niedziela, 20 kwietnia 2014

Capítulo catorce - ,,Eres mi canción" (,,Verte de lejos")

Rozdział dedykuję Adze,
która sprawia, że każdy mój dzień nabiera barw ;*


,,Drwi z blizn, kto nigdy nie zaznał ran..."

,,Ból - trzy litery, jedno, z pozoru zupełnie niewinne, słowo. Zarówno wszyscy jak i każdy z osobna, ranimy ludzi. Najczęściej tych, których najbardziej kochamy, którzy są dla nas najważniejsi... Zatem dlaczego to robimy? Jeśli ich kochamy, dlaczego więc stajemy się powodem ich cierpienia? Jeśli kogoś naprawdę kochasz, jego szczęście powinno być dla ciebie ważniejsze nawet od własnego... Jednak, czy na pewno tak jest? Czy w świecie, który od nas tego wymaga, potrafimy przestać być egoistami? Czy potrafimy zobaczyć coś więcej niż czubek swojego nosa? Otaczające nas społeczeństwo sprawia, że instynkt samozachowawczy każdego z nas wyraźnie się wzmacnia. W rzeczywistości boimy się... Czego? Boimy się zostać zranieni, bo tak naprawdę wszyscy jesteśmy wrażliwi, uciekamy przed cierpieniem. Nie pozwalamy nikomu zbliżyć się do siebie...
Ale jeśli już komuś uda się odnaleźć klucz i w jakiś sposób wejść do naszego królestwa... No właśnie, co wtedy? Wtedy po prostu łatwiej jest mu nas zranić. Może zburzyć wszystkie mury, zniszczyć wszystko, co my tak skrupulatnie budowaliśmy, to na co tak długo pracowaliśmy... A wtedy nie pozostaje już nic, cały nasz idealny świat legł w gruzach. Ruina - to słowo idealnie opisuje nasz stan, po tym jak osoba, która była dla nas ważna, dokonuje egzekucji, zadaje ostateczny cios. Wbija ostrze miesza prosto w nasze serce. A ono krwawi. Ciepła, czerwona stróżka powoli wypływa na zewnątrz. Obraz przed oczami zaczyna się zamazywać. To łzy. Jedna po drugiej spływają po naszych policzkach." - usłyszała dźwięk dzwonka. To dziwne. - pomyślała. Nie spodziewała się przecież gości. Powolnym krokiem pokonała schody prowadzące na dół. Uchyliła drzwi, a promienie popołudniowego słońca wdarły się do środka, delikatnie muskając jej twarz. Zamarła, a czas jakby zatrzymał się w miejscu. Stał wprost przed nią, w lekko potarganych włosach i czarnym, obcisłym podkoszulku, który idealnie eksponował jego umięśniony tors. Poczuła jak miękną jej nogi. Jednym, prawie niezauważalnym, ruchem oparła się o futrynę. Popatrzyła na niego badawczo, próbując zachować obojętny wyraz twarzy. Lecz były to tylko pozory. No właśnie, pozory. A one tak bardzo myliły. Bała się odezwać. Nie ufała swojemu głosowi, w każdej chwili mógł się załamać. To było jedynie kwestią czasu. A przecież nie mógł wiedzieć jak bardzo cierpiała. Całe jej ciało krzyczało, krzyczała każda jego komórka. Jej ból był tak silny, że odczuwała go niemal fizycznie. W głowie natomiast kłębiły się tysiące pytań. Pytań, na które tylko on był w stanie odpowiedzieć. Przestąpiła z nogi na nogę. Do tej pory myślała, ze może mu ufać, że on pomoże jej zapomnieć, stanie się jej odskocznią. Myślała, że ją kocha... Tak bardzo się o nią starał, a ona starała się go pokochać. I wreszcie tego dokonała. Obdarowała go uczuciem. I chociaż nie było to uczucie nawet w połowie tak silne jak te, którym darzyła Leona, pokochała go. Na swój sposób go pokochała, zaufała mu. Otworzyła przed swój świat. A on? On ją zranił. Zagryzła mocniej wargi.
- Violetta, ja... - przejechał dłonią po zewnętrznej stronie jej ręki, ale ona natychmiast ją odsunęła, poczym skrzyżowała je na piersi.
- Nie dotykaj mnie. - wysyczała przez mocno zaciśnięte zęby. Była bliska płaczu, jednak postanowiła być silna. Nie mogła się teraz rozkleić, nie na jego oczach.
- Chciałem porozmawiać. - na jego twarzy dostrzegła cos w rodzaju obawy. - Przejdziemy się? - poczuł jak zimny pot oblewa jego ciało. Nie chciał jej stracić. Nie mógł sobie na to pozwolić. Nawet nie wiedział kiedy dziewczyna stała się dla niego tak ważna. Było w niej coś, co sprawiało, że chciał być lepszym człowiekiem. Potrafiła zobaczyć w nim to, czego nie widzieli inni. Przy niej czuł się inaczej.
- Wydaje mi się, że nie mamy o czym rozmawiać... - jeszcze nigdy nie widział jej tak zdecydowanej. W jej dużych, czekoladowych oczach malowała się wyraźna determinacja i pewność siebie. Miał wrażenie, że nie jest to już ta sama krucha szatynka, którą do tej pory znał. Wyglądała tak samo jak ona, ale w niczym nie przypominała już zagubionej dziewczynki.
- Proszę... - to była ostatnia deska ratunku. Dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że jego statek powoli schodzi na dno. Jeszcze raz na nią spojrzał. Lustrowała jego sylwetkę bardzo dokładnie, zatrzymując się na twarzy. Czuł jak jej wzrok przeszywa go na wskroś. Miał wrażenie, że jest w stanie przeczytać każdą jego myśl. Przez dłuższą chwilę panowała niezręczna cisza, mącona jedynie przez głośne tykanie zegara, dochodzące z salonu.  
- Zgoda... - na jego twarzy zagościł uśmiech, a świat znowu odzyskał barwy. Miał tylko jedną szansę, nie mógł jej zmarnować. Miał zbyt wiele do stracenia...

Przez większość drogi żadne z nich nie odważyło się odezwać. Szli tak obok siebie, w zupełnym milczeniu, co chwilę na siebie zerkając. Kiedy jedno patrzyło, drugie uciekało wzrokiem. Każde z nich próbowało chciało się odezwać, ale żadne nie potrafiło w sobie zebrać. Bo jak niby zacząć rozmowę, kiedy w głowie plączą się tysiące myśli? Jedna obija się o drugą, wirując w dziwnym, niezrozumiałym tańcu, pragnąc wydostać się na zewnątrz. Oboje wiedzieli, ze kiedyś muszą przerwać stan, w którym do tej pory trwali, ale żadne nie mogło się na to zdobyć. Dlaczego? Przecież wystarczyło kilka słów, zwyczajnych słów... Ale, czy na pewno? Nie, wcale tak nie było. Ich dobór wcale nie był tak prosty, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Ba, był cholernie trudny. A przecież to miała być zwykła rozmowa, jedna z wielu. Z pozoru niczym nie różniąca się od innych, jednak w gruncie rzeczy tak inna. Dlaczego więc żadne z nich nie potrafiło jej zacząć? Odpowiedź jest prosta. Żadne nie było bez winy, każde miało coś na sumieniu.
On od początku grał nie fair. Przecież zaczęło się od spisku, zwyczajnej umowy między nim, a Ludmiłą. Szatynka miała być dla niego zwyczajną marionetką, którą miał się zabawić, a później zostawić. Zupełnie samą. Miała cierpieć. Miała cierpieć tylko po to, aby on mógł uzyskać informacje na temat swojego ojca. Była  jedynie pionkiem, jednym z elementów jego planu, który miał zbliżyć go do osiągnięcia celu. Co więc się zmieniło? Przecież nigdy żadnej dziewczyny nie traktował poważnie, wszystkie były jedynie sposobem rozrywki, ucieczką przed problemami. Do tego ucieczką jedynie chwilową. Wychodził z założenia, że tego kwiatu jest pół światu... Ale ona. Ona była inna, wyjątkowa. I chociaż do tej pory bał się tego stwierdzenia, wreszcie musiał przyznać to przed samym sobą. Kochał ją. Nie wiedział na ile silne jest to uczucie, ale wiedział przynajmniej, że jest ono prawdziwe. I to mu wystarczało.  A Violetta. Przecież ona również go okłamała. Mówiła, że go kocha - nie kochała. Mówiła, że zapomniała o Leonie - nie zapomniała. Mówiła, że w jej sercu jest tylko on - był tam również Leon. Przede wszystkim Leon. Tak naprawdę to jego zawsze kochała. A Diego? On miał jej pomóc zapomnieć, miał być lekarstwem na jej zranione serce. I chociaż bardzo się starał, nie był w stanie tego zrobić. Prawdziwa miłość nigdy nie umiera, nawet jeśli zakochani od siebie odchodzą. - i tak było w przypadku jej i szatyna. Chociaż nie wie jak by się nie starała, nie potrafiła wymazać go z pamięci. On zawsze był. Mimo, że było jej tak trudno, wciąż próbowała. Każdego dnia, bezustannie. Była zdeterminowana, nie poddawała się. I właśnie ta determinacja, doprowadziła ją do miejsca, w którym teraz się znajdowała. Był moment, sama nawet nie wiedziała kiedy, w którym również bruneta zaczęła darzyć uczuciem. Uczuciem, które z dnia na dzień stawało się coraz silniejsze. Zaufała mu. A teraz? Teraz jej serce po raz kolejny zostało złamane. Po raz kolejny rozpadło się na milion drobnych kawałeczków, których sama nie była w stanie pozbierać.
- Violu, przepraszam...
- Proszę cię, nie przeciągaj tego. Chciałabym jak najszybciej wrócić do domu. - była w stosunku do niego obojętna, zupełnie jak gdyby cofnęli się do początku ich znajomości. Poczuł w sercu ukłucie. Jakby ktoś wbił w nie szpilkę.
- Wysłuchaj mnie, po raz ostatni. Jeśli, po tym co usłyszysz wciąż nie będziesz chciała mieć ze mną do czynienia, odejdę. Proszę... - nic nie odpowiedziała. Po chwili zastanowienia kiwnęła jedynie głową. Nie czekał dłużej, nie zamierzał już więcej marnować czasu - ...Violu, nie zamierzałem cię okłamać. Wcale nie miałem wczoraj spotykać się z Ludmiłą, tak po prostu wyszło. Natknąłem się na nią, nic więcej. A, że szliśmy w tę samą stronę, postanowiliśmy wrócić razem. - wyraz twarzy szatynki nieco złagodniał. - Moja mama złapała w pracy jakiegoś okropnego wirusa i już od trzech dni leży w łóżku. Nie rusza się dalej niż do łazienki. To dlatego nie mogłem się z tobą zobaczyć. Musiałem z nią zostać, a że właśnie skończyły jej się tabletki, poprosiła mnie, żebym poszedł do apteki. Nie uważasz, że powinienem był to zrobić?
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? Zrozumiałabym... - zrobiła się blada, a cała jej zawziętość nagle wyparowała, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Spojrzała na niego, trochę jakby z wyrzutem.
- Nie chciałem cię martwić, to nic poważnego. - popatrzył na nią z nadzieją. Ona jedynie lekko spuściła wzrok. Znowu zapanowała cisza. Sekundy po raz kolejny dłużyły się w nieskończoność, a on czuł, że z każdą kolejną, Violetta coraz bardziej się od niego oddala.
- Następnym razem nie ukrywaj przede mną takich rzeczy, dobrze? - obdarowała go szczerym uśmiechem. Badawczo się jej przyjrzał, po czym również on się rozpromienił. I znowu usłyszał melodię. Melodię, która rozbrzmiewała w jego sercu. Podszedł do dziewczyny i mocno do siebie przytulił, na co ona wybuchnęła gromkim śmiechem. - Tylko obiecaj mi jedno, już nigdy mnie nie okłamiesz... Jeśli jesteśmy razem to na sto procent. Nie da się robić niczego na pół gwizdka. Chcę wiedziesz o tobie wszystko, dosłownie wszystko. - położyła wyraźny nacisk na ostatnie słowo. Przejechała kciukiem po jego policzku, a on delikatnie ujął jej dłoń. Poczuł przyjemne mrowienie, które powoli rozeszło się po jego ciele.
- Dobrze. - przez chwilę w jego wzroku dostrzec można było nutkę zawahania bądź obawy, jednak, cokolwiek to było, szybko zniknęło. A na jego twarzy zagościł figlarny uśmiech. - Muszę cię jednak uprzedzić, że trochę tego jego jest. - objął ją jedną ręką w talii.
- Zapowiada się obiecująco. - postanowiła dać mu jeszcze jedną szansę. Przecież każdy na nią zasługuje. - pomyślała. Czuła coś do niego, to nie ulegało najmniejszym wątpliwościom. I chociaż może to uczucie było niezwykle nikłe w porównaniu z tym co czuła do szatyna, postanowiła spróbować. Kto wie co może z tego wyniknąć. Nikt nie zna własnego przeznaczenia. A z losem tak już jest, że lubi nas zaskakiwać i to wtedy, kiedy się tego najmniej spodziewamy. Niezmierzone są jego koleje.


