poniedziałek, 14 października 2013

Capítulo séptimo - ,,Rompe tu laberinto" (,,Ven y canta")


Rozdział dedykuję mojej kochanej Ag.,
która zna moje prawdziwe imię ;)


,,Bywają w życiu momenty, które sprawiają, że czujesz się kompletnie bezradny i bezbronny. Cała bariera, która miała chronić Cię przed złem i cierpieniem, nagle pada. Obraca się w nicość. A Ty odczuwasz tylko to dręczące uczucie bezsilności, pożerające Cię od środka. Niszczące każdą cząstkę Twojego ciała. Jednak Ty, mimo wszystko musisz być silny. Sytuacja zmusza Cię do tego, żeby przybrać maskę. Maskę, która sprawia, że jeszcze bardziej się dusisz, tłumiąc w sobie te wszystkie emocje. Przez to wszystko tak bardzo szukasz samotności, bo wcale nie chcesz już udawać. Dopiero kiedy zostajesz sam, pośród czterech ścian, możesz tak naprawdę się otworzyć. Zamykasz się w pokoju i płaczesz, a razem z łzami wypływa na wierzch cały żal i smutek. Wtedy myślisz, że będzie lepiej, ale po kilku chwilach orientujesz się, że to tylko złudzenie. Wszystko wraca i to ze zdwojoną siłą..." - Violetta spojrzała na stos zużytych chusteczek leżących na szafce. Było jej tak źle. Czuła w sercu ogromną pustkę, której nie mogło wypełnić nic, nikt prócz niego. A on w tym momencie wydawał jej się tak bardzo daleki i nieosiągalny. Zupełnie jakby nie należał już do jej świata, pozostając przy tym głównym sensem jej życia. Zastanawiała się, czy to w ogóle możliwe. Odpowiedź niby była oczywista, ale zarazem tak trudna. Nie chciała już więcej nikogo zranić, ale nie chciała też sama cierpieć. Jednak wiedziała, że bez niego nie jest to możliwe...

Nie rozmawiała z nim już od tygodnia, od tamtego pamiętnego wieczora. Nie wiedziała jak się zachować. Zdawała sobie sprawę z tego, że jej zachowanie było nie na miejscu, ale nie miała wtedy na to wpływu. To był impuls, jeden moment, chwila zapomnienia. Stało się i już. Ot tak. On natomiast, po całym tym zdarzeniu najzwyczajniej w świecie, zupełnie bez słowa wyszedł. Jakby nigdy nic. Z jednej strony mu się nie dziwiła, był teraz z Jackie, nie chciał jej ranić. Z drugiej natomiast była trochę zdezorientowana. W prawdzie wyszedł, ale nie opierał się pocałunkowi, odwzajemnił go. Czy gdyby naprawdę ją kochał, postąpił by tak? - ta myśl wciąż nurtowała Angie. Wszystko to sprawiało, że sytuacja stawała się coraz bardziej skomplikowana. Z każdą kolejną sekundą mętlik w jej głowie był coraz większy. Sama nie wiedziała już co czuje. Niewątpliwie Pablo był dla niej kimś ważnym. Kiedy przy niej był czuła się bezpieczna, szczęśliwa. Na jego widok na je twarzy pojawiał się uśmiech. Znali się praktycznie od zawsze, wiedział o niej wszystko, znał ją lepiej niż ona sama. Zawsze pocieszał, wspierał w trudnych chwilach. Po śmierci jej ojca stali się sobie jeszcze bliżsi. Spędzali ze sobą więcej czasu. Pomógł jej przejść przez te trudne chwile. Tak bardzo go wtedy potrzebowała, potrzebowała wsparcia, silnych ramion, w które mogłaby się w tulić, kogoś kto pogłaskałby ją po głowie i powiedział, że wszystko będzie dobrze. A on właśnie kimś takim był. Był jej ostoją, światłem, które wskazało właściwą drogę. Poświęcał jej tyle uwagi, tyle czasu. Dawał jej nadzieję na nowe, lepsze jutro. Mówił, że z każdym nowym dniem, rodzi się nowa nadzieja, a czas leczy rany. I tak było. Było dokładnie tak jak mówił. Chociaż tak bardzo kochała ojca i tęskniła za nim, nauczyła się żyć dalej. To właśnie on ją tego nauczył. Pokazał, że ludzie tak naprawdę od nas nie odchodzą, bo na zawsze pozostają w naszych sercach. I to właśnie ta pamięć o nich sprawia, że nigdy nie musimy się z nimi rozstawać. To właśnie wtedy zrozumiała, że jest kimś więcej niż tylko przyjacielem, zbliżyli się do siebie. Poczuła jak zaczyna tlić się w niej uczucie. Uczucie, które z każdym dniem, stawało się coraz silniejsze. Jednak wtedy pojawił się on, German. Angeles zaczęła poznawać go na nowo, przekonała się do niego, a w pewnym momencie, sama dokładnie nie była świadoma w którym, jego również zaczęła darzyć uczuciem. To było kompletnie niespodziewane i niezamierzone. Po prostu się stało. Zmieniła swoje nastawienie wobec mężczyzny, zobaczyła w nim zagubionego człowieka, który wciąż nie umiał się w tym wszystkim odnaleźć, który pozostał sam z małą córeczką. Uznał więc, że najlepszym rozwiązanie będzie ucieczka, ucieczka od problemów, pozostawienie ich za sobą, daleko w tyle. Jednak w rzeczywistości, nie można było uciec od przeszłości, bo przeszłość wciąż jest z nami i w końcu i tak nas dogoni. I tak było również w jego przypadku. Wszystko co robił w pewnym momencie go dosięgło, całą prawda wyszła na jaw. A tego było dla niego za wiele. To wszystko go przerosło. Zagubił się. I to właśnie ją w nim urzekło, to, że poznała jego inną, wrażliwą stronę, stronę, która do tej pory była jej zupełnie obca. Jednak ostatnio  sytuacja znów przyjęła całkiem inny obrót, nabrała nowych barw. W tym przypadku przełomowym momentem było to, gdy zobaczyła swojego przyjaciela, Pablo razem z Jackie. Myślała, że jej uczucie względem niego, które wcześniej w niej się tliło, już wygasło. Nic bardziej mylnego. Ono tylko na chwilę przygasło, żeby to nagle wybuchnąć ogromnym płomieniem. Rozpalić się na nowo żarem. Tylko, czy nie było już za późno? Dlaczego doceniamy ludzi, dopiero wtedy, gdy ich tracimy?

