,,Chciałabym, aby to wszystko
było tylko snem, snem z którego mogę się obudzić. Otworzyłabym oczy, a wszystko
wróciłoby do normalności. Jednak wcale tak nie jest... Mamo, nawet nie wiesz
jak bardzo mi źle, że nie ma Cię tu teraz ze mną, teraz, gdy jesteś mi tak
bardzo potrzebna. Ty na pewno umiałabyś coś na to wszystko poradzić, wiedziałabyś
jak mnie pocieszyć. Tak bardzo mi Ciebie brakuje... Wiem, że muszę być silna,
przede wszystkim dla Fran. Musi jej być teraz strasznie ciężko, zostawia tu
przyjaciół, chłopaka, całe dotychczasowe życie. Tak bardzo mi jej szkoda, nie
mogę patrzeć jak cierpi. Kocham ją, jest moją przyjaciółką, pierwszą osobą,
która wyciągnęła do mnie rękę, kiedy przyjechałam do Buenos Aires i byłam
zagubiona. Dzięki niej poczułam smak prawdziwej przyjaźni. Dam radę, jestem jej
to winna. Poza tym mam osoby, które mnie wspierają...tatę, Angie, Camilę, Olgę,
Ramallo, Fedrico, który właśnie przyjechał...i Diego..." - zamknęła
pamiętnik i przycisnęła go do piersi. Diego?
Czy mogę liczyć na Diego? Nigdy wcześniej nie musiałam liczyć na jego wsparcie.
Przecież tak naprawdę wcale go nie znam. Z Leonem byłoby zupełnie inaczej, on
zawsze był przy mnie, rozumiał jak nikt inny. Dość tego! - skarciła się w
myślach. Wiedziała, że teraz jest z Diego, to on jest jej chłopakiem. Nie
powinna myśleć o Leonie, z resztą on i tak jest z Larą. Ona była dla niego
tylko przeszłością. Jednak, czy on dla
niej też? - tej myśli pożałowała jeszcze zanim do końca do niej dotarła.
Nagle poczuła na sobie czyjś wzrok. Odwróciła głowę. Przy drzwiach stał jej
ojciec, który bacznie jej się przyglądał.
- Tato, coś się stało? -
zapytała, wkładając pamiętnik pod poduszkę.
- Nie nic kochanie, tylko Angie
opowiedziała mi o wyjeździe Francesci. Wpadłem zobaczyć jak się trzymasz.
Wszytko w porządku? - wszedł do pokoju i oparł się o biurko.
- Tak tato...znaczy nie. Jest mi
ciężko. Kocham Fran, to moja najlepsza przyjaciółka, zawsze była przy mnie,
wspierała mnie, a teraz mogę ją stracić... - dziewczyna wsunęła się głębiej pod
kołdrę.
- Skarbie, to, że Francesca
wyjeżdża wcale nie znaczy, że musicie zerwać kontakt. Możecie pisać maile,
dzwonić do siebie. Poza tym, jeżeli tylko będziesz chciała, w wakacje możemy
pojechać do Włoch, a wtedy się spotkacie. - German próbował pocieszyć córkę.
- Dziękuję tatusiu, jesteś
kochany. - wypowiadając te słowa mimowolnie ziewnęła.
- Nie ma za co słonko, zawsze
możesz na mnie liczyć. A teraz już lepiej pójdę. Powinnaś odpocząć,
przypuszczam, że ten dzień nie należał do łatwych. - skierował się w stronę
drzwi.
- Tato... - zaczęła.
- Tak Violu? - odwrócił się
i spojrzał na nią. Była taka delikatna,
chciał, żeby już na zawsze pozostała jego małą dziewczynką.
- Mogę Cię o coś prosić? -
wpatrywała się w niego tymi swoimi przenikliwymi oczami, które tak bardzo przypominały
mu oczy Marii.
- Oczywiście. - nie był w stanie
udzielić żadnej innej odpowiedzi.
- Przytul mnie. - uśmiechnęła
się. Podszedł do niej i objął, jakby chciał ją chronić przed całym światem.
- Śpij kwiatuszku. Tak bardzo Cię
kocham. - powiedział i pocałował ją w czoło.