Każdy z nas potrafi marzyć. W przypadku niektórych są to rzeczy zwyczajne, których osiągnięcie wydaje się być całkiem możliwe. Jednak są także ci, których pragnienia zdają się być niemożliwe do spełnienia. Nierealne, można by wręcz rzec utopijne. Ale chwila, w tym miejscu należałoby zastanowić się czym tak naprawdę jest utopia. Samo słowo pochodzi z języka greckiego, outopos - miejsce, którego nie ma. Miejsce funkcjonujące na trzech podstawowych zasadach - sprawiedliwości, solidarności i równości. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą już ze starożytności. Przykładem tego może być Państwo, dzieło jednego z najwybitniejszych przedstawicieli antyku, Platona. Jednak sam termin pochodzi od utworu Tomasza Morusa. Ale przecież rzeczy idealne nie istnieją, niemożliwością jest zagwarantowanie wszystkim szczęścia. Nasz świat zdecydowanie odbiega od ideału. Przepełniony egoizmem, okrucieństwem i kłamstwem.
W samolubnym świecie, samolubni wygrywają. Niestety, taka właśnie jest prawda. Wszystkie ważne wartości takie jak braterstwo, uczciwość, czy honor postrzegane są jako słabości, przez co po prostu zanikają. Ludzie, żyjąc w ciągłym biegu, nie zauważają wielu rzeczy. Wciąż tylko prą do przodu, goniąc za pieniędzmi, za sławą. Chcą osiągnąć obrany przez siebie cel nie zważając przy tym na środki. Po trupach do celu - tak brzmi dewiza wielu z nas. Zapominamy o rzeczach, które tak naprawdę się liczą. Ranimy innych, ale z biegiem czasu przestajemy zauważać również ból. Ból malujący się na twarzach tych, których krzywdzimy. Ludzkie cierpienie staje się dla nas czymś zwyczajnym, codziennym. Ale czy o to w tym wszystkim chodzi? Czy nie warto czasami przystanąć, chociaż na chwilę? I spojrzeć na ludzi, których zraniliśmy, albo tych, których dopiero mamy zamiar ranić. Tak to prawda. Każdy ani, ale czy nie powinniśmy próbować tego zwalczać, już w zarodku. Do czego to prowadzi? Wspólnota buduje, nienawiść rujnuje... Jednak to ta druga zaczyna powoli stawać się wszechobecna i królować w ówczesnym świecie. Czy możemy pozwolić sobie na to, aby do tego dopuścić?
Ale przecież jeśli potrafimy o czymś marzyć, jesteśmy w stanie to osiągnąć. Musimy jedynie mierzyć wysoko, bo nawet jeśli nie trafimy w księżyc, zatrzymamy się pośród gwiazd. A kto z nas nie chciałby się tam znaleźć, stać się jedną z nich? Już na zawsze pozostać wśród nich i świecić pełnym blaskiem...
Wzięła do ręki ciemnogranatowy długopis pokryty srebrnymi wzorkami, po czym podeszła bliżej białej pustej kartki, którą Pablo umieścił na tablicy ogłoszeń kilka minut temu. Całe jej ciało zadrżało. Czy była na to gotowa? Czy chciała brać na siebie tak ogromną odpowiedzialność? Czy to był odpowiedni moment? Czy teraz właśnie nadszedł jej czas? Tego przecież nie mogła wiedzieć, nie wiedział tego nikt. Bo właściwy moment tak w zasadzie nigdy nie nadchodzi, są tylko chwile... Chwile lepsze i gorsze... Ale przecież czasami jedna chwila, przypadkowe zdarzenie może zdecydować o wszystkim. Jeśli czegoś naprawdę pragniemy, nie możemy czekać na znak, musimy sami o to zawalczyć, wziąć sprawy w swoje ręce. Nikt nie poda nam tego na tacy. Życie nie jest bajką. Ale, czy, aby na pewno? Bo jej życie przez kilka ostatnich tygodni przypominało właśnie taką bajkę...
- Czyżbyś się zgubiła? - jej głos uszy brunetki niczym zimne ostrze sztyletu. Spojrzała na dziewczynę i lekko się cofnęła. Po raz kolejny ugięła się pod wpływem jej wzroku. Pewność siebie, która emanowała z jej oczu sprawiała, że Natalia czuła się onieśmielona. Znowu stawała się tą samą niepewną Naty, którą była do niedawna.
- Nie...
- Przepraszam, mówiłaś coś? Bo chyba nie dosłyszałam. - szyderczy uśmiech zagościł na twarzy blondynki. Wiedziała, że udało jej się zyskać psychiczną przewagę nad ofiarą. Ofiarą? Tak, jeśli ktoś nie był po jej stronie, był przeciwko niej. A przeciwników należy eliminować kolejno, jednego po drugim. Bez żadnych skrupułów nie oglądając się za siebie. Najważniejszy jest cel, a nie sposób w jaki go osiągniemy. - Wiesz Naty... - zrobiła krótką pauzę - ...kiedyś myślałam, że jest dla ciebie jeszcze nadzieja, że możesz być jeszcze kimś. Będąc przy mnie, mogłaś być kimś. Ale ty... Ty wolałaś przyjaźnić się z nimi, z tymi pozerami...
- Oni wcale nie są pozerami...
- Tak, naprawdę tak myślisz? Wiem, że nawet ty jesteś w stanie dostrzec ich przeciętność. Zresztą nie bez powodu. Dobrze ją znasz. - uwielbiała to robić, odbierać innym resztki pewności siebie. Była jak zabójca, który bawi się swoją ofiarą, owija ją sobie wokół palca. Bezwzględna i nieugięta. - Powiedz mi, jak to jest być zerem?
- Ludmiła, ty chyba nie masz lepszych zajęć, co? Czy jesteś już tak zepsuta, że satysfakcję daje ci jedynie gnębienie innych? - chłopak objął Hiszpankę ramieniem w celu dodania jej otuchy. Jej ciało przeszył przyjemny dreszcz, a w jej oczach znowu pojawiła się nadzieja. To zabawne jak wiele może zmienić się dzięki jednej osobie. - pomyślała brunetka. Jej oddech wyrównał się.
- Proszę, proszę. Któż to postanowił zaszczycić nas swoją osobą? - po raz kolejny przybrała sztuczny uśmiech. Mimo, że zabolały ją słowa Włocha, nie dała po sobie niczego poznać. Nie mogła pozwolić sobie na żadne potknięcia, nawet te najdrobniejsze. Nie mogli przecież znać jej słabych punktów. Życie to nieustanna walka, wszystko może zostać wykorzystane przeciwko tobie.
- Nie mam ochoty na twoje gierki. Jeśli nie masz nic więcej do powiedzenia...
- Jasne, rozumiem. Nie lubię być tam, gdzie mnie nie chcą. - przeszyła wzrokiem jego sylwetkę. - Ale powiem ci jedno, Federico. Marnujesz się. Gdybyś tylko chciał, mógłbyś wiele osiągnąć. Musiałbyś jedynie przestać tracić czas na osoby, które najzwyczajniej nie są tego warte... Zresztą nieważne. Wiesz, gdzie mnie szukać. Przemyśl moją propozycję. - odchodząc blondynka przejechała opuszkami palców po ramieniu chłopaka, na co ten się wzdrygnął. Dobrze wiedziała w jaki sposób działa na chłopców. Była mistrzynią w wykorzystywaniu swoich atutów i nie bała się tego robić. A w nim dostrzegła coś wyjątkowego. Widziała w jego oku błysk, którego dotychczas nie widziała u nikogo innego. A może tak jej się tylko zdawało?
- Fede... - głos Naty przywrócił go do rzeczywistości. Ile mógł stać w bezruchu? Dwadzieścia, trzydzieści sekund? Jednak to nie miało dla niego żadnego znaczenia. Bo kiedy tylko go usłyszał, od razu odnalazł drogę. Odkąd wrócił do Buenos Aires wiedział wyraźnie dokąd zmierza. I na pewno nie zamierzał się poddawać, bo cel jego podróży był już tak blisko.
- Wszystko w porządku? - dziewczyna nic nie odpowiedziała, kiwnęła jedynie potwierdzająco głową posyłając mu jeden ze swoich uśmiechów, które tak bardzo uwielbiał. Każdym z nich potrafiła tchnąć w jego życie nowe pokłady nadziei. To ona mu ją dawała. Każdego dnia, kiedy przy nim była. Był wdzięczny losowi, że postawił na jego drodze tak wspaniała osobę. I chociaż innym mogła wydawać się zupełnie zwyczajna, dla niego była wyjątkowa.


