sobota, 31 sierpnia 2013

Jonathan Carroll - ,,Drewniane morze"

,,Bo­je się, że pew­ne­go dnia stracę to wszys­tko co nie dość kochałem. Pa­miętaj i nie wa­haj się kochać te­go co kochać warto."

Przepraszam, że tak długo nie dodaję rozdziału, ale wypadł mi niespodziewany wyjazd i wszystko się obsunęło. Naprawdę bardzo mi przykro :( Mam nadzieję, że się nie gniewacie.
P.S. To co wstawiłam niech będzie taką krótką zapowiedzią rozdziału, który pojawi się już niebawem.
Wasza Diana ;***

środa, 21 sierpnia 2013

Capítulo segundo - ,,Saber y decidir que hoy es posible" (,,Ser Mejor")



,,Chciałabym, aby to wszystko było tylko snem, snem z którego mogę się obudzić. Otworzyłabym oczy, a wszystko wróciłoby do normalności. Jednak wcale tak nie jest... Mamo, nawet nie wiesz jak bardzo mi źle, że nie ma Cię tu teraz ze mną, teraz, gdy jesteś mi tak bardzo potrzebna. Ty na pewno umiałabyś coś na to wszystko poradzić, wiedziałabyś jak mnie pocieszyć. Tak bardzo mi Ciebie brakuje... Wiem, że muszę być silna, przede wszystkim dla Fran. Musi jej być teraz strasznie ciężko, zostawia tu przyjaciół, chłopaka, całe dotychczasowe życie. Tak bardzo mi jej szkoda, nie mogę patrzeć jak cierpi. Kocham ją, jest moją przyjaciółką, pierwszą osobą, która wyciągnęła do mnie rękę, kiedy przyjechałam do Buenos Aires i byłam zagubiona. Dzięki niej poczułam smak prawdziwej przyjaźni. Dam radę, jestem jej to winna. Poza tym mam osoby, które mnie wspierają...tatę, Angie, Camilę, Olgę, Ramallo, Fedrico, który właśnie przyjechał...i Diego..." - zamknęła pamiętnik i przycisnęła go do piersi. Diego? Czy mogę liczyć na Diego? Nigdy wcześniej nie musiałam liczyć na jego wsparcie. Przecież tak naprawdę wcale go nie znam. Z Leonem byłoby zupełnie inaczej, on zawsze był przy mnie, rozumiał jak nikt inny. Dość tego! - skarciła się w myślach. Wiedziała, że teraz jest z Diego, to on jest jej chłopakiem. Nie powinna myśleć o Leonie, z resztą on i tak jest z Larą. Ona była dla niego tylko przeszłością. Jednak, czy on dla niej też? - tej myśli pożałowała jeszcze zanim do końca do niej dotarła. Nagle poczuła na sobie czyjś wzrok. Odwróciła głowę. Przy drzwiach stał jej ojciec, który bacznie jej się przyglądał.
- Tato, coś się stało? - zapytała, wkładając pamiętnik pod poduszkę.
- Nie nic kochanie, tylko Angie opowiedziała mi o wyjeździe Francesci. Wpadłem zobaczyć jak się trzymasz. Wszytko w porządku? - wszedł do pokoju i oparł się o biurko.
- Tak tato...znaczy nie. Jest mi ciężko. Kocham Fran, to moja najlepsza przyjaciółka, zawsze była przy mnie, wspierała mnie, a teraz mogę ją stracić... - dziewczyna wsunęła się głębiej pod kołdrę.
- Skarbie, to, że Francesca wyjeżdża wcale nie znaczy, że musicie zerwać kontakt. Możecie pisać maile, dzwonić do siebie. Poza tym, jeżeli tylko będziesz chciała, w wakacje możemy pojechać do Włoch, a wtedy się spotkacie. - German próbował pocieszyć córkę.
- Dziękuję tatusiu, jesteś kochany. - wypowiadając te słowa mimowolnie ziewnęła.
- Nie ma za co słonko, zawsze możesz na mnie liczyć. A teraz już lepiej pójdę. Powinnaś odpocząć, przypuszczam, że ten dzień nie należał do łatwych. - skierował się w stronę drzwi.
- Tato... - zaczęła.
- Tak Violu? - odwrócił się i  spojrzał na nią. Była taka delikatna, chciał, żeby już na zawsze pozostała jego małą dziewczynką.
- Mogę Cię o coś prosić? - wpatrywała się w niego tymi swoimi przenikliwymi oczami, które tak bardzo przypominały mu oczy Marii.
- Oczywiście. - nie był w stanie udzielić żadnej innej odpowiedzi.
- Przytul mnie. - uśmiechnęła się. Podszedł do niej i objął, jakby chciał ją chronić przed całym  światem.
- Śpij kwiatuszku. Tak bardzo Cię kocham. - powiedział i pocałował ją w czoło.
- Ja Ciebie też. - to były jej ostatnie słowa tego dnia, ponieważ już po chwili odpłynęła w piękną podróż do krainy Morfeusza. Mężczyzna tylko jeszcze raz na nią spojrzał, po czym zgasił światło i wyszedł.