- Ja Ciebie też. - to były jej
ostatnie słowa tego dnia, ponieważ już po chwili odpłynęła w piękną podróż do
krainy Morfeusza. Mężczyzna tylko jeszcze raz na nią spojrzał, po czym zgasił
światło i wyszedł.
Pokój nie był duży, ale za to
bardzo ustawny. Ściany w kolorze latte macchiato przyozdobione były czarno
białymi fotografiami. Pomarańczowe dodatki nadawały pomieszczeniu niezwykle
przytulny wygląd. Do jego wnętrza
wpadały tylko pojedyncze smugi światła, które przedzierały się przez zasłony. Ten
błogi spokój panujący w pokoju nagle przerwał dźwięk piosenki Destinada
Brilliar, którą Ludmiła ustawiła jej jako budzik, jakieś trzy miesiące temu. Dziewczyna
mimowolnie otworzyła oczy. Podniosła się i wyłączyła melodię dobiegającą z jej
telefonu. Pora na zmiany - to
stwierdzenie samo przyszło jej na myśl, wywołując szeroki uśmiech na jej twarzy
- zacznijmy od tej piosenki. Potrzebowała tego. Chciała dzisiaj wyglądać
inaczej. Mogła założyć ubranie, które sama wybrała, już nie musiała kierować
się dosyć dosadnymi wskazówkami blondynki. Podeszła do szafy i wyciągnęła z
niej beżowy, kaszmirowy sweter, jasne jeansowe rurki i szare baleriny. Udała
się do łazienki. Po dwudziestu minutach była gotowa.
- Kochanie śniadanie na stole! -
usłyszała wołanie mamy.
- Zaraz zejdę! - odpowiedziała,
po czym jeszcze raz spojrzała w lustro. Osiągnęła zamierzony efekt. Nie
wyglądała już jak ta sama Natalia. Jej włosy upięte były wysoko w luźny kok, z którego wychodziły
pojedyncze kosmyki jej ciemnych, niesfornych loków, a twarz pokryta była
jedynie delikatnym makijażem. Zrezygnowała z czerwonej szminki, której tak
bardzo nie lubiła, jej miejsce zajęła lekko brązowa pomadka. Rzęsy starannie
wytuszowała, jednak tak, aby nie osiągnąć nienaturalnego efektu. Jedno było
pewne - zmieniła się. Wyszła z pokoju i udała się do jadalni. Kiedy rodzice ją
zobaczyli zaniemówili z wrażenia. Na twarzy Leny natomiast pojawił się
promienny uśmiech:
- Świetnie wyglądasz. -
stwierdziła.
- Dziękuję. - odpowiedziała
Natalia. Komentarz siostry dodał jej pewności siebie.
Szła właśnie jedną z ulic Buenos
Aires nucąc pod nosem swoją ulubiona piosenkę. Promienie porannego słońca
delikatnie muskały jej twarz, a lekki wiatr rozwiewał włosy. Była taka szczęśliwa.
Gdyby rok temu ktoś powiedział jej, że jej życie będzie wyglądało tak jak
teraz, z pewnością by mu nie uwierzyła. Jednak to wszystko było prawdą.
Niedawno odzyskała siostrzenicę, ma wspaniałą pracę, którą tak bardzo kocha,
cudownych przyjaciół, na których zawsze może liczyć. Miała wrażenie, że nic
dzisiaj nie może popsuć jej humoru. Jednak jej cały idealny świat nagle runął,
obrócił się w nicość. Jej oczy ujrzały dwójkę ludzi wchodzących do Studio.
Obydwoje roześmiani, było widać, że dobrze bawią się w swoim towarzystwie. Po
prawdzie nie trzymali się za ręce, ale jak na dwójkę przyjaciół, dzielący ich
dystans był stanowczo zbyt znikomy. Pablo był jej przyjacielem odkąd pamiętała,
zawsze był przy niej, w każdej sytuacji mogła na niego liczyć. Wiedziała, że on
ją kocha. Ona też go kochała, tylko w inny sposób...kochała go jak brata. Ale,
czy na pewno? Tak przynajmniej myślała. Dlaczego więc widok jego i Jackie razem
tak bardzo ją zabolał? Czy jej stosunek do niego mógł się zmienić? Łza spłynęła
po policzku Angie. Jednak szybko ją otarła. Nie chciała, żeby ktoś widział ją w
takim stanie. Wzięła kilka głębokich wdechów i pewnym krokiem ruszyła przed
siebie.