Jak wyjaśnić,
że nie mogę przestać myśleć o tobie, o nas.
Jak uciec od piosenki, która mówi mi o tobie,
jeśli jesteś moją piosenką.

Nie potrafił uciec. Mimo wielu prób, po prostu nie był w stanie tego zrobić. Byłą częścią niego, melodią w rytm, której biło jego serce. A przecież nie można uciec od samego siebie. Kiedy była blisko niego wszystko nabierało sensu, a świat nabierał barw. Była artystką, potrafiła malować jego duszę wszystkimi kolorami tęczy. A kiedy śpiewała, wszystko inne znikało. Była wtedy tylko ona. Była całym jego światem. Widział ją wszędzie, we wschodzie i zachodzie słońca, w blasku księżyca i gwiazd, w całych ich konsternacjach, które układały się w kształt jej twarzy. Słyszał jej głos w śpiewie ptaków. Cichy, delikatny, melodyjny, a zarazem silny jak pierwszy powiew wiosennego wiatru. Niósł ze sobą radość i szczęście. Był odmianą po długiej zimie, która tak długo panowała w jego życiu. Wtedy myślał, że jego serce już na zawsze zostało skute lodem...

Mogę żyć jak w opowieści, jeśli jestem z Tobą,
ożywać na każdej stronie miłości.
Mimo, że próbowałem, nie mogę już dłużej,
patrzeć z daleka.

Ich wspólna droga była długa i w niczym nie przypominała prostej ścieżki. Kręta i pokryta wybojami. A oni? Oni razem pokonywali każdą napotkaną przeszkodę, co sprawiało jedynie, ze uczucie, które ich łączyło, stawało się coraz silniejsze. To wszystko co razem przeżyli składało się na piękną opowieść, każda chwila spędzona razem była nieodłącznym elementem ich historii. Swoją miłością zapisali grubą księgę, którą każde z nich schowało głęboko na dnie własnego serca, która już na zawsze miała pozostać częścią nich. A żadne z nich nie potrafiło jej zamknąć. Nie potrafiło? A może po prostu nie chciało? Nie chciało napisać ostatniego rozdziału tej książki. Obydwoje chcieli dalej podążać razem, u swego boku. Bo przecież to wcale nie musiał być koniec. Mogli stworzyć jej dalszy ciąg. Przecież stali dopiero u początku wspólnej podróży, którą każde z nich pragnęło kontynuować. A on nie mógł dłużej postępować wbrew samemu sobie, nie mógł stać z boku i patrzeć z daleka. Chciał być blisko niej. Pragnął otoczyć ją ramieniem i chronić przed całym złem tego świata. Przecież była taka krucha, w każdym momencie narażona na cierpienie.

Moje oczy nie mogą ukryć tego sekretu.
Obejmuje mnie niebo
i lecę jednym tchem ku Twojemu spotkaniu.

Nie można uciec przed miłością, świetnie zdawał sobie z tego sprawę. Przekonywał się o tym na każdym kroku. Z każdym dniem, z każdą minutą coraz bardziej pragnął jej bliskości. Chciał po raz kolejny poczuć dotyk jej skóry, zapach jej perfum, zasmakować jej ciepłych, pełnych warg, dzięki którym o wszystkim zapominał. Ona była jego niebem, zawsze powracał do wspólnie spędzonych chwil. To one dawały mu wiarę. Wiarę w to, że kiedyś wszystko znowu się odnajdą, pośród wszystkich tych krętych dróg i tłoku myśli oraz przeciwieństw losu. Ich drogi znowu się skrzyżują, a wtedy wszystko się ułoży.

Nadszedł czas, że już cię nie ma,
ktoś zajął moje miejsce.
Przypomnij sobie, że pewnego dnia się spotkaliśmy,
a ja cię straciłem.
Powiem też, że nieunikniony jest los,
nie zatrzymam cię.

A jej już nie było. Odeszła. Teraz należała do kogoś innego, już nie była jego. Ktoś inny zajął jego miejsce, ktoś inny zagościł w jej sercu, kogoś innego teraz kochała. A on musiał się z tym pogodzić. Stracił ją, przez zazdrość, której tak łatwo uległ. Tak łatwo dał sobą manipulować, tak łatwo się poddał. Ale nie miał wtedy siły dalej walczyć. Poddał się. Każdego kolejnego dnia pluł sobie z tego powodu w twarz, ale przecież teraz nie było już odwrotu. Jeśli ktoś pozwoliłby mu jeszcze raz dokonać tego wyboru, na pewno postąpiłby inaczej. W każdy możliwy sposób, byle móc być blisko niej. Teraz nie dbałby o własne szczęście. To tak naprawdę nie miało dla niego żadnego znaczenia, jeśli w zamian mógł oglądać uśmiech na jej twarzy, jeśli tylko ona byłaby szczęśliwa.

Mogłaś żyć jak w opowieści, ze mną.
Pocałowałem cię i obudziłem miłość..

- Uwielbiam słuchać jak śpiewasz, wiesz? - dźwięk jej głosu sprawił, że na jego twarzy momentalnie pojawił się uśmiech. Nie musiał nawet patrzeć, nie pomylił by go z żadnym innym. Zbyt dobrze go znał. Zajęła miejsce tuż koło niego, lekko muskając dłonią jego lewego przedramienia. Przyjemne ciepło rozeszło się po całym jego ciele.
- Długo tu stoisz? - spojrzał w jej duże brązowe oczy i po raz kolejny zatracił się w jej spojrzeniu. A świat znowu jakby stanął w miejscu, zupełnie nie bacząc na konsekwencje.
- Wystarczająco długo. - odsłoniła przed nim szereg swoich śnieżnobiałych zębów, a jej oczach znowu zagościły te same tańczące iskierki. Uniosła głowę do góry, wprawiając tym samym w ruch swoje brązowe fale, które lekko zatańczyły na wietrze. Kiedy był obok niej mimowolnie się uśmiechała. Przy nim mogła być sobą, nie musiała nikogo udawać. Mogła wreszcie zdjąć maskę, którą zmuszona była nosić na codzień.
- Lubisz tę piosenkę? - sam nie wiedział skąd wzięło się to pytanie. Pojawiło się samo, zupełnie niespodziewanie.
- Lubię, ale jest jedna, którą lubię bardziej...
- Jaka?
- Może kiedyś się dowiesz. - pokazała mu język, po czym jednym sprawnym ruchem podniosła się ze schodków, na których oboje dotychczas siedzieli. - Muszę już iść, w przeciwnym wypadku spóźnię się na kolację. - zrobiła krótką przerwę - Chcesz mnie odprowadzić? - Leon nic nie odpowiedział, kiwnął jedynie lekko głową. Szli w milczeniu przez dłuższą chwilę, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało. W tym momencie nie potrzebowali już niczego innego, wystarczała im bliskość tej drugiej osoby.
- Postanowiłam dać Diego drugą szansę. - skierowała swój wzrok prosto w jego oczy. Dlaczego? Chyba po prostu szukała potwierdzenia słuszności swojej decyzji. Jednak i tym razem wyczytała w nich jedynie troskę i miłość. Nigdy jej nie potępiał.
- Proszę cię tylko o to, żebyś była ostrożna. - odwzajemnił jej uśmiech, chociaż nie było dla niego to łatwe. Nie ufał Hiszpanowi, miał co do niego złe przeczucia. Nie wierzył w jego czyste zamiary. Musiał przecież coś knuć. Pytanie tylko, co? - Pamiętasz to miejsce? To tutaj uczyłem cię jeździć na rowerze. - postanowił zmienić temat.
- Jak mogłabym zapomnieć? Dziewczyna w wieku szesnastu lat, która dopiero uczy się jeździć, to przecież jakiś kompletny paradoks. - parsknęła głośnym śmiechem. Tak wiele mu zawdzięczała, a tak mało dała w zamian. On zawsze przy niej był, zawsze kiedy go potrzebowała, gwarantował jej poczucie bezpieczeństwa. A ona? Ona ciągle go raniła, swoim niezdecydowanie, łatwowiernością. Nie zasługuję na niego i nigdy nie będę zasługiwać. - i chociaż był to tylko myśl, sprawiła, że dziewczyna wyraźnie posmutniała.
- Rozchmurz się, proszę... - podniósł do góry jej podbródek - Nic nie jest takie szare jakby się wydawało. Nasz los jest tylko i wyłącznie w naszych rękach i tylko od nas zależy, co z nim zrobimy. - przejechał palcem wskazującym po czubku jej lekko zadartego noska. Teraz wiedziała, że dla niego chce być lepszym człowiekiem i, że kiedyś, mimo, że sama nie wiedziała jeszcze jak, znowu go odnajdzie. A wtedy już nie pozwoli mu odejść. Wtedy to ona będzie o niego walczyła. Nie podda się. Już nigdy więcej nie popełni tego błędu. Musnęła lekko wargami policzek chłopaka, co wywołało na jego twarzy delikatny uśmiech.

.........................................................................................................