Pokój nie był duży, ale za to bardzo ustawny. Ściany w kolorze latte macchiato przyozdobione były czarno białymi fotografiami. Pomarańczowe dodatki nadawały pomieszczeniu niezwykle przytulny wygląd.  Do jego wnętrza wpadały tylko pojedyncze smugi światła, które przedzierały się przez zasłony. Ten błogi spokój panujący w pokoju nagle przerwał dźwięk piosenki Destinada Brilliar, którą Ludmiła ustawiła jej jako budzik, jakieś trzy miesiące temu. Dziewczyna mimowolnie otworzyła oczy. Podniosła się i wyłączyła melodię dobiegającą z jej telefonu. Pora na zmiany - to stwierdzenie samo przyszło jej na myśl, wywołując szeroki uśmiech na jej twarzy - zacznijmy od tej piosenki.  Potrzebowała tego. Chciała dzisiaj wyglądać inaczej. Mogła założyć ubranie, które sama wybrała, już nie musiała kierować się dosyć dosadnymi wskazówkami blondynki. Podeszła do szafy i wyciągnęła z niej beżowy, kaszmirowy sweter, jasne jeansowe rurki i szare baleriny. Udała się do łazienki. Po dwudziestu minutach była gotowa.
- Kochanie śniadanie na stole! - usłyszała wołanie mamy.
- Zaraz zejdę! - odpowiedziała, po czym jeszcze raz spojrzała w lustro. Osiągnęła zamierzony efekt. Nie wyglądała już jak ta sama Natalia. Jej włosy upięte były  wysoko w luźny kok, z którego wychodziły pojedyncze kosmyki jej ciemnych, niesfornych loków, a twarz pokryta była jedynie delikatnym makijażem. Zrezygnowała z czerwonej szminki, której tak bardzo nie lubiła, jej miejsce zajęła lekko brązowa pomadka. Rzęsy starannie wytuszowała, jednak tak, aby nie osiągnąć nienaturalnego efektu. Jedno było pewne - zmieniła się. Wyszła z pokoju i udała się do jadalni. Kiedy rodzice ją zobaczyli zaniemówili z wrażenia. Na twarzy Leny natomiast pojawił się promienny uśmiech:
- Świetnie wyglądasz. - stwierdziła.
- Dziękuję. - odpowiedziała Natalia. Komentarz siostry dodał jej pewności siebie.

Szła właśnie jedną z ulic Buenos Aires nucąc pod nosem swoją ulubiona piosenkę. Promienie porannego słońca delikatnie muskały jej twarz, a lekki wiatr rozwiewał włosy. Była taka szczęśliwa. Gdyby rok temu ktoś powiedział jej, że jej życie będzie wyglądało tak jak teraz, z pewnością by mu nie uwierzyła. Jednak to wszystko było prawdą. Niedawno odzyskała siostrzenicę, ma wspaniałą pracę, którą tak bardzo kocha, cudownych przyjaciół, na których zawsze może liczyć. Miała wrażenie, że nic dzisiaj nie może popsuć jej humoru. Jednak jej cały idealny świat nagle runął, obrócił się w nicość. Jej oczy ujrzały dwójkę ludzi wchodzących do Studio. Obydwoje roześmiani, było widać, że dobrze bawią się w swoim towarzystwie. Po prawdzie nie trzymali się za ręce, ale jak na dwójkę przyjaciół, dzielący ich dystans był stanowczo zbyt znikomy. Pablo był jej przyjacielem odkąd pamiętała, zawsze był przy niej, w każdej sytuacji mogła na niego liczyć. Wiedziała, że on ją kocha. Ona też go kochała, tylko w inny sposób...kochała go jak brata. Ale, czy na pewno? Tak przynajmniej myślała. Dlaczego więc widok jego i Jackie razem tak bardzo ją zabolał? Czy jej stosunek do niego mógł się zmienić? Łza spłynęła po policzku Angie. Jednak szybko ją otarła. Nie chciała, żeby ktoś widział ją w takim stanie. Wzięła kilka głębokich wdechów i pewnym krokiem ruszyła przed siebie.