- Nata, Natalia! Szukam Cię od
rana. - blondynka podeszła do dziewczyny i stanęła na przeciwko niej.
- Czego chcesz?- zapytała z nutą
irytacji Natalia.
- Ja? Dlaczego zakładasz, że
czegoś od Ciebie chcę. Ranisz mnie tym słonko. Ja tylko planowałam dać Ci
szansę, żebyś do mnie wróciła i żebyśmy znów zostały przyjaciółkami. Nie
sądzisz, że to propozycja nie do odrzucenia? - zapytała, a raczej stwierdziła
blondynka.
- Nie, nie sądzę. Nie chcę już
dłużej być Twoją ,,przyjaciółką". Mam dosyć takiego traktowania. Jeśli nie
zmienisz swojego stosunku do ludzi, w końcu zostaniesz całkiem sama Ludmiła. -
tak długo czekała, żeby wreszcie zdobyć się na te słowa. W tym momencie
odniosła swoje małe zwycięstwo.
- Ja? Sama? Chyba nie wierzysz w
to co mówisz. Ludzie ustawiają się w kolejkach, żeby móc się ze mną przyjaźnić.
Piękna i zdolna - tak, taka właśnie jestem. A teraz spójrz na siebie. Myślisz,
że ktoś zechce zaprzyjaźnić się z Tobą? Rozmawiałaś już dzisiaj z kimś? Nie
oszukuj się, dobrze wiesz, że beze mnie jesteś nikim. - tymi słowami trafiła w
jej najczulszy punkt. Po tylu latach tej toksycznej przyjaźni blondynka dobrze
wiedziała jak ją podejść, odebrać jej pewność siebie, której i tak było
stanowczo zbyt mało.
- Daj jej spokój Ludmiła! Jesteś
głucha, czy jak? Nie słyszałaś co do Ciebie powiedziała? Czy może po prostu
boisz się stracić ostatnią osobę, która dostrzegała w Tobie jakąkolwiek
wartość? - Maxi mówiąc to chwycił brunetkę lekko za ramię, chcąc dodać jej otuchy.
I tak się właśnie stało. Na jej twarzy
zagościł uśmiech.
- Chyba żartujesz! Ja mam się
czegoś bać?! Twoje niedoczekanie. Poza tym kim Ty jesteś, żeby tak się do mnie
zwracać? A z Tobą moja droga jeszcze nie skończyłam. - słowa chłopaka wyraźnie
zbiły ją z tropu, jednak nie dała tego po sobie poznać. Obróciła się na pięcie
i odeszła.
- Wszystko w porządku? - w jego
głosie można było usłyszeć troskę.
- Chyba tak...tak myślę...tak.
Dziękuję. - dopiero teraz podniosła wzrok. Ich spojrzenia się skrzyżowały.
- Cieszę się. Nie przejmuj się
tym co mówiła, to zwykły stek bzdur i tyle. Dobrze, że jej się postawiłaś.
Lubię tę nową Naty... Lepiej już pójdę, Gregorio nie lubi, gdy spóźniamy się na
jego zajęcia. - powiedział, po czym skierował się w stronę sali. Nawet nie
wiedział ile znaczyło dla niej to co zrobił. Prawdopodobnie dla wielu ludzi, w
tym również dla niego było to zupełnie naturalne. Bezinteresowna pomoc - to
jeden z elementów jakich brakowało w jej relacji z Ludmiłą.
Cały dzień próbowała z nim
porozmawiać, złapać jakikolwiek kontakt. Jednak, zawsze gdy miała do niego
podejść, ktoś jej przeszkadzał. Najpierw Camila, potem Fran, a teraz Diego. Nie
miała im tego za złe. Zwłaszcza Francesce. W tym przypadku czuła się nawet
winna. Jej najlepsza przyjaciółka lada chwila wyjeżdża do Włoch, a ona nie
poświęca jej wystarczająco dużo uwagi. Jednak mimo najszczerszych chęci, nic
nie umie na to poradzić. Jej myśli ciągle krążą wokół jednej osoby, osoby jaką
jest Leon. Dlaczego nie może o nim zapomnieć? Dlaczego tak bardzo interesuje ją
jego zdanie? Czemu wciąż szuka jego bliskości? - te pytania wciąż ją nurtowały,
nie dając jej spokoju. Wiedziała, że...