Czternasteczka... Tylko jedno słowo, P R Z E P R A S Z A M :( Tak źle to chyba jeszcze nie było, naprawdę. To zdecydowanie najgorszy rozdział jaki do tej pory napisałam :( Pozostawię to bez komentarza. Tak chyba będzie najlepiej, bo tego czegoś u góry nawet nie można nazwać rozdziałem... Wybaczcie :(
Aga, Vilociu, Ciebie przepraszam w szczególności... Dzisiaj mija dokładnie pół roku jak się znamy, 182 dni naszego małżeństwa... A ja? Ja na naszą półrocznicę dedykuję Ci coś tak okropnego... Jest mi za siebie tak cholernie wstyd... Przepraszam, po stokroć przepraszam, nigdy nie chciałam Cię zawieść... Dobra, zostawmy ten temat w spokoju, bo to nie ma sensu, po prostu zawaliłam na całej linii. Kochanie dzisiaj jest nasz wielki dzień, ja pamiętam, bardzo dobrze pamiętam. Podziwiam Cię, wiesz? Nie wiem jak mogłaś ze mną tyle wytrzymać... Przecież to grozi ciężką depresją, na serio ;) Ale przede wszystkim, dziękuję Ci. Dziękuję za to, że byłaś od samego początku, za to, że jesteś i za to, że zawsze będziesz. Bo będziesz, prawda? Nigdy nie spodziewałam się, ze dzięki blogspotowi poznam tak wspaniałą osobę jak Ty. Dzięki Tobie każdy mój dzień nabiera barw. Zawsze mnie wspierasz, jesteś przy mnie zawsze, kiedy Cię potrzebuję. Dzień, czy noc - to bez różnicy. Wiem, że w każdej chwili mogę na Ciebie liczyć. Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo Cię kocham, jak bardzo ważna dla mnie jesteś. Chcę również, żebyś zawsze pamiętała jak wspaniałą jesteś osobą. Proszę, nigdy o tym nie zapominaj. Zresztą, ja nie pozwolę Ci zapomnieć. Wiedz również, że cokolwiek by się nie działo, ja zawsze będę przy Tobie. Tak jak Leon przy Violce. A wiesz dlaczego? Bo tak cholernie Cię kocham i nie wyobrażam sobie teraz mojego życia bez Ciebie. Ty wiesz, że mogłabym tak o mojej miłości pisać w nieskończoność, ale to, co jest między nami, niech zostanie między nami. Dzięki temu jest bardziej wyjątkowe <3
Marcioszku, kochanie, nie myśl, że o Tobie zapomniałam, bo wcale tak nie jest. Kocham Cię bardzo, bardzo mocno. Zawsze o tym pamiętaj. Jesteś moją Paruffką z pulpetem w środku <3
Wam wszystkim, moi kochani, chciałabym życzyć wszystkiego najlepszego z okazji świąt. Spełnienia Waszych najskrytszych marzeń, dużo zdrowia, szczęścia, miłości. Świąt spędzonych w rodzinnym gronie, smacznego jajka i wesołego Alleluja ;) Żeby te święta były magiczne ;*

Kocham Was, Wasza Diana <3

21 komentarzy:

  1. Zaklepuje kochanie ♥
    Pulpet time.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natalko, kochanie

      Chyba to, co powinnam tu napisać w żaden sposób nie będzie wyrażał ten komentarz. Nigdy nie byłam dobra w pisaniu własnych opinii. Choć nie powiem, uwielbiam motywować ludzi. Ciebie szczególnie, bo jesteś moim kochaniem. Najlepszym z najlepszych. Zawsze jesteś i powinnam Ci być za to wdzięczna i jestem. Co ja bym bez Ciebie zrobiła? I proszę, nigdy więcej nie pisz, że coś zepsułaś, bo uwierz. To, co piszesz jest najprawdziwszym darem. Darem od świata. Uwielbiam zagłębiać się w twoje myśli, czytać twoje słowa, dowiadywać się czegoś nowego. A uwierz, z każdym Twoim rozdziałem jestem coraz bardziej wbita w ziemie i nie jestem w stanie nic powiedzieć. Nie potrafię sformułować prostych wyrazów, jakichkolwiek zdań. Mogłabym czytać to w nieskończoność i nigdy by mi się nie znudziło. Jesteś słońcem, która zawstydza każdą gwiazdę. Mleczną drogą w kosmosie. Czytałam słuchając The Fray - Kiss me, znasz? Wspaniała piosenka. Równie piękna co rozdział, uwierz mi.
      Chyba teraz powinnaś mnie poszatkować za to, że wcześniej nazwałam Dielette Leonettą. Chyba miałam zwidy, albo lekką ślepotę. Zawsze palnę jakąś bzdurę, a później jest mi wstyd za samą siebie - jak zawsze. Powinnam przestać pleść trzy po trzy, tylko zabrać się za poważne komentowanie tego cuda, poczynając od Dieletty, która.. powraca? Diego jest strasznym spryciarzem jeśli chodzi o sprawy z Violettą. Nie dziwie się, że Viola tak łatwo mu uległa - boska uroda mówi sama za siebie, ja bym brała zawsze i wszędzie - przepraszam za to xD Ponosi mnie ostatnio, a jeśli mowa o Panu Perfekcyjnym to już w ogóle nie umiem się pozbierać. Podobnie chyba ma Violetta. Cieszę się, że dała mu drugą szansę. Ale wiem, że Ty masz zupełnie inne plany, podobnie jak nasz Leon, do którego jeszcze dojdę. Myślę, że Diego nie należy do czarnych charakterów, ale jest zagubiony w miłości, cholernie zagubiony. Jak ja, kiedy byłam pierwszy raz w galerii i zgubiłam wyjście.. dobra godzina szukania, a ja kręciłam się bez celu w kółko, jestem idiotką. Ale wracając do Dieletty. Podoba mi się to, jak Diego traktuje Violette. Jest delikatny i czuły. Sprawia wrażenie najlepszego aniołka, a jednak.. pozory czasem mylą. Mam nadzieje, że będzie szczęśliwi koło innej pani.. Ty chyba dobrze wiesz jakiej, prawda?

      Usuń
    2. Mknąc dalej w morze pięknych słów, tuż za horyzontem pojawia się Lu i Natalka. Uwielbiam je. Są moim ulubionym duetem w serialu, albo raczej w czołówce ulubionych. Zimna blondynka i nieśmiała brunetka. Zakochałam się w tym połączeniu od samego początku. U Ciebie również możemy zobaczyć je od tej strony. Myślę, że Ludmiła ma w sobie ukryty problem. Chorobliwą zazdrość. Brak serca. Ale spokojnie.. każdy w końcu odnajdzie szczęście. Dajmy na przykład Natalię. Swoje szczęście widzi w Federico, który dba o nią jak mało kto. Skarb, a nie chłopak. Podoba mi się to, jak bardzo zmienił nastawienie do życia Natalii. Jak pokazał jej drogę do słońca, a przy okazji ją do niego zaprowadził. Broni ją na każdym kroku, zapewnia bezpieczeństwo, a na dodatek oddaje jej całe swoje serce. Są naprawdę uroczą parą. Sama słodycz, gdy się tak na nich spojrzy. Dziękuje, że pokazujesz mi Naderico. Zawsze ich u Ciebie ceniłam i to się nie zmieni, jasne? Dziękuje Ci kochanie.
      Jezu, no i jest Leonetta. Chyba muszę Ci się przyznać do tego, że ich ostatnio strasznie polubiłam. Są promyczkiem w twojej główce. Ja wiem jak bardzo ich uwielbiasz i cenisz. Miłość, która panuje pomiędzy nimi w serialu nie może być porównywana z tą w twoim wykonaniu. Opisujesz ich z taką pasją i zaangażowaniem. Aż widze te dzikie płomyczki szalejące w twoich oczach i szeroki uśmiech, kiedy tylko widzisz ich szczęśliwych. Są dwiema połówkami serca, które nie potrafi żyć osobno. Zauważyłam też, że Violetta zachowuje się zupełnie inaczej w pobliżu Diego i zupełnie inaczej w pobliżu Leona. Tego nie da się opisać, bo słowa są zbędne. Ich losu już są przesądzone. Jeszcze chwilka, minimetr, a dowiedzą się, że tak naprawdę są tylko dla siebie. Nigdy nie zapomnę tej pary, tego bloga, to jak perfekcyjnie oddajesz uczucia.

      "Słyszał jej głos w śpiewie ptaków. Cichy, delikatny, melodyjny, a zarazem silny jak pierwszy powiew wiosennego wiatru. Niósł ze sobą radość i szczęście. Był odmianą po długiej zimie, która tak długo panowała w jego życiu. " - Padłam. Jesteś moim mistrzem w czystej postaci. Aniołem nad Aniołami. Szczytem góry. Bezkresnym oceanem. Natalko, kochanie, talencie. Kocham Cię, wiesz?

      Chyba powinnam Cię też przeprosić, że przychodzę do Ciebie tak późno, wybaczysz mi? Jestem tylko człowiekiem, a terminy nie są dla mnie. Zawsze zostawiam coś na koniec, a póżniej nawet nie umiem tego ubrać w słowa. Jestem beznadziejna. Za to Ty jesteś wspaniała. Proszę, nie mów inaczej, bo ja mam zawsze rację. Twój styl, twoja pasja, moja miłość. To na tyle. Chyba popadłam w te bagno jednak.. czy czarną dziurę.. nie pamiętam.

      Kocham najbardziej,
      Marcia, Peeta.

      PS: Piękny szablon, piękna muzyka, piękne cytaty, cudowny blog. <3

      Usuń
  2. Piękny rozdział!
    Cudownie piszesz, nie mów że jest okropny bo taki nie jest, jest cudowny <3
    Czekam na kolejny ;)
    Tobie również życzę wesołych i zdrowych świąt!