- Nata, Natalia! Szukam Cię od rana. - blondynka podeszła do dziewczyny i stanęła na przeciwko niej.
- Czego chcesz?- zapytała z nutą irytacji Natalia.
- Ja? Dlaczego zakładasz, że czegoś od Ciebie chcę. Ranisz mnie tym słonko. Ja tylko planowałam dać Ci szansę, żebyś do mnie wróciła i żebyśmy znów zostały przyjaciółkami. Nie sądzisz, że to propozycja nie do odrzucenia? - zapytała, a raczej stwierdziła blondynka.
- Nie, nie sądzę. Nie chcę już dłużej być Twoją ,,przyjaciółką". Mam dosyć takiego traktowania. Jeśli nie zmienisz swojego stosunku do ludzi, w końcu zostaniesz całkiem sama Ludmiła. - tak długo czekała, żeby wreszcie zdobyć się na te słowa. W tym momencie odniosła swoje małe zwycięstwo.
- Ja? Sama? Chyba nie wierzysz w to co mówisz. Ludzie ustawiają się w kolejkach, żeby móc się ze mną przyjaźnić. Piękna i zdolna - tak, taka właśnie jestem. A teraz spójrz na siebie. Myślisz, że ktoś zechce zaprzyjaźnić się z Tobą? Rozmawiałaś już dzisiaj z kimś? Nie oszukuj się, dobrze wiesz, że beze mnie jesteś nikim. - tymi słowami trafiła w jej najczulszy punkt. Po tylu latach tej toksycznej przyjaźni blondynka dobrze wiedziała jak ją podejść, odebrać jej pewność siebie, której i tak było stanowczo zbyt mało.
- Daj jej spokój Ludmiła! Jesteś głucha, czy jak? Nie słyszałaś co do Ciebie powiedziała? Czy może po prostu boisz się stracić ostatnią osobę, która dostrzegała w Tobie jakąkolwiek wartość? - Maxi mówiąc to chwycił brunetkę lekko za ramię, chcąc dodać jej otuchy. I tak się właśnie stało.  Na jej twarzy zagościł uśmiech.
- Chyba żartujesz! Ja mam się czegoś bać?! Twoje niedoczekanie. Poza tym kim Ty jesteś, żeby tak się do mnie zwracać? A z Tobą moja droga jeszcze nie skończyłam. - słowa chłopaka wyraźnie zbiły ją z tropu, jednak nie dała tego po sobie poznać. Obróciła się na pięcie i odeszła.
- Wszystko w porządku? - w jego głosie można było usłyszeć troskę.
- Chyba tak...tak myślę...tak. Dziękuję. - dopiero teraz podniosła wzrok. Ich spojrzenia się skrzyżowały.
- Cieszę się. Nie przejmuj się tym co mówiła, to zwykły stek bzdur i tyle. Dobrze, że jej się postawiłaś. Lubię tę nową Naty... Lepiej już pójdę, Gregorio nie lubi, gdy spóźniamy się na jego zajęcia. - powiedział, po czym skierował się w stronę sali. Nawet nie wiedział ile znaczyło dla niej to co zrobił. Prawdopodobnie dla wielu ludzi, w tym również dla niego było to zupełnie naturalne. Bezinteresowna pomoc - to jeden z elementów jakich brakowało w jej relacji z Ludmiłą.