- Violetta, co o tym sądzisz? -
głos Diego wydarł ją z jej własnego świata, w którym przebywała już przez
dłuższy czas.
- Ja...ja...sama nie wiem. -
odpowiedziała zdezorientowana.
- Czy Ty mnie w ogóle słuchasz?
Jesteś dzisiaj jakaś nieobecna. - spojrzał
na nią z wyrzutem.
- Przepraszam, to przez wyjazd
Fran. Boję się, że ją stracę. Nie chce, żeby nasz kontakt się urwał...jest mi
tak przykro. Nie wiem jak to się dalej potoczy. Czuję się trochę zagubiona. -
to co mu powiedziała było tylko częściowym powodem jej zamyślenia. Nie mogła wyjawić mu całej prawdy, nie
chciała go ranić.
- Nie przejmuj się, wszystko się
ułoży. - mówiąc to chłopak ścisnął mocniej jej dłoń.
- Mam taką nadzieję. -
odwzajemniła ucisk, jednak zdała sobie sprawę, że z jej strony jest to tylko
pusty, nic nieznaczący gest.
Ostatnia lekcja właśnie dobiegała
końca. Natalia jednak myślami była zupełnie gdzieś indziej. Odkąd przestała
przyjaźnić się z Ludmiłą ludzie zachowywali się w stosunku do niej zupełnie
inaczej. Byli dla niej mili, nie z obawy przed blondynką, ale dlatego, że doświadczali
tego samego ze strony dziewczyny. Dopiero teraz zaczęła sobie zdawać sprawę, że
jej była ,,przyjaciółka" wcale nie była przepustką do lepszego życia...ona
była przeszkodą. Zastanawiała się jak mogła tego nie dostrzegać, jak mogła być
tak ślepa. Nie chciała już o tym myśleć. To
przeszłość. - nawet nie wiedziała skąd to stwierdzenia pojawiło się w jej
głowie. Teraz wszystko będzie inaczej. Ona już nie jest tą samą Naty. Chciała
się zmienić. Wiedziała, że jest na dobrej drodze. Jej uwagę zwróciło zamieszanie,
które nagle zapanowało w klasie. Koniec
zajęć. - pomyślała
- Chwila! Jeszcze jedno. Na
tablicy ogłoszeń znajdziecie listę piosenek, które będziecie śpiewać na
przyjęciu, o którym mówił Wam wczoraj Antonio. Przy wyborze utworów i ich
wykonawców brałam pod uwagę przekaz utworów oraz Wasze indywidualne
predyspozycje. Mam nadzieję, że nie będziecie zawiedzeni. A teraz już
zmykajcie. - na twarzy Angie pojawił się uśmiech. Naty wyszła z sali i
skierowała się w stronę tablicy. Postanowiła jednak zaczekać, nie miała zamiaru
przedzierać się przez stojący przed nią tłum. Nagle dostrzegła znajomą twarz,
postać kierowała się w stronę Angie, która właśnie szła do pokoju
nauczycielskiego.
- Przepraszam, ale chyba musiała
zajść jakaś pomyłka. To niemożliwe, ale nie ma mnie na liście wykonawców partii
solowych. - Ludmiła była wyraźnie zirytowana tym faktem.
- Nie, jestem pewna, że wszystko
jest w jak najlepszym porządku. - głos nauczycielki był bardzo uprzejmy.
- Ale to niemożliwe, żeby ona
dostała solową partię, a ja nie! - rozwścieczona
dziewczyna wskazała ręką właśnie na nią. Nata stanęła jak wryta. Ja i solówka? - pytała sama siebie.
- Ludmiło, słuchaj! Nie masz
prawa oceniać innych. Jeśli przydzieliłam ją Natalii to znaczy, ze miałam ku
temu powody. Tak już jest, zarówno w życiu jak i na scenie ważna jest pokora, a
Tobie jej wyraźnie brakuje. Nie twierdzę, że brak Ci talentu, ale póki nie
nabierzesz do siebie dystansu, nie osiągniesz sukcesu. Przykro mi. - po tych
słowach Angie posłała brunetce uśmiech i zniknęła za drzwiami pokoju
nauczycielskiego.