    PS.w wolniej chwili zajrzyj do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Czy ja żyję? Nie no co ty. W życiu. Umarłam i jestem w Niebie,bo na Ziemi nikt nie potrafiłby tak pięknie pisać, tak świetnie wszystko opisywać. Jesteś Aniołem. Istnym Aniołem. Nikim więcej. Oświecasz nas swoim zniewalającym blaskiem, wskazujesz drogę ku sensu życia. Czy zdajesz sobie sprawę ile pasji w Tobie drzemie, ile ty masz tego talentu w sercu? To nie pojęte. Dla mnie szczególnie. By w jednej osobie było aż tyle uczuć, tyle emocji, tyle światła. To nie możliwe. Jesteś jak ósmy cud świata i nic innego. Jesteś wszystkim, po prostu zawsze brak mi słów gdy tylko przeczytam Twoje rozdziały. Czy kiedykolwiek będą istnieć słowa tak wiarygodne, by Ciebie w pełni opisać? Wątpię.
      Jestem w Niebie. I zawsze się tam przenoszę tylko dzięki Tobie ♥

      Usuń
  4. Zajmę sobie miejsce, dobrze?
    Powrócę <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leosiu, Mośku, Mężu, Kochanie, Skarbie, Natalko, N********.

      Wiesz, w sumie nie wiem od czego, tak naprawdę zacząć. Tyle myśli, teraz krąży po mojej głowie. Tyle jest słów, które bym chciała przelać na klawiaturę laptopa. Chciałabym, ale nie wiem, czy będę, tak naprawdę potrafiła to zrobić. Zacznę może od początku, aby to wszystko trzymało się kupy. Albo nie. Zacznę tak, jak podpowiada mi moje serducho. Wiesz, co? Jestem już z Twoim opowiadaniem już czternaście rozdziałów. Tyle się już wydarzyło, tyle razy mnie zachwyciłaś i ujęłaś za serce. Znasz mnie bardzo dobrze. Znasz mnie, jak Leon Violettę i dobrze wiesz, że mnie trudno wzruszyć, a jednak Tobie się to udaje wiesz?
      Ostatnio, doszłam do wniosku, że jesteś moim osobistym malarzem, który maluje moje życie, swoim pędzelkiem. Swoją osobą sprawiasz, że moje życie jest inne, wiesz? To pół roku... Nawet nie wiem, kiedy tak naprawdę minęło. Jak to wszystko, szybko zleciało. Tyle czasu, a ja mam wrażenie, że Ty dopiero do mnie napisałaś na gadu i dopiero się poznajemy. A jednak tak nie jest, znamy się już naprawdę jakiś czas. I mam nadzieję, że tak razem będziemy trwać i trwać. Skoro u Ciebie w opowiadaniu, Viola dla Leona jest słońcem, to ty dla mnie jesteś moim Motylkiem. Motylkiem, który sprawia, że życie nabiera barw, wiesz?
      Nie przepraszaj mnie, Kochanie. Nie masz za co mnie przepraszać, naprawdę, Nie zawiodłaś mnie. Nigdy mnie jeszcze nie zawiodłaś, to ja prędzej zawiodłam Ciebie, tak naprawdę. Ale nie o tym mowa teraz. Widzę, że jesteśmy podobne, Obie uważamy, że zawodzimy siebie... Ale przecież, tak naprawdę, chyba nie jest, tak?
      Kochanie Moje, dziękuję Ci za kolejną, już chyba czwartą, czy piątą dedykację na Twoim blogu. Dziękuje. Nawet nie wiesz, ile sprawiasz mi tym wszystkim radości. Tak, jak wspomniałaś, to co jest między nami, wiemy tylko My, dlatego nic więcej nie napiszę. Resztę zostawię dla Siebie. Dla nas.

      Rozdział.
      Tak naprawdę. Ludzie byli i będą egoistami. Ale ja zawsze uważałam, że egoizm ludzki, w kilku przypadkach jest czymś spowodowany, że nic nie dzieje się bez przyczyny. I jak wspomniałaś. Ludzie boją się bólu. Ludzie boją się cierpienia. Dlatego, bardzo często, robią wszystko, aby od tego wszystkiego uciec, ale mimo wszystko, nawet, gdybyśmy starali się, najbardziej na świecie, to i tak od tego wszystkiego nie uciekniemy. Po prostu się nie da. Musimy być przygotowani na to, że jeśli kiedyś oddamy komuś swoje Królestwo, to jego mury, które z pozoru były bardzo silne i trwałe, za jednym zamachnięciem, jednym uderzeniem, mogą zostać zburzone. A wtedy nie zostaje nic. Zupełnie nic. Tylko porozrzucane ruiny, które już nie będzie tak łatwo odbudować na nowo. Będzie potrzeba wiele lat i bardzo dobrego budowniczego, aby odbudował nasze Królestwo. Bo nie wszystko da się naprawić od razu. Bardzo często, w wielu przypadkach, potrzeba czasu - dużo czasu.

      Violetta i Diego. Diego i Violetta. Niby razem, a tak naprawdę osobno. Ich związek opiera się na kłamstwie i wzajemnych oszustwach. Przez większość czasu otaczały ich same kłamstwa. Setki kłamstw. A teraz?

      Usuń
    2. Jest podobnie, tylko, że te kłamstwa zmniejszyły się, już nie są takie silne i nie otczają ich tak. Jednak nadal, ich uczucie, nie jest do końca prawdziwe. Nadal jest coś, co powoduje, że ja nie potrafię uwierzyć w szczerość tego związku. Nadal siebie okłamują. A w szczególności Violetta. Viola, darzy uczuciem Diego, jednak, to nie jest, tak silne uczucie, jakim darzy nadal Leona. To uczucie jest niepokonane, nic, ani nikt nie jest w stanie pokonać tej niezwykłej więzi, nawet jeśli ta dwójka jest osobno. Violetta o Leonie, nigdy nie zapomni. Zawsze jej serce, będzie grało w rytm jego imienia. Zawsze. Od prawdziwej miłości się nie ucieknie. Diego, zmienił się, bo Violetta już nie jest marionetką w jego teatrzyku, już nie gra. Przedstawienie się skończyło. Kocha ją. Czuje coś do niej. Tylko czy to jest silne uczucie? Czy byłby w stanie na tym uczuciu zbudować silny, fundamentalny związek? Relacje, w których byłaby tylko prawda i szczera prawdziwa miłość? Nie do końca jestem tego pewna... Violetta dała mu drugą szansę. Tylko pytanie, czy on ją wykorzysta. Czy w momencie, kiedy Ludmiła bedzie potrzebowała pomocy, nie rzuci wszystkiego nie okłamie szatynki, byle tylko być przy swojej prawdziwej przyjaciółce? Co jeśli Diego stanie przed wyborem, kogo będzie musiał wybrać? Czy Diego wtedy na pewno wybrałby Violettę? Wspólny zamek Violetty i Diego, ma słabą konstrukcję i wystarczy jeden podmuch wiatru, Jedna burza, a cały zamek runie.
      Natalia. Zawsze jest warto marzyć i walczyć o nasze marzenia. Nie ważne, jak utopijne będą. Walczyć, dążyć do spełnienia ich zawsze będzie warto. Zawsze. Marzenia są po to, aby je spełniać, więc nic nie stoi na przeszkodzie. aby Naty spełniła swoje. Nic.. W sumie.. Stoi jedno. Jej wiara. Ona sama musi uwierzyć w siebie. Musi uwierzyć, że jest w stanie osiągnąć sukces, że byłaby stanie wygrać przesłuchanie i dostać główną rolę w przedstawieniu. Ale musi tylko uwierzyć. A może aż? Czasami. Nasza niewiara, komplikuje wszystko i sprawia, że nasze marzenia oddalają się od siebie. Dlatego Naty musi uwierzyć. Nie może też dać się zniszczyć Lu. Musi jej pokazać, jak bardzo jest silna ile w sobie ma siły. Energi.
      Lu.. Jak widać, ona też ma swoje słabości. kto ich nie ma? Tak naprawdę, każdego z nas, w bardzo łatwy sposób można zranić, złamać. To naprawdę łatwe. Zwłaszcza, że Lu zakłada maskę i udaje kogoś kim nie jest. Czasami musimy ją założyć, aby ukryć przed światem, jak bardzo słabi jesteśmy.. Lu się boi przed światem pokazać swoje prawdziwe ja. Swoje prawdziwe ja.
      Federio. Idealne wyczucie czasu, po raz kolejny. I znowu przekonujemy się. Jak bardzo ważna jest dla niego Naty. Broni ją, a ona dzięki niemu, przestaje się bać.
      Na koniec Leon.
      Jak on bardzo się myli, albo może sam siebie oszukuje? Violetta nie kocha nikogo innego. Violetta nikomu nie oddała swojego serca. Już od bardzo dawna serce Violetty, należy tylko wyłącznie do niego i należeć będzie. Nic tego nie zmieni. Nawet fakt, że Viola, aktualnie jest z Diego.
      Oni tak naprawdę, nadal piszą swoją wspólną książkę. Tylko, że teraz piszą ją osobno. Próbują się połączyć, aby móc ją pisać razem, ale za każdym razem, coś nie wychodzi.

      Usuń
    3. Coś im stoi na przeszkodzie. Kiedy się wydawało, że pokonali jakąś przeszkodę, pojawiła się kolejna, która uniemożliwiła im ponowne połączenie. Znowu nie mogli połączyć sił i napisać ostatniego rozdziału, swojej wspólnej książki. Ale, wierzę i myślę, że oni też oboje wierzą, że kiedyś będzie im znowu dane, dokończyć swoją książkę. Z Leonem jest, dokładnie tak samo, jak z Violettą. On o niej nie zapomni. Nie wyrzuci jej z serca. Po prostu jego miłość jest tak silna, że nie jest w stanie tego zrobić. Za dużo z nią przeżył, aby teraz miał ją wyrzucić ze swojego serca. Nie zapomni o niej nigdy. Uwielbiam, gdy oni są razem. Nawet wtedy, Kiedy wykonują najprostsze czynności. Oni zawsze mnie będą zachwycać. Kocham ich, gdy są razem, jak rozmawiają, jak Leon jednym gestem, jednym ruchem sprawia, że Viola się uśmiecha, jak się o nią troszczy, jak jej szczęście jest dla niego najważniejsze. To właśnie jest szczera i prawdziwe uczucie. To nie ulega wątpliwości. Temu nawet nie da się zaprzeczyć. Po prostu się nie da. Bo to widać, nawet jeśli milczą, to widać, wielką miłość, która ich łączy. To po prostu miłość. A raczej wielka miłość...