Cały dzień próbowała z nim porozmawiać, złapać jakikolwiek kontakt. Jednak, zawsze gdy miała do niego podejść, ktoś jej przeszkadzał. Najpierw Camila, potem Fran, a teraz Diego. Nie miała im tego za złe. Zwłaszcza Francesce. W tym przypadku czuła się nawet winna. Jej najlepsza przyjaciółka lada chwila wyjeżdża do Włoch, a ona nie poświęca jej wystarczająco dużo uwagi. Jednak mimo najszczerszych chęci, nic nie umie na to poradzić. Jej myśli ciągle krążą wokół jednej osoby, osoby jaką jest Leon. Dlaczego nie może o nim zapomnieć? Dlaczego tak bardzo interesuje ją jego zdanie? Czemu wciąż szuka jego bliskości? - te pytania wciąż ją nurtowały, nie dając jej spokoju. Wiedziała, że...
- Violetta, co o tym sądzisz? - głos Diego wydarł ją z jej własnego świata, w którym przebywała już przez dłuższy czas.
- Ja...ja...sama nie wiem. - odpowiedziała zdezorientowana.
- Czy Ty mnie w ogóle słuchasz? Jesteś dzisiaj jakaś nieobecna. -  spojrzał na nią z wyrzutem.
- Przepraszam, to przez wyjazd Fran. Boję się, że ją stracę. Nie chce, żeby nasz kontakt się urwał...jest mi tak przykro. Nie wiem jak to się dalej potoczy. Czuję się trochę zagubiona. - to co mu powiedziała było tylko częściowym powodem jej zamyślenia. Nie mogła wyjawić mu całej prawdy, nie chciała go ranić.
- Nie przejmuj się, wszystko się ułoży. - mówiąc to chłopak ścisnął mocniej jej dłoń.
- Mam taką nadzieję. - odwzajemniła ucisk, jednak zdała sobie sprawę, że z jej strony jest to tylko pusty, nic nieznaczący gest.

Ostatnia lekcja właśnie dobiegała końca. Natalia jednak myślami była zupełnie gdzieś indziej. Odkąd przestała przyjaźnić się z Ludmiłą ludzie zachowywali się w stosunku do niej zupełnie inaczej. Byli dla niej mili, nie z obawy przed blondynką, ale dlatego, że doświadczali tego samego ze strony dziewczyny. Dopiero teraz zaczęła sobie zdawać sprawę, że jej była ,,przyjaciółka" wcale nie była przepustką do lepszego życia...ona była przeszkodą. Zastanawiała się jak mogła tego nie dostrzegać, jak mogła być tak ślepa. Nie chciała już o tym myśleć. To przeszłość. - nawet nie wiedziała skąd to stwierdzenia pojawiło się w jej głowie. Teraz wszystko będzie inaczej. Ona już nie jest tą samą Naty. Chciała się zmienić. Wiedziała, że jest na dobrej drodze. Jej uwagę zwróciło zamieszanie, które nagle zapanowało w klasie. Koniec zajęć. - pomyślała
- Chwila! Jeszcze jedno. Na tablicy ogłoszeń znajdziecie listę piosenek, które będziecie śpiewać na przyjęciu, o którym mówił Wam wczoraj Antonio. Przy wyborze utworów i ich wykonawców brałam pod uwagę przekaz utworów oraz Wasze indywidualne predyspozycje. Mam nadzieję, że nie będziecie zawiedzeni. A teraz już zmykajcie. - na twarzy Angie pojawił się uśmiech. Naty wyszła z sali i skierowała się w stronę tablicy. Postanowiła jednak zaczekać, nie miała zamiaru przedzierać się przez stojący przed nią tłum. Nagle dostrzegła znajomą twarz, postać kierowała się w stronę Angie, która właśnie szła do pokoju nauczycielskiego.
- Przepraszam, ale chyba musiała zajść jakaś pomyłka. To niemożliwe, ale nie ma mnie na liście wykonawców partii solowych. - Ludmiła była wyraźnie zirytowana tym faktem.
- Nie, jestem pewna, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. - głos nauczycielki był bardzo uprzejmy.
- Ale to niemożliwe, żeby ona dostała solową partię, a ja nie! -  rozwścieczona dziewczyna wskazała ręką właśnie na nią. Nata stanęła jak wryta. Ja i solówka? - pytała sama siebie.
- Ludmiło, słuchaj! Nie masz prawa oceniać innych. Jeśli przydzieliłam ją Natalii to znaczy, ze miałam ku temu powody. Tak już jest, zarówno w życiu jak i na scenie ważna jest pokora, a Tobie jej wyraźnie brakuje. Nie twierdzę, że brak Ci talentu, ale póki nie nabierzesz do siebie dystansu, nie osiągniesz sukcesu. Przykro mi. - po tych słowach Angie posłała brunetce uśmiech i zniknęła za drzwiami pokoju nauczycielskiego.
- A Ty lepiej miej się na baczności. - stwierdzenie, które padło z ust blondynki było pełne jadu.
Kiedy uczniowie zaczęli się rozchodzić, wreszcie zdecydowała podejść do tablicy. Jej oczom ukazała się zapisana kartka papieru. Pośród siedmiu piosenek, które były na liście, znalazła ,,Entre tu y yo", a obok swoje imię i nazwisko. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wykonywała jedyną żeńską partię solową. Nawet o tym nie śniła. To był tak ważny moment dla Studio, że wątpiła, w to, iż ktoś tak przeciętny jak ona w ogóle będzie miał okazję pojawić  się na scenie. Jednak los się do niej uśmiechnął. Wiedziała, że nie może zawieść. Tylko, czy dam radę? - jej brak pewności siebie dał o sobie znak w najmniej odpowiednim momencie.