To sobotnie przedpołudnie dłużyło jej się wyjątkowo niemiłosiernie. Została sama w domu. Rodzice i Lena wyszli na długo planowany seans do kina, a ona nie mogła z nimi pójść. Jak na złość musiała się rozchorować, właśnie dzisiaj. Mama przed wyjściem chyba ze sto razy pytała dziewczynę, czy, aby na pewno powinni iść, ale ta zapewniała ją, że tak. Nie chciała, żeby oni odmawiali sobie chwili wytchnienia po ciężkim tygodniu pracy przez jej nieostrożność. Wiedziała ile wysiłku kosztuje ich, zapewnienie jej i siostrze wygodnego życia. Może nie opływali w luksusach, ale zawsze miały to co było im potrzebne, nigdy niczego im nie brakowało. Natalia wiedziała jak wielkie szczęście ma, posiadając taką cudowną rodzinę. Byli ze sobą bardzo zżyci, wiele rzeczy robili razem, między innymi te sobotnie wyjścia do kina. Stały się już ich tradycją. Ale najważniejsze było to ogromne uczucie, które łączyło ich czwórkę w jedną wielką całość. To była miłość. Byli dla siebie, zawsze się wspierali, mogli na siebie liczyć w każdej trudnej sytuacji. A teraz tak bardzo ją dopingowali. Cieszyli się z szansy, którą dostała ich córka. Nie narzekali nawet wtedy, kiedy musieli w kółko słuchać tej samej piosenki w wykonaniu Naty. Mało tego. Oni wciąż ją chwalili. Cały czas.
Podniosła się z kanapy i powolnym krokiem ruszyła w stronę kuchni. Otworzyła lodówkę i wyjęła z niej karton niskotłuszczowego mleka. Teraz brakowało jej tylko płatków. Zajrzała do pierwszej szafki. Nic. W drugiej też. No pięknie. Chyba jednak będę głodować. - zaśmiała się w myślach. W tym momencie usłyszała dzwonek do drzwi. Dziwne. Nie spodziewała się dzisiaj żadnych gości. Na powrót rodziców również nie liczyła. Seans nawet się jeszcze nie zaczął. Podeszła do drzwi, aby je otworzyć. Jej oczom ukazał się ten piękny uśmiech, który ostatnio tak często widywała.
- Chyba czytasz mi w myślach. - uśmiechnęła się na widok torby z zakupami w jego dłoni.
- Pomyślałem, że przyda ci się towarzystwo. Poza tym, gdy jestem chory babcia zawsze przyrządza mi jedną z tradycyjnych włoskich potraw. - nagle przybrał zrezygnowany wyraz twarzy. - Ja niestety potrafię robić tylko risotto.
- Masz szczęście, bo tak się składa, że je uwielbiam. - chwyciła jego wolną dłoń i wciągnęła go do środka. Każdego dnia odkrywała w nim coś nowego. Coś co pozytywnie ją zaskakiwało. Usiadła na jednym z siedzeń znajdujących się przy blacie, obserwując sprawne, a przy tym niezwykle płynne ruchy chłopaka. Nie minęła więcej niż godzina, a wszystko było już gotowe.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakowało.
- Wygląda przepysznie. - włożyła do ust pierwszy kęs. - To jest przepyszne! Gdzie się tego nauczyłeś?
- Od dziecka lubiłem się przyglądać jak babcia gotuje. To stary rodzinny przepis, który trochę udoskonaliła. - zaśmiał się podając dziewczynie serwetkę.
- Dziękuję. - spuściła wzrok, a jej policzki zalały się rumieńcem. Zrobiło jej się głupio, że nawet nie zauważyła, że jest brudna. W jego towarzystwie nie zwracała uwagi na takie rzeczy, nie krępowała się. Dawał jej totalną swobodę bycia sobą. Ostatnio spędzali ze sobą wiele czasu, przez co niewątpliwie się do siebie zbliżyli. Nie miała pojęcia dlaczego ktoś taki jak on w ogóle spędzał z nią czas. Przecież miał tylu innych przyjaciół.  A on wolał wolne chwile poświęcić właśnie jej. Pomagał je przy piosence, odprowadzał do domu, a teraz jeszcze to. Nikt nigdy nie zachowywał się tak w stosunku do niej. Poza rodziną rzecz jasna.
- Znowu to robisz. - podszedł do niej i usiadł na przeciwko. Podniósł jej podbródek.
- Co znowu robię? - zapytała nieco zdezorientowana.
- Rumienisz się.
- Przepraszam. - wyjąkała.
- Chyba już ci mówiłem, że nie musisz mnie przepraszać. Poza tym nie o to chodzi. - zawahał się. - Po prostu wyglądasz wtedy tak uroczo... - ostatnie zdanie wypowiedział nieco ściszonym głosem. Jednak ona doskonale je słyszała. Dotarło do niej ze zdwojoną siłą. W tym momencie było ono analizowane przez każdy neuron jej mózgu. W pewnym sensie, nie do końca jeszcze wierzyła w to co usłyszała. Spojrzała ponownie w oczy chłopaka w celu potwierdzenia jego słów. I wtedy po raz pierwszy zobaczyła coś jeszcze, coś innego niż zwykła sympatia. Brunet delikatnie chwycił jej dłoń. Znów poczuła to przyjemne ciepło, które rozchodziło po jej całym ciele. Czuła je zawsze, kiedy jej dotykał.