      Kochanie, to chyba tyle na dzisiaj. Tak myślę. Pamiętaj, nigdy nie wątp w swój talent, nigdy nie wątp, że potrafisz pisać. Dla mnie jesteś najlepsza. Fenomenalna. Niesamowita. Niepowtarzalna. Jesteś diamentem, który z rozdziału na rozdział szlifuje się coraz bardziej. Chociaż, czy tak piękny Diament, jak Ty, może być jeszcze bardziej oszlifowany? Jeszcze raz dziękuje Ci za te już 183 dni i czekam na kolejne, tak do 21 października. Ty mi zawdzięczasz wiele? To ile w takim razie ja Tobie, co? Nawet nie wiesz ile… Aż trudno to chyba pojąć.
      Kocham Cię, pamiętaj. Twoja Violetta, Agnieszka, Aga, Mosiek, Ciul, Gałgan, a nawet Agusia, Twoje Słoneczko, Twoja Kromka Chleba i co tam jeszcze sobie chcesz <3

      Usuń
  5. Diana
    Jejku, ale wspaniale jest móc przeczytać taki rozdział. Było ich aż tyle, ale ten chyba najbardziej mi się podobał. W pamięci zostają mi takie drobne elementy, które jak rozumiem mają nakierowywać w pozytywnym stopniu do poprawnego zrozumienia treści rozdziału. Mówisz że źle, a ja się śmieje, źle, tak, źle, pewnie, nie rozśmieszaj mnie już. Pierwszy akapit. Dzięki tobie zrozumiałam kilka rzeczy. Słowa potrafią zmienić punkt widzenia człowieka... Jesteśmy egoistami. Ranimy drugą osobę, ale chcemy ją ochraniać, i mimo wszystkiego co wydaje się z pozoru być złe, ta osoba nie ma złych intencji. Tak kocha tą osobę, i tak jej zależy, że jest jej ciężko myśleć o tym, że może w jakiś sposób zostać urażona. Martwimy się. Tak jest, zadajemy ostateczny cios, myślimy nad pewnymi sprawami, ale nie każdy cios jest zły. Może osoba atakująca wymierzy ostrze w siebie, i w ten sposób pozwoli osobie zagrożonej, kochanej przez nią, stać się szczęśliwszą, i przetrwać z tym, co ma, i z tym co udało jej się zbudować. Jej królestwem i jej miłymi, którzy mimo wszystkiego są dobrzy i kochający ją. Moje ulubione. Twój najlepszy rozdział który do tej pory napisałaś, przynajmniej to moje zdanie.
    Muzyka. Słowa piosenki do nas śpiewają ? Informują nas. Opowiadają historią naszego życia, dlatego tak bardzo je kochamy. Pozwalają przypomnieć o tym co było, co być nie może, albo jest. Lubię jak odnosisz się do poszczególnych fragmentów. Wyrażasz co czujesz, i jak jest.
    Nie dodam nic więcej, wiesz doskonale co sądzę i uważam, i wiesz jak jest.
    Żeby było lepiej.Dziękuję Ci. Słowa zmieniają wszystko.
    Marcela ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Najdroższa Natalko,
      mam ochotę Cię udusić, wiesz? Jak mogłaś napisać, że to cudo u góry jest złe? Że jest najgorsze? Jak?! Nie zgadzam się - i myślę, że nie tylko ja, ale my wszyscy. TO BYŁO CUDOWNE. I nie powinnaś myśleć, że jest inaczej, słyszysz?
      Druga sprawa. Przepraszam, że dopiero teraz przychodzę z tym właściwym komentarzem, ale jak sama wiesz miałam te egzaminy. Ale nie o tym. To Ty jesteś tutaj ważna. Dlatego jeszcze raz przepraszam i przechodzę do tego rozdziału, dobrze?

      Za co zawsze Cię podziwiałam? Ano za te wspaniałe, prawdziwe i jakże trafne przemyślenia, Twoje przemyślenia, którymi ubarwiasz każdy rozdział. Nie dość, że od początku były one na niezwykle wysokim poziomie, to jeszcze teraz - z rozdziału na rozdział - są coraz lepsze, naprawdę. Twój talent jest ogromny. Piszesz wprost niesamowicie, chociaż to i tak za mało powiedziane. Ale nie spoczęłaś na laurach. Wciąż pracujesz nad swoim stylem. I to widać. Teraz, naprawdę jest jeszcze lepszy, choć myślałam, że to już niemożliwe. Efektami Twojej pracy są wspaniałe opisy, piękne przemyślenia... Jest coś takiego w Twoich rozdziałach... mają w sobie jakąś taką magię. Są cudowne od początku, od pierwszej literki, do samego końca. Zawsze, gdy zaczynam czytać, któryś z Twoich rozdziałów, staję się częścią tego świata. Czuję się częścią tej historii. Nie patrzę na to, co oni przeżywają, ale wręcz przeżywam to razem z nimi. To niezwykłe. Niewiele osób potrafi tak pisać. Tak wspaniale, tak uczuciowo, tak mądrze. Tak bardzo docierać do serc, do umysłu. Ale Ty potrafisz właśnie tak pisać. A nawet więcej, robisz to fenomenalnie. Przekazujesz nam tyle wartości, o których zapominamy w codziennym życiu, a które przecież są tak istotne. Nie masz nawet pojęcia ile nas uczysz. Nie wyobrażasz sobie nawet ile dają mi Twoje rozdziały, jak bardzo cieszę się, gdy widzę, że pojawił się nowy. Jak bardzo czekam na kolejne. Ile piękna w nich widzę. Ile podziwu i zachwytu we mnie wywołują. Nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy ile mi ofiarujesz. A ja? Nie jestem w stanie dać Ci nic w zamian. Mogę Ci być tylko wdzięczna, ale to stanowczo za mało.

      Usuń
    2. Przepraszam, głupi blogger za wcześnie mi opublikował. Ale wracając...

      Pamiętasz, spytałaś mnie kiedyś o pięć moich ulubionych blogów. Pamiętasz, co Ci wtedy odpowiedziałam? Ja naprawdę kocham Twojego bloga i naprawdę zawsze był, jest i będzie jednym z moich ulubionych. Może oceniasz go tak surowo, bo jest Twój, może właśnie dlatego nie dostrzegasz w nim tego, co widzimy my wszyscy. Czyli ogromny talent autorki. Tak, o Tobie mówię. Jesteś naprawdę niezwykłą osobą i to widać nawet tutaj. W tym jak opisujesz emocje, a nawet każdy, najmniejszy, z pozoru nc nie znaczący, szczegół. To wszystko jest po prostu magią i tyle.

      Zaczęłaś od wpisu Vilu do pamiętnika. Niby jak zawsze, nie powinno więc nikogo to dziwić. A jednak za każdym razem są one inne. Wyjątkowe. Za każdym razem pokazują nam co innego, skupiają się na innym problemie. Dlatego zawsze mnie zaskakują. Zawsze pozytywnie. I uwierz, że one nigdy mi się nie nudzą i to nigdy nie nastąpi. Mogłabym czytaj je bez końca! To jedna z naprawdę wielu rzeczy, za które kocham tego bloga.

      Violetta i Diego. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że doskonale i bezbłędnie rozłożyłaś ich, dość zawiłą relację, na czynniki pierwsze. Pozwoliłaś nam zagłębić się w ich sytuację. Zrozumieć.
      Diego od początku był wobec niej nieuczciwy. Wykonywał tylko plan. Miał się nią zabawić, sprawić żeby zacierpiała. Jednak stało się coś czego się nie spodziewał. Chłopak, który nigdy, żadnej dziewczyny nie traktował poważnie - zakochał się. Nawet nie wiedział kiedy dziewczyna stała się dla niego tak ważna. I nie chciał jej stracić. Dlatego właśnie do niej przyszedł, dlatego właśnie prosił ją o wybaczenie. I ona dała mu drugą szansę. Jak zaznaczyłaś - każdy na nią zasługuje. Ja od zawsze jestem tego samego zdania.
      Natomiast Violetta nie jest z nim do końca szczera. W jej sercu, jej myślach wciąż obecny jest Leon. Nie wymazała go z pamięci i tak naprawde nigdy nie będzie w stanie to zrobić. Dlaczego? Odpowiedź jest banalna, a jednak w tej swojej prostocie - niezwykle trafna. Bo go kocha. I choć obdarzyła Diega jakimś uczuciem, obdarzyła go jakimś rodzajem miłości, to nie może się ono równać z tym, co czuje do Leona. Diego miał być tylko lekarstwem odskocznią. To, ze teraz czuje do niego coś więcej niczego nie zmienia, bo to i tak Leon jest na pierwszym miejscu i to się nie zmieni. Może wmawiać sobie, że jest inaczej, ale to nic nie da. Tak już jest. Jak trafnie zauważyłaś - przed miłością nie da się uciec.

      Natalia. Wcześniej nieśmiała i zamknięta w sobie osóbka. Żyjąca w cieniu Ludmiły. Spotkała tego jedynego (mówię tutaj oczywiście o Federico) i jej życie zmieniło się. Ona sama stała się odważniejsza, nabrała pewności siebie. Federico ją odmienił. Ubarwił jej życie, stał się jego nieodłączną i niezwykle potrzebną częścią. Sprawił, że jej życie zaczęło przypominać bajkę...
      Zawsze fascynowała mnie relacja Naty-Ludmiła. Bo jest ona naprawdę ciekawa. Nie jest do końca taka jak wydaje się na pierwszy rzut oka. Ludmiła porównana przez Ciebie do zabójczyni. Ale to porównanie niezwykle do niej pasuje. W pełni oddaje jej charakter. Lubi mieć przewagę psychiczną nad rozmówcą lub znęcać się nad swoimi ofiarami. Jest przekonana, że życie jest bezustanną walką i musi tak robić żeby przetrwać. Jednak jest tylko człowiekiem i gdzieś tam w środku też ma uczucia, o czym świadczy choćby to, że zabolały ją słowa Federico. Jednak czuję, że mimo wszystko i ona znajdzie kogoś, kto ją odmieni. Na lepsze. I znając Twoje zamiłowania do par (xD) zdaje sie, że wiem kim będzie ta osoba xD Ale nic nie mówię xD
      Federico obronił swoją ukochaną. Bo mimo, że Naty się zmieniła i nie jest już to nieśmiałą dziewczynką, to ta część niej wcale nie znikła. Wciąż gdzieś w niej trwa. A Ludmiła doskonale o tym wie i potrafi to wykorzystać. Jednak jest właśnie Włoch, który ratuje swoją księżniczkę z opresji. A teraz są coraz bliżej siebie. Nic tylko czekać na nich, tylko się nimi zachwycać. Bo to słodycz w czystej postaci. ♥