Violetta stała przy oknie, o które wciąż rozbijały się pojedyncze krople deszczu. Deszcz w Buenos Aires był niezmiernie rzadkim zjawiskiem. Może dlatego zawsze gdy padał czuła się nieswojo. Nie mogła się nad niczym skupić. Myślała o występie z okazji dwudziestopięciolecia . Miała podczas niego zaśpiewać aż trzy piosenki. ,,Ven y canta" razem ze wszystkimi, ,,Hoy somos mas", gdzie miała być głosem prowadzącym i ,,Podemos" w duecie z Leonem. ,,Podemos" -  ten utwór przywodził jej na myśl tyle wspomnień, przypominał o tak wielu wspaniałych chwilach. Leon skomponował go właśnie dla niej. Po jej policzku spłynęła łza. Właśnie miała ją wytrzeć, jednak ktoś ją w tym uprzedził.

Ahora sabes que
Yo no entiendo lo que pasa
Sin embargo se
Nunca hay tiempo, para nada

Zza jej pleców doszły ją pierwsze słowa piosenki. Federico zawsze wiedział jak poprawić jej humor. Odwróciła się i niezwłocznie dołączyła do przyjaciela:

Pienso que no me doy cuenta
Y le doy mil y una vueltas
Mis dudas, me casaron
Ya no esperare

Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy

Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy

Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que siento
Todo, todo
Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que tengo
Nada me detendrá

Ahora ya no se
Lo que siento, va cambiando
Y si el miedo que
Abro puertas, voy girando

Pienso que no me doy cuenta
Y le doy mil y una vueltas
Mis dudas, me casaron
Ya no esperare

Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy

Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy

Y vuelvo a despertar...
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar (No quiero parar)
Ni un segundo (No voy a parar...)
Mi destino es hoy (No, no, no)

Y vuelvo a despertar (No voy a parar)
En mi mundo (No quiero parar...)
Siendo lo que soy (No, no, no quiero parar...)

Y no voy a parar (No, no, no quiero parar)
Ni un segundo (No voy a parar...)
Mi destino es hoy (No...!)

Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que siento
Todo, todo
Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que tengo
Nada me detendrá

Muzyka była lekarstwem na jej każde zmartwienie, była swojego rodzaju ostoją. Violetta wiedziała, że muzyka jest w niej, jest jej częścią. Nic tego nigdy nie zmieni. - pomyślała.
...........................................................................................................................
Chciałabym Was przeprosić za tak dużą ilość dialogów, która znalazła się w tym rozdziale. Sama nie wiem jak to się stało :( No nic, obiecuję, że postaram się, aby w następnej części było ich zdecydowanie mniej :) Wybaczcie również, że tak długo musieliście czekać, ale ostatnio moja wena zaczęła płatać mi figle. Potrzebowałam trochę inspiracji i tak się złożyło, że okazała się nią być Natalia.
P.S.1 - Mam nadzieję, że tak bardzo się na mnie nie gniewacie ^^
P.S.2 - Tak jak obiecywałam poprzednim razem - rozdział jest dłuższy :D