Już jakiś czas temu dostrzegł, że coś się z nią dzieje. Wydawała się być jakaś nieobecna, rozkojarzona. Niby zawsze, gdy pytał, czy wszystko w porządku, ona uśmiechała się i odpowiadała twierdząco, ale on wiedział, że coś jest nie tak. Zapewniała go, że to tylko z powodu wyjazdu Francesci. Jednak on jej nie wierzył. Znał ją na tyle, żeby stwierdzić, że jest coś jeszcze, coś co przed nim ukrywa. Była przecież jego córką. A rodzice po prostu wiedzą takie rzeczy. Problemem natomiast było to, że pomimo usilnych starań, nie wiedział co to może być. Nie mógł już dłużej siedzieć bezczynnie, z założonymi rękami. Musiał coś zrobić.
Naprawiał ten motor już trzecią godzinę i wciąż nic. Normalnie poczekałby na Larę, ale nie dzisiaj. Dzisiaj musiał się czymś zająć, zając czymś swoje myśli. Myśli, które wciąż krążyły wokół jednej osoby. Cały czas miał przed oczami jej wizerunek, jej brązowe włosy, jej uśmiech i jej piękne, duże oczy... Wtedy, gdy przyszła na tor wcale nie chciał tego wszystkiego mówić, biorąc pod uwagę nawet fakt, że było to prawdą. Tak naprawdę jedyne, czego wtedy pragnął to wziąć ją w swoje objęcia i mocno do siebie przyciągnąć. Chciał znów poczuć jej delikatny dotyk, jej zapach, jej bliskość. Jednak nie mógł tego zrobić. Sytuacja mu na to nie pozwalała. Violetta była teraz z Diego, a on był z Larą. A ostatnim czego w tym momencie chciał to zranić dziewczynę. Była dla niego taka dobra, przy niej czuł się ważny, czuł, że wreszcie ktoś go docenia, wkłada w ich związek całe serce. Tylko, czy ja tak potrafię?- odpowiedź na to pytanie nasunęła się tak samo szybko jak ono. I w dodatku, wcale nie była taka, jaką chciałby aby była. Bo przecież nie da się kochać kogoś na siłę. Możemy próbować tłumić nasze uczucia, zachować je w środku, ale nigdy nie uda nam się oszukać naszego serca. A ono wyraźnie mówiło mu, że tylko jedna osoba jest w stanie sprawić, że będzie w pełni szczęśliwy.
- Leon, możemy porozmawiać? - chłopak nawet nie patrząc zorientował się do kogo należy głos.
- Oczywiście panie Castillo. - wstał i podszedł do mężczyzny. Chciał wyciągnąć w jego kierunku dłoń, ale kiedy tylko zorientował się, że jest ubrudzona od smaru, szybko porzucił ten zamiar. Schował rękę do kieszeni kombinezonu. - Słucham.
- Chodzi o Violettę...
- Obawiam się, że w tej sprawie nie mogę niczego zrobić. - szatyn nie zwykł był wchodzić innym w słowo, ale w tej sytuacji nie miał innego wyjścia. Nie był gotowy na rozmowę na ten temat, a zwłaszcza z jej ojcem.
- Proszę cię tylko o to, żebyś z nią porozmawiał, o nic więcej. Ty jako jedyny potrafiłeś do niej dotrzeć. Ja już nie wiem co robić. Ona ostatnio nie jest sobą. Proszę Cię... - German zawsze był osobą zdecydowaną, pewną siebie, stanowczą. A teraz? Teraz najzwyczajniej w świecie się bał. Bał się, że straci jedyną osobę, jaka mu pozostała, która była dla niego wszystkim. Leon nigdy wcześniej nie widział go w takim stanie.
- Zgoda, ale niczego nie obiecuję...