      Usuń
    3. I na koniec deser. Moi najwspanialsi. Ukochana Leonetta.
      To także Twoja ulubiona para i to widać. Wkładasz, w cały ten blog, ale nie można zaprzeczyć, że w nich najwięcej, mnóstwo pracy i serca. I to widać. Nie da się tego przeoczyć. Ja pokochałam ich już w serialu, już w pierwszym sezonie, właściwie od samego początku. I choć jak wiesz okropnie się niecierpliwię na trzeci sezon, to muszę przyznać, że ich relacja tam, a tu u Ciebie jest jak ziemia i niebo. U Ciebie jest o wiele głębsza. Jest tak cholernie prawdziwa. I niezwykle piękna. Cudowna, wyjątkowa. Niepowtarzalna. Magiczna. No, właśnie to jest prawdziwa miłość. Właśnie tak powinno wyglądać to uczucie. Jesteś mistrzynią, wiesz? ♥

      Leon. Ten chłopak - nie mówiąc o tym, że jest moją miłością od samego początku xD - jest najlepszym kandydatem do serca Violetty. Naprawdę, lepszego chłopaka nie znajdzie, bo lepszego nie ma. O takim można tylko pomarzyć, a ona ma go na wyciągnięcie ręki. Teraz są przyjaciółmi. Ale widać, że łączy ich coś więcej. Dużo więcej. On się o nią martwi, troszczy, opiekuje się nią. Zawsze przy niej jest. Czekał na nią tyle czasu. Nigdy jej nie oceniał, nie potępiał. Zawsze wysłuchiwał i rozumiał. Ona ubarwia jego dzień, przypomniała mu o ważnych rzeczach, o których zapomniał, sprowadziła z powrotem na właściwą ścieżkę, gdy zgubił się. Nadaje sens jego życiu.
      Ale był zmęczony i poddał się. Trudno go za to winić. Jednak teraz tego żałuje i gdyby mógł cofnąć czas i postąpić inaczej - zrobiłby to. Chce jej szczęścia, nawet kosztem własnego. Czy muszę coś dodawać? To chyba mówi wszystko. Ich uczucie jest niesamowite i jestem pewna, że nawet jeśli teraz w to nie wierzą, nawet jeśli myślą inaczej - ich uczucie przetrwa. A oni się odnajdą. Bo są sobie przeznaczeni. Od zawsze i na zawsze. ♥ Ludzie, jak ja ich kocham noo <3 Nawet nie wyobrażasz sobie jak ja kocham ich fragmenty u Ciebie. Czytam je po kilka razy i za każdym razem od nowa wszystko przeżywam. Kocham Cię za to, wiesz? ♥ Tyle radości potrafi u mnie wywołać zwykła scena. Ja na przyklad ta, gdy on, mimo, ze nie było to dla niego łatwe, odwzajemnił jej uśmiech. NAJCUDOWNIEJSI <3
      Wiedziałam, że zamierzasz wykorzystać do tego rozdziału "Verte de lejos". Na marginesie mówiąc, uwielbiam tę piosenkę. Oczywiście w wykonaniu Leona. Bo wersja Tomasa, najłagodniej mówiąc, nie może się z wykonaniem Leona równać, nie dorasta mu do pięt. Wiedząc o czym jest ta piosenka, bo moge się pochwalić, że jakąś tam znajomość języka hiszpańskiego se posiadam, mogłam się domyślić o czym będzie rozdział. Tak jak myślałam - Leon rozmyślający nad utratą Vilu, miłości swojego życia. I choć są one tak okropnie smutne to ja je kocham. Są one bowiem tak piękne, że uśmiechałam się jak głupia. Jednak mimo wszystko samym wykonaniem pozytywnie mnie zaskoczyłaś, zachwyciłaś. Jestem pod ogromnym wrażeniem. ♥
      Ostatnie wersy, nie dość, że są cholernie piękne, wręcz mogą wzruszyć, to jeszcze dają mi nadzieję. Daja mi do myślenia.
      Teraz Vilu jest gotowa o niego zawalczyć i wie, że któregoś dnia go odnajdzie. I ja jestem pewna, ze tak wlaśnie się stanie.
      Leon też uświadomił sobie, że popełnił błąd pozwalając jej odejść.

      Co to oznacza?

      Że mimo tego, iż Vilu i Diego wrócili do siebie, Leonetta jest bliżej siebie niż kiedykolwiek. Zbliżają się do siebie w niebezpiecznym tempie. I już jest za późno. Ani Diego, ani tym bardziej Lara już ich nie rozdzielą. Już nie staną im na drodze do szczęścia. Teraz, gdy Leonetta wszystko zrozumiała ich zejście wręcz wisi w powietrzu. Nie będę ukrywać, że liczę na kilka naprawdę uroczych scen z nimi w roli głównej <3

      I co jeszcze? Teraz pozostaje mi już tylko czekać. Wiem, ze warto będzie, nawet bardzo długo. Ale ja tak strasznie chciałabym już przeczytać ciąg dalszy. Dlatego, jeśli do tej pory nie zejdę na zawał z tych oczekiwań, spodziewaj się mnie tutaj na sto procent, gdy pojawi się kolejny rozdział.


      Weny, dużo weny. I mam nadzieję, że już niedługo zaszczycisz nas kolejnym rozdziałem. CZEKAM! <3
      Kocham bardzo
      Twoja Tyśka. ♥

      Usuń
  7. Ach, nie wiem, co powiedzieć, jak to zwykle ze mną. Ale to jedynie Twoja zasługa, to Twoje słowa sprawiają, że brak mi słów; że nie potrafię znaleźć epitetów, które mogłyby określić, jak wiele dają Twoje rozdziały, Twoje słowa, Twoje myśli. To wszystko jest ze sobą powiązane. To wszystko stanowi jedną całość. Kiedy powiążemy Twe niebywale mądre myśli z niesamowitym słownictwem, którym Ty operujesz, powstanie Twój rozdział. Dzieło, wręcz arcydzieło, które zapiera czytelnikom dech w piersiach.
    Z Twej głowy wychodzą bardzo prawdziwe przemyślenia. I dlatego śmiało można nazwać je nauką, dzięki której zyskujemy coś wielkiego. Uświadamiamy sobie, jak oddziałują na innych niektóre zachowania. Kiedy byłam mała, czasem starałam się zapamiętać jakiś ulubiony tekst czy też zachowanie któregoś z bohaterów jednej z bajek. W pewnym sensie chciałam brać przykład z takiej osoby. Tak właśnie jest w tym opowiadaniem, lecz tu, moim zdaniem, ważniejsze są czyny, myśli, błędy, które popełniają lub unikają postacie. Chcę brać przykład z niektórych bohaterów tego opowiadania. I nie tylko - chcę brać przykład także z Ciebie, ponieważ jesteś niesamowitą osobą.
    Proszę, nie mów, że był to najgorszy rozdział, ponieważ jest zupełnie inaczej. Według mnie w każdym następnym rozdziale jesteś coraz lepsza. Zdobywasz coraz więcej doświadczeń. Sama z pewnością się uczysz (wątpię, aby były to błędy, wątpię, aby Tobie zdarzało się je popełniać). To wszystko wspaniale widać, we wszystkim. Nawet ja to widzę, a wszyscy mówią mi, że jestem ślepa. I wiesz, to właśnie jest najpiękniejsze: jesteś coraz lepsza. Nawet jeśli ktoś, kto nie robi postępów startowałby z bardzo wysokiej pozycji, prędzej czy później osoba startująca z samego dołu, która robi postępy, prześcignęłaby tę osobę. Ty nie dość, że zaczynałaś z naprawdę wysoka, pniesz się coraz wyżej.
    Kochana, dziękuję Ci za ten rozdział. Zyskałam tak wiele, bardzo wiele. Nie powinnam i nie mogę oczekiwać od Ciebie czegokolwiek, a w Twych rozdział dostaję tyle wszystkiego. Kiedyś wspominałam o tym, że jesteś w pewnym sensie moją nauczycielką, pamiętasz to może? Chcę tylko powiedzieć, że jestem cała w skowronkach, ponieważ trafiłam na tak zdolną nauczycielkę, która naprawdę potrafi nauczyć, wytłumaczyć. Dziękuję Ci za to, że wyjaśniasz mi wszystko, wyjaśniasz zachowanie ludzi, wyjaśniasz ich samych, wyjaśniasz ogromny element życia każdego człowieka. To naprawdę wiele znaczy, ponieważ każdy znajdzie w Twojej opowieści pewną wskazówkę, a jeśli będzie to osoba inteligentna, skorzysta z niej. Wszystkie Twoje rady, które zawarte są w tej historii, mają w sobie pewnego rodzaju prawdę, która idealnie przedstawiona jest na losach bohaterów.
    Jeszcze raz dziękuję za ten rozdział. Przepraszam Cię, chciałam choć raz zostawić dłuższy komentarz, ech… ładny także by się przydał. Ty zasługujesz na tylko takie.
    Hania