Buziaki - Diana :*

piątek, 16 sierpnia 2013

Capítulo primero - ,,Ahora se, todo es diferente" (,,Junto a ti")

,,Wczoraj wydarzyło się coś strasznego. Po występie straciłam głos. To było okropne. Co prawda już od jakiegoś czasu coś było z nim nie tak, sama nie wiem dlaczego. Co jest tego powodem? Zastanawiałam się nad tym całą noc, ale nie mogłam znaleźć żadnego sensownego wytłumaczenia. Do tego wszystkiego Leon podszedł do mnie i powiedział, że cieszy się iż ma tak wspaniałych przyjaciół. Chciałam mu powiedzieć, że to nic wielkiego i zawsze może na mnie liczyć, a nie mogłam wydusić z siebie ani słowa! Nic, zero! A po tym najzwyczajniej w świecie uciekłam. Nie mam pojęcia, co on sobie pomyślał, jak musiał się wtedy poczuć... Mam nadzieję, że uda mi się to wszystko mu wytłumaczyć. Wtedy nie byłam w stanie tego zrobić, targały mną przeróżne emocje: ból, żal, smutek... Gdyby nie Camila, zatraciłabym się w tym wszystkim. Cieszę się, że mam tak wspaniałe przyjaciółki jak ona i Fran. Nie wiem co bym bez nich zrobiła. Obydwie wiedziały o moich problemach z głosem. Kiedy zobaczyła mnie w takim stanie, od razu domyśliła się o co chodzi, nie musiałam nic mówić. Wspólnymi siłami doprowadziłyśmy mój głos do porządku. Tylko nie wiem na jak długo... "
- Violu, musimy iść! - głos Angie przywrócił ją do rzeczywistości. Zamknęła pamiętnik i włożyła go do torby.
- Już schodzę! - odpowiedziała szatynka, po czym przerzuciła torbę przez ramię i zbiegła po schodach.

Przez całą noc nawet nie zmrużył oka. Dlaczego nic mi nie odpowiedziała? Dlaczego najzwyczajniej w świecie olała to co do niej mówiłem i odeszła? Dlaczego nie powiedziała, że jest teraz z Diego? Dlaczego to ukrywała? Myślałem, że po tym wszystkim co razem przeszliśmy stać nas na szczerość wobec siebie. Czy to co nas łączyło i ja już nic dla niej nie znaczymy? - pytał sam siebie. Dość tego Verdas! Weź się w garść! - pomyślał. Nie mógł teraz o niej myśleć! Teraz jest z Larą. To ona ma być dla niego najważniejsza. Nie może jej zranić. Pragnął stabilnego związku, bez niezdecydowania, ciągłej walki, nieporozumień, a ona mu taki gwarantowała.
Jednak pomimo usilnych starań, które wkładał w to, aby wmówić sobie, że nic nie czuje do Violetty i że tak będzie lepiej dla nich obojga, nie mógł zrobić jednej rzeczy. Nie mógł oszukać własnego serca, a ono mówiło mu, że nikt oprócz niej nie może dać mu szczęścia.