- A Ty lepiej miej się na
baczności. - stwierdzenie, które padło z ust blondynki było pełne jadu.
Kiedy uczniowie zaczęli się
rozchodzić, wreszcie zdecydowała podejść do tablicy. Jej oczom ukazała się
zapisana kartka papieru. Pośród siedmiu piosenek, które były na liście,
znalazła ,,Entre tu y yo", a obok swoje imię i nazwisko. Nie mogła
uwierzyć własnym oczom. Wykonywała jedyną żeńską partię solową. Nawet o tym nie
śniła. To był tak ważny moment dla Studio, że wątpiła, w to, iż ktoś tak
przeciętny jak ona w ogóle będzie miał okazję pojawić się na scenie. Jednak los się do niej
uśmiechnął. Wiedziała, że nie może zawieść. Tylko,
czy dam radę? - jej brak pewności siebie dał o sobie znak w najmniej
odpowiednim momencie.
Violetta stała przy oknie, o
które wciąż rozbijały się pojedyncze krople deszczu. Deszcz w Buenos Aires był
niezmiernie rzadkim zjawiskiem. Może dlatego zawsze gdy padał czuła się nieswojo.
Nie mogła się nad niczym skupić. Myślała o występie z okazji dwudziestopięciolecia
. Miała podczas niego zaśpiewać aż trzy piosenki. ,,Ven y canta" razem ze
wszystkimi, ,,Hoy somos mas", gdzie miała być głosem prowadzącym i
,,Podemos" w duecie z Leonem. ,,Podemos"
- ten utwór przywodził jej na myśl tyle
wspomnień, przypominał o tak wielu wspaniałych chwilach. Leon skomponował go
właśnie dla niej. Po jej policzku spłynęła łza. Właśnie miała ją wytrzeć,
jednak ktoś ją w tym uprzedził.
Ahora
sabes que
Yo no entiendo lo que pasa
Sin embargo se
Nunca hay tiempo, para nada
Zza jej pleców doszły ją pierwsze słowa piosenki. Federico zawsze
wiedział jak poprawić jej humor. Odwróciła się i niezwłocznie dołączyła do
przyjaciela:
Pienso que no me doy cuenta
Y le doy mil y una vueltas
Mis dudas, me casaron
Ya no esperare
Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy
Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy
Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy
Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy
Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que siento
Todo, todo
Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que tengo
Nada me detendrá
Ahora ya no se
Lo que siento, va cambiando
Y si el miedo que
Abro puertas, voy girando
Pienso que no me doy cuenta
Y le doy mil y una vueltas
Mis dudas, me casaron
Ya no esperare
Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy
Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy
Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy
Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy
Y vuelvo a despertar...
En mi mundo
Siendo lo que soy
Y no voy a parar (No quiero parar)
Ni un segundo (No voy a parar...)
Mi destino es hoy (No, no, no)
Y vuelvo a despertar (No voy a parar)
En mi mundo (No quiero parar...)
Siendo lo que soy (No, no, no quiero parar...)
Y no voy a parar (No, no, no quiero parar)
Ni un segundo (No voy a parar...)
Mi destino es hoy (No...!)
Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que siento
Todo, todo
Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que tengo
Nada me detendrá
Muzyka była lekarstwem na jej każde zmartwienie, była
swojego rodzaju ostoją. Violetta wiedziała, że muzyka jest w niej, jest jej
częścią. Nic tego nigdy nie zmieni. -
pomyślała.
...........................................................................................................................
Chciałabym Was przeprosić za tak dużą ilość dialogów, która
znalazła się w tym rozdziale. Sama nie wiem jak to się stało :( No nic,
obiecuję, że postaram się, aby w następnej części było ich zdecydowanie mniej
:) Wybaczcie również, że tak długo musieliście czekać, ale ostatnio moja wena
zaczęła płatać mi figle. Potrzebowałam trochę inspiracji i tak się złożyło, że okazała
się nią być Natalia.
P.S.1 - Mam nadzieję, że tak bardzo się na mnie nie gniewacie
^^
P.S.2 - Tak jak obiecywałam poprzednim razem - rozdział jest dłuższy :D
Buziaki - Diana :*