Uwielbiała spacerować. Wtedy najlepiej jej się myślało. Lubiła obserwować ludzi, ich zachowania, reakcje. Już jako dziecko była niezwykle ciekawa świata. Chciała go poznawać, zgłębiać jego tajemnice. Jednak to właśnie relacje miedzy ludzkie interesowały ją najbardziej. Człowiek jest istotą niezwykle skomplikowaną i złożoną, którą czasami trudno jest rozszyfrować. Camila często zastanawiała się nad jakimkolwiek sensem związków. Rozważała ich główne aspekty. Na podstawie obserwacji, dochodziła do wniosku, że w gruncie rzeczy, przynoszą same cierpienie. Bo weźmy na przykład taką Francescę i takiego Marco. Niby są świetną parą, idealnie się dogadują i dopełniają, ale co z tego jeśli ona musi teraz wyjechać? Albo na przykład Leon i Violetta. Kochają się, ale nie mogą być razem. Nie mówiąc już o jej związku z Broduey'em. Wtedy wciąż się kłócili, nie mogli dojść do porozumienia. Jeśli nie jedno to drugie i tak na okrągło. A teraz gdy są przyjaciółmi wszystko wydaje się być łatwiejsze. Mogą zawsze ze sobą porozmawiać, liczyć na siebie w trudnych sytuacjach, bez niepotrzebnego napięcia. Czy gra jest w ogóle warta świeczki? Czy nie lepiej byłoby nie plątać się w tak skomplikowane relacje? Dziewczyna coraz częściej o tym myślała. Jednak, wtedy pojawiało się kolejne pytanie. Czy bez drugiej osoby nasze życie miałoby jakikolwiek sens? I wtedy wszystkie dotychczasowe przemyślenie obracały się w drobny pył. Bo czymże było by życie, gdybyśmy nie mieli go z kim dzielić? Nie moglibyśmy się z niego w pełni cieszyć. Bo przecież my stanowimy tylko połowę, połowę całości. Chociaż nie chciała się do tego przyznać, nawet przed samą sobą, brakowało jej kogoś takiego. Patrząc na nią, na jej zachowanie mogłoby nam wydawać się, że jest inna od reszty dziewczyn. Twarda i samodzielna. Jednak to były tylko pozory. Pozory, które sama stworzyła, tylko dlatego, żeby nikt nie mógł jej zranić. Nikomu nie dawała przekroczyć pewnej granicy, granicy bezpieczeństwa. Wszystkich trzymała na pewien dystans. A wszystko to robiła, bo tak naprawdę, w środku, niczym nie różniła się od pozostałych. Pod ta twardą skorupą, ukrywała się niezwykle wrażliwa dusza. Osoba dostrzegająca piękno świata, obawiająca się przyszłości, kochająca muzykę. Problem natomiast tkwił w tym, że dotychczas nikomu jeszcze nie udało się do końca odkryć jej wnętrza. A ten, komu się to uda, niewątpliwie, będzie miał wielkie szczęście.