Kiedy weszła do sali jej oczy powędrowały prosto ku niemu, a wtedy ich spojrzenia się spotkały. Jednak on momentalnie odwrócił wzrok. Wiedziała, że nie wróży to nic dobrego. No tak - pomyślała. Bała się, że on może nie chcieć jej widzieć, rozmawiać z nią. Co gorsza teraz jej obawy stawały się rzeczywistością. W tym momencie zauważyła Francescę i Camilę. Nagle wszystko do niej dotarło. Jestem najgorszą przyjaciółką na świecie! - zganiła się sama w myślach. Fran dzwoniła wczoraj wieczorem i opowiedziała o tym,  że jej rodzina musi wrócić do Włoch. Dziewczyna była załamana tym, że zostawia tu swoich przyjaciół i Marco. Musi być teraz przy niej, wspierać ją i spędzić z nią te dwa tygodnie, które im zostały - to oczywiste.
- Cześć Wam! - rzuciła Violetta przybierając dobrą minę do złej gry.
- Hej Violu! - Cami spoglądając w stronę przyjaciółki.
- Cześć... - można było dosłyszeć załamujący się głos Włoszki. Francesca nigdy nie była taka. Zawsze tryskała optymizmem i energią... a teraz ledwo powstrzymywała łzy, na jej twarzy malował się wyraźny smutek. Violetta nic już więcej nie mówiąc podeszła do przyjaciółki i ją przytuliła. Tak bardzo będzie mi jej brakować - pomyślała.
Po chwili do sali weszli Pablo i Antonio:
-Moi kochani, chcielibyśmy Wam coś ogłosić. Jak pewnie wiecie już niedługo będziemy obchodzić dwudziestopięciolecie naszego Studio. Z tej okazji chcielibyśmy zorganizować przyjęcie, które uświetniłyby przygotowane przez Was piosenki. Co Wy na to? - Antonio nie musiał długo czekać na odpowiedź, gdyż propozycja spotkała się z ogólną aprobatą. W sali rozległy się szmery i szepty.

     Violetta szła korytarzem studio. Angie poprosiła ją, aby po lekcji odniosła skrzypce do sali muzycznej. Właśnie w tym momencie miała przekroczyć jej próg, gdy nagle usłyszała dochodzący stamtąd głos. Z resztą dobrze jej znany.

Entre dos mundos hoy
me está latiendo el corazón ...
Uno es seguro, adrenalina
El otro sin control..

Es como tener dos vidas o más...
Uno me da el agua y el otro el aire...
Yo quiero mezclar ¿ por qué no juntar..?
Mis dos pasiones en un solo lugar..!!

Oh! Oh! oh! oh! oh! oh! oh! oh

Oyélo en mi voz...
Entre dos mundos voy..!!

Oh! Oh! oh! oh! oh! oh! oh! oh

Oyélo en mi voz...
Entre dos mundos voy..!!

Me late el corazon
cuando oigo el
ruido del motor... yeahh
Y mi guitarra llena el
alma con esta cancion... yeahh

Es como tener dos vidas o más
Uno me da el agua y el otro el aire
Yo quiero mezclar ¿ por qué no juntar?
Mis dos pasiones en un solo lugar

Es como tener
dos vidas o mas
Uno es mi fuerza
Y el otro mi arte Yo quiero mezclar
¿ porque no juntar?
Mis dos pasiones
en un solo lugar

Oh! Oh! oh! oh! oh! oh! oh! oh

Oyélo en mi voz
Entre dos mundos voy

Oh! Oh! oh! oh! oh! oh! oh! oh

Oyélo en mi voz
Entre dos mundos voy


- Długo tam stoisz? - piosenka nagle ucichła. Kiedy usłyszała te słowa była totalnie zdezorientowana. Jak on mnie zauważył? - pomyślała.
- Nie, dopiero...- jednak nie dane jej było dokończyć
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś z Diego?! Dlaczego wczoraj odeszłaś bez słowa?! Myślałem, że ze względu na to co nas łączy...łączyło, stać nas na szczerość wobec siebie. - Leon szybko się poprawił.
- To nie tak, Leon pozwól mi to wytłumaczyć... - dziewczyna nie mogła powstrzymać łez.
- Violetta, tu nie ma czego tłumaczyć! - to zdanie prawie wykrzyczał.
- Leon, proszę. - jej ton był błagalny. Nie chciała, aby sprawy przyjęły taki obrót, nie chciała do tego dopuścić.
- Daj spokój, to i tak nie ma sensu! - skierował się w stronę wyjścia.
- Leon... - ale tego już nie usłyszał, zniknął za drzwiami sali.