    OdpowiedzUsuń
  8. Droga Natalko,
    w końcu do Ciebie dotarłam, należą mi się brawa. Albo powinnaś mnie zamordować, o - tu i teraz, bo jak widzisz po obserwatorach jestem tu od dość dawna, a dopiero teraz komentuję. Spłonę na stosie! ;.; Kiedyś na pewno, ale na razie postaram się jakoś sensownie skomentować, albo "niesensownie" wiesz, zależy od punktu widzenia ;D Ale, nie ważne, nie ważne.
    Teraz najważniejsze pytanie: Dlaczego dopiero teraz? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Może bałam się, że mój komentarz nie odda całego zachwytu, który ogarnia mnie po przeczytaniu każdego z rozdziałów. A może tego, że to spóźnienie jest tak karygodne i brzydkie, że nigdy mi nie wybaczysz? Nie wiem, jakiś powód był na pewno. Ale to teraz nie ważne :) Więc dlaczego akurat czternastka? Przecież każdy (czytałam gdzieś od 8?, nadrabiając oczywiście zaległości) napawał mnie zdumieniem, przyprawiał o szybsze bicie serca, jakieś poczucie bezgranicznego szczęścia, czasem zalewała falą niekontrolowanego smutku... Każdy! Więc co stało się przełomem? Może sama twoja osoba (cieszę się, że mogłam Cię poznać ♥), albo fakt tego, co wydarzyło się w czternastce. A o czym mowa? O tym za chwilkę, heheszki. (Pożyj w tej niepewności, huehue! ;D)
    Napisze teraz coś do notki pod rozdziałem, bo potem zapewne zapomnę, a akurat na to kukam: Kochana, jak możesz mówić, że ten rozdział był zły?! Nie wstyd Ci tak bluźnić? Pfff. On był genialny, taki, który przy pomocy zawartych w sobie słów wrył się w moje serce, w moją pamięć - bardzo głęboko. Myślę, że jego obraz już nigdy nie zniknie, zostanie gdzieś pod powiekami - przypominając to, co piękne, niepowtarzalne, jedyne. Utkwi tam jak cały blog, cała twoja twórczość. Twój talent ♥, i styl, o którym mogłabym się bardzoooo długo rozpisywać - zabrakło by mi pochwalnych epitetów na jego temat. Podoba mi się ta lekkość z jaką porusza się cała akcja, wszystko przechodzi tak płynnie, każdy wątek jest z czymś powiązany. A emocje, które się tu pojawiają nie są płytkie czy banalne, nie - one przywołują na myśl najprawdziwsze życie. Otaczający nas świat, ludzi. Wydaje mi się, że żadna postać nie jest u Ciebie idealna, żadna nie obejdzie się bez popełnienia chociaż jednego błędu, ale to właśnie jest tak cudowne. Przecież nie ma ludzi idealnych, tak? Każdy z Nas ma jakieś wady, jednak ma też zalety. Wtedy nie bylibyśmy ludźmi. Tak wspaniale to ukazujesz. Te wszystkie rozterki, całą miłość, zagubienie, przyjaźń, troskę, powiązanie, tęsknotę? To wszystko się zlewa, tworzy jedną, nierozerwalną całość - która pochłania mnie do reszty :)
    Co dalej? Także twój styl samego pisania jest bardzo dobry. Żadnych błędów, ładnie utworzone zdania, które mówią tak wiele, ale - nie ZA wiele. I to jest sztuka, przedstawić coś na tyle dobrze, by jednak nie przesadzić, nie przerysować konturu. Tobie się to udaje. Kłaniam się, rączki całuję, haha ♥
    Dobrze, w końcu pomijając krótki wstęp (serio -.-, po takim spóźnieniu powinien być przynajmniej dwa razy dłuższy), przejdę do samego rozdziału.
    Zaczynamy tradycyjnie od wpisu do pamiętniku - i powiem Ci, że mimo wszystko to jest bardzo ciekawy pomysł, a sama postać Violetty nie irytuje mnie tu aż tak (dziwne o.o Wybacz, nie przepadam za nią, ale ty i kilka innych osób powoli to zmieniacie ;D). I co mamy dalej, do Violetty przychodzi Diego. Chce ją przeprosić, wytłumaczyć, prosi o drugą szansę, czy jego intencje są szczere? Czy to kolejna z gier? A może jednak, w końcu sam przed sobą przyzna, że ją kocha. Chyba jako pierwszą osobę w życiu. Dla niej - zmienił się, nie chce już być tym złym. I Violetta mu wybaczyła, dała drugą szansę, ale jak długo... to przetrwa? Przecież wciąż jej umysł zajmuje jeszcze jeden chłopak... Leon?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie w tym fragmencie pojawił się wspominany prze zemnie wcześniej "przełom", bo kochanie... to było piękne, naprawdę, wiem, że to wiesz, ja to wiem, inni też, ale... Dieletta? Naprawdę? Płaczę, bo myślałam, że będzie coś z Diemiłą (zapowiadało się nieco), a teraz co? Diego kocha Violettę, tak? A ja jako osoba wrażliwa, z obsesją na punkcie kochanej Diemiłki, dałam upust łzom. Tak po prostu. Wybacz, że Ci o tym piszę, w żaden sposób nie chciałam Cię urazić. Po prostu moje serce cierpi. Ale ono głupie jest, nie przejmuj się :) Okej, ochłonę i lecę dalej.
      Już. Co mamy później? A no Naderico, bardzo ciekawa para, nie powiem. Która w twoich rączkach kochana (myślę, że tylko twoich), jakoś mnie nie irytuje. Mogę Ci nawet wybaczyć brak Naxi, tak. A to wszystko przez wspaniały styl i Natalkę, która przy Federico rozkwita, która naprawdę wydaje się żyć - pełnią życia, z daleka od Ludmiły. A co do Ludmiły (skoro już tutaj zawędrowałam) - to bardzo ciekawa postać jest, taka złożona - z jednej strony prawdziwa królowa śniegu, z drugiej dziewczyna wrażliwa, która sama nie wie czego chce - może się zagubiła? W tej całej nienawiści? Czy ktoś jej pomoże? Ktoś odnajdzie jej prawdziwe "ja"? Ty wiesz na kogo ja liczę, tak myślę przynajmniej. No nic, tak sobie marzę ;> Cieszy mnie to, że Federico stanął w obronie Natalii. Jest naprawdę wspaniałym przyjacielem, chociaż nie... zdecydowanie czymś więcej.
      I w końcu, Leonetta. Prawdziwa wisienka na torcie, zwieńczenie całego rozdziału. Kolejny paradoks, zaczynam ich lubić o.o Właśnie dzięki bloggerowi, dzięki osobom takim jak Ty :) (W każdym razie lepsze to od Dieletty - wybacz, wróg number one ;D) Bo tu u Ciebie, to całkiem inna historia jest, taka wyjątkowa. Widać tą miłość miedzy nimi, która cały czas gdzieś jest, przeplata się między ich dziejami. Są razem, a jednak osobno. Blisko, a jednak wciąż tak daleko. Bo wciąż tylko szukają, a muszą zacząć walczyć. Muszą! Bo wiesz co, taka miłość jak Ty nam tu opisujesz nie zdarza się dwa razy, trwa wiecznie. Musi, prawda?
      Dlatego ja z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń. "Jak to będzie?" - pytam. Kto odpadnie w tej podstępnej grze zwanej "miłością"? Co ona sama przyniesie? W końcu jest nieobliczalna i tak szeroka, że jeszcze nie raz zapewne Nas zaskoczysz. Czekam, bardzo czekam.
      Jesteś niesamowita, tak - pamiętaj o tym, dobrze? :) ♥ I pisz mi dalej, bo chcę już kolejny! Chce obserwować poczynania naszej grupki, zwłaszcza Diego i Ludmiły, bo ich kocham u Ciebie (ciekawe dlaczego, hym... hahaha ;D) Co przyniesie im świat?
      Dobrze, to by było na tyle. Jak na pierwszy raz chyba nie najgorzej, ale obiecuję, że będzie jeszcze lepiej. Postaram się ♥
      Żegnam się, weny życzę i dziękuje za komentarz u mnie - nawet nie wiesz jak wiele znaczył :), a także - kocham mocno,
      Edyta ♥

      Usuń
  9. Cześć, pamiętasz mnie? Zgadza się. To ja. Ta sama Julka, która jeszcze niedawno obiecywała, że postara się systematycznie wypowiadać. Nie wyszło? Niestety. Niebywale mi przykro. Czuję się zawiedziona własną osobą, jednak czasu nie cofnę. Choćbym nie wiem, jak chciała. Myślę, że zwykłe słowo, jakim jest "przepraszam", nie jest w stanie wyrazić mojej skruchy. Jesteś niesamowitą dziewczyną, zawiodłam cię. Zawsze tak jest. Wszystkich zawodzę. Może całkowicie się usunę? Dlaczego mam sprawiać przykrość osobom, na których tak bardzo mi zależy? Nie. Nie zrobię tego. To bezcelowe.

    Natalko, dziękuję. Każde twoje słowa jest dla mnie pełne magii. Wszystkie twoje historie są nieprawdopodobnie dobrze napisane. Pytanie: jak ty to robisz? Jesteś jeszcze młodą dziewczyną, nieprawdaż? Twój styl pisania wybija się ponad wszystko inne. Czyni cię wyjątkową. Tak. Taka właśnie jesteś.

    Twoje opowiadanie nieco różni się od innych, violettowych historii. Zawiera inne, tak odległa dla zwykłego v-lover wątki. Tak, v-lover. Biorę pod uwagę również męską część publiki tego serialu. A uwierz mi, takowa istnieje.

    Brak Naxi był dla mnie z początku niesamowitym ciosem, zważywszy na to, że jest to moja ulubiona para, jednak szybko zrozumiałam, że nie wszystko musi być takie same, monotonne. Taka odskocznia często jest dobra. A Natalia i Federico tworzą naprawdę ładną parą, i gdyby nie Maxi to pewnie bym im kibicowała.

    Kogo jeszcze uwielbiam w twoim wykonaniu?
    Ludmiłę i Diego.
    Ta dwójka, na pozór tak różniąca się od siebie, jest niesamowita.
    Uwielbiam ich razem i osobno.
    Dobrych i złych.
    Nadają temu serialowi sens, który staram się odnaleźć.

    Dziękuję za to, że jesteś. ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Przed przeczytaniem tego komentarza skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż beznadziejność tego komentarza może zagrażać Twojemu życiu lub zdrowiu. Naprawdę jeśli chcesz nie czytaj ;)
    Przepraszam ♥ Nic lepszego nie przychodzi mi do głowy żeby zacząć moją żałosną wypowiedź.
    Przepraszam
    za to, że tak dawno nie komentowałam. Moja ostatnia wypowiedź jest pod rozdziałem z 9 listopada (wcześniejszy nick Violetta ♥) Tyle czasu? Szkoda słów ale wtedy zniknęłam z blogerra.
    Mam jakąś blokadę więc mój komentarz będzie jeszcze gorszy niż poprzednie - Przepraszam.
    O bohaterach nie napiszę tym razem nic, nie chcę pisać jakiś głupot - Przepraszam.
    Jedynie to co mam mądrego do przekazania jest to, że masz ogromny talent, bardzo przyjemnie się czyta Twoje opowiadanie i czarujesz słowami tworząc coś pięknego ;* ♥

    Pozdrawiam,
    Rachel ;*

    OdpowiedzUsuń