszę, więcej wiary w siebie Diano ;* Pod kolejnym postem nie chcę widzieć krytyki.
OdpowiedzUsuńOd kogo by tutaj zacząć. Wiem! To może najpierw kilka słów o Violi i Leonie. Domyślałam się, że po ich pocałunku relacje między nimi nie będą od razu bajkowe jak po dotknięciu magicznej różyczki, która sprawi, że wszystkie przeciwności znikną. Na drodze do ich szczęścia zawsze coś stawało, najpierw Tomas, później Diego. Mam nadzieję, że zdobędą się na szczerość wobec swoich obecnych partnerów, ponieważ próbowanie zduszenia w sobie uczuć względem siebie nie uda im się, nie uciekną od miłości. Pocałunek tylko uświadomił Violettcie jak bardzo potrzebna jest jej bliskość Leona. Nie wiem czemu chcą się unieszczęśliwiać widokiem z kimś innym. Wiadomo, iż zranienie Laury i Diego będzie nieuniknione lecz należy im się prawda, jeśli Violettcie i Leonowi naprawdę na nich zależy nie powinni dłużej ich zwodzić. Powinni zdobyć się na odwagę wyznając to co czują nie odwlekając tego dłużej. To nie uczciwe, że będąc z kimś myślisz o zupełnie innej osobie. Wierzę w to, iż w końcu zmądrzeją i znowu będą mogli czuć swoją bliskość a ich więź stanie się silniejsza, której nikt ani nic już więcej nie rozerwie. Nasz kochany Leoś, wzrusza mnie to jak na pozór zwykła dziewczyna odmieniła jego życie. Dzięki Violettcie odkrył prawdziwego siebie, poczuł czym jest prawdziwa miłość i jaki wpływ może mieć na twoje życie ta druga osoba.
Naty. Dziwie się jak mogła tak długo wytrzymać przy boku Ludmiły, która nie zachowywała się względem niej jak przyjaciółka, niewłaściwie ją traktowała i podcinała skrzydła. Dobrze, że znalazła w sobie odwagę by od niej odejść i pojawił się w jej życiu Fede. Dzięki chłopakowi odkryła na nowo świat, on w przeciwieństwie do Ludmiły pokazał jej jak wzbić swoje skrzydła ponownie ku górze. Ta dwójka jest taka przesłodka ;* Uczucie pomiędzy nimi przeradza się powoli w coś więcej, to ciepło towarzyszące przy dotyku oraz idealnie pasujące do siebie dłonie, no po prostu urocze.
Ludmiła. Ciekawe czy pod wpływem miłości zaszłaby w niej zmiana. To uczucie ma na nasze życie w końcu ogromny wpływ. Pomiędzy nią a Diego jest prawdziwa przyjaźń, myślę, że ich charaktery się dopełniają, są do siebie bardzo podobni. Zastanawiam się czy pomiędzy nimi mogłoby być coś więcej? Przekonam się w kolejnych rozdziałach ;*
Cami. No niestety dziewczyna ma pecha w miłości. Życie to nie bajka więc znalezienie miłości i szczęścia nie jest proste. Czasami te uczucia powodują cierpienie lecz trzeba wierzyć, iż te wszystkie zawody zbliżają nas do innej osoby przy której zaznamy w końcu upragnionego szczęścia. Miłość jest nieprzewidywalna i puka do naszych drzwi w najmniej oczekiwanym momencie więc nie należy w nią wątpić. Mam nadzieję, że los stawi na jej drodze życia osobę, która da jej szczęście i nie skrzywdzi łamiąc serce.
Jeśli dotrwałaś do końca to bardzo się cieszę ;* Ech, wiem, że nie popisałam się komentarzem o rozdziale ;( Nie umiem tak ładnie pisać jak dziewczyny powyżej. Uwielbiam Twojego bloga ;*
Pozdrawiam i całuję ;* <33