Jedyne czego teraz pragnęła to gorąca kąpiel, która zmyła by z niej wszystkie trudy dzisiejszego dnia, uwolniła od wszystkich problemów.  Nacisnęła klamkę. Jej oczom ukazały się trzy duże walizki stojące w przedpokoju. Co to ma być? Czyżby Jade wróciła do domu? - próbowała chociaż w minimalnym stopniu załagodzić żartem tę beznadziejną sytuację, w której się znalazła. Jednak nie udało jej się. Było gorzej niż się mogło wydawać. Jedna z jej najlepszych przyjaciółek wyjeżdża, Leon nie chce jej znać, a na dodatek nie wie, czy będzie mogła śpiewać. Wszystko się zmienia. Nagle jej uszy dobiegł znajomy głos:
- Hej Violu!
- Fede? Długo tu jesteś? Kiedy przyjechałeś? Na ile zostajesz? - szatynka rzuciła się przyjacielowi na szyję obsypując go pytaniami.
- Spokojnie Violu, ja też się stęskniłem. - zaśmiał się chłopak.
- Wybacz. - uśmiechnęła się, odrywając od Federico.
- Nic się nie stało. A wracając do Twoich pytań... Przyjechałem jakąś godzinę temu. Zostaję w Buenos Aires już chyba na dobre. Firma mamy przeniosła ją tutaj. Ja przyjechałem dzisiaj, bo chciałem się z Wami zobaczyć jak najszybciej, a mama wraca za jakiś tydzień, Twój tata był tak miły i pozwolił mi u Was przeczekać te kilka dni. - wyjaśnił.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - próbowała się uśmiechnąć, jednak zamiast tego na jej ustach pojawił się grymas, co nie umknęło uwadze chłopaka.
- Co się dzieje Violu? - zapytał. Przeszli do salonu, po czym Violetta wszystko mu opowiedziała. Mimo, że niczego to zmieniało, kiedy wyrzuciła to z siebie, wyraźnie jej ulżyło. Poza tym dobrze jest mieć przy sobie kogoś komu się ufa, kogoś z kim można o wszystkim porozmawiać. Federico zawsze był taką osobą, był przyjacielem, jakiego każdy chciałby mieć.

.....................................................................................................................
Jak to mówią - pierwsze koty za płoty. Jest i rozdział pierwszy. Trochę krótki, ale to dopiero początek, bo od czegoś trzeba zacząć ;) Obiecuję, że postaram się, aby kolejne były dłuższe. Nie powiem już nic więcej na temat rozdziału, ocenę pozostawiam Wam kochani :D
P.S. Dziękuję za te wszystkie wspaniałe komentarze, które pojawiły się pod Prologiem. Jak już pisałam, wiele dla mnie znaczą. Jesteście wspaniali, a to co piszecie jest naprawdę motywujące :*

Pozdrawiam - Wasza Diana <3

środa, 14 sierpnia 2013

Prolog


     Życie wcale nie jest usłane różami. Los na naszej drodze stawia różne przeszkody,
 z którymi musimy się zmagać. Każe nam dokonywać decyzji, wyborów, które często mają dosyć istotny wpływ na jego dalszy ciąg. Czasami pociągają za sobą konsekwencje, jakich byśmy się nie spodziewali. Jednak, czy jest to sprawiedliwe, że decyzje te muszą często podejmować młodzi ludzie, którzy tak naprawdę wiedzą o życiu tyle co nic? Kolejną istotną sprawą jest fakt, że nasze niewłaściwe, nieprzemyślane bądź pochopnie podjęte wybory mogą ranić innych ludzi. Więc może zanim coś zrobimy warto zastanowić się nad tym dwa razy? Mogłoby się więc zdawać, że życie to ciągłe pasmo nieszczęść. Otóż, nic bardziej mylnego, ponieważ to właśnie ono stawia na naszej drodze ludzi, z którymi przeżywamy wspaniałe chwile, którzy są zawsze przy nas. Jednak teraz nasuwa się kolejne pytanie. Dlaczego często doceniamy tych ludzi dopiero wtedy, gdy ich tracimy? Dlaczego wcześniej nie zauważamy, że to właśnie oni nadają naszemu życiu sens?
Witam Was na moim nowym (i pierwszym) blogu. Od dawna zajmuję się pisaniem opowiadań, jednak do tej pory wszystkie trafiały do szuflady :P Postanowiłam się przełamać i spróbować swoich sił pośród szerszego grona czytelników. Jak już pewnie się domyślacie blog będzie dotyczył serialu Violetta. Zamierzam umieścić tu moje opowiadanie. Jego akcja toczyć się będzie po zakończeniu pierwszej części II sezonu. Już wkrótce powinien pojawić się prolog :D Zachęcam do czytania i komentowania :D