W życiu jest tylko jedna rzecz, której możemy być w stu procentach pewni. A mianowicie śmierć. Wszystko inne jest tak kruche i tak ulotne, że w jednej chwili może okazać się tylko złudzeniem. Wszystkie nasze nadzieje, marzenia, założenia mogą obrócić się w nicość. A wtedy pozostaje tylko szara rzeczywistość, która bez pewnego punktu odniesienia, jest w stanie doprowadzić nas do zguby. Bo niby jaki sens ma nasze życie, jeśli nie możemy czerpać z niego pełnym garściami?
Federico zamknął za sobą drzwi, po czy powolnym krokiem udał się do swojego pokoju. W tym momencie jego głowa, niemalże pękała od natłoku przeróżnych myśli. Dlaczego nic nie odpowiedziała? Dlaczego tak po prostu zmieniła temat? Może to za wcześnie? Może wcale nie była na to gotowa? A może wcale nie czuje tego co ja? - od kiedy opuścił dom dziewczyny, te pytania wciąż nie dawały mu spokoju. Był tak bardzo zdezorientowany jej zachowaniem. Myślał, że ona również widzi to pewnego rodzaju połączenie, które nawiązało się pomiędzy nimi, po jego powrocie, czuje ten przyjemny dreszcz, który on odczuwał zawsze gdy jej dotykał. To uczucie było dla niego tak nowe, tak odmienne. Co prawda wcześniej w jego życiu pojawiały się jakieś dziewczyny, jednak do żadnej z nich nie czuł czegoś takiego. Natalia była inna, niewątpliwie się od nich różniła. Co właściwie było w niej takiego wyjątkowego? Sam do końca nie był pewien. Może chodziło o jej niesforne, ciemne loki? Raz, kiedy śpiewała jeden z nich, zupełnie przez przypadek, zabłąkał się gdzieś na jej twarzy. Tak bardzo chciał móc go wtedy poprawić, schować go za jej ucho. Nie chciał jej jednak wystraszyć. A może chodziło o jej piękne, brązowe oczy, w które mógł patrzeć się bez końca. Czasami nawet łapał się na tym, jak bezwiednie, po prostu się w nie wpatrywał. Tak, niezaprzeczalnie zarówno jej włosy jak i oczy były wyjątkowe. Ale tym co najbardziej go w niej urzekło, było jej wnętrze. Była niczym nieoszlifowany brylant, który tylko czekał na to, aby móc świecić swoim pełnym blaskiem. A on tak bardzo pragnął być tym, który wydobędzie jej piękno na wierzch. Jednak, czy ona też tego chce? Do tej pory myślał, że tak... Lecz teraz? Teraz czuł się zagubiony. Jej dzisiejsza reakcja wprawiła go w zakłopotanie, sprawiła, że niczego nie był już pewien.
- Masz ochotę na gorące kakao? - głos Violetty sprowadził go na ziemię. Dziewczyna podeszła do łóżka, po czy zajęła miejsce obok chłopaka. On nic nie odpowiedział, tylko ciężko westchnął i wziął od niej kubek ciepłego napoju. - Ciężki dzień? - kontynuowała.
- Nawet nie pytaj. - upił łyk. Nie miał teraz siły, żeby o tym rozmawiać.

Siedziała tak już od dłuższego czasu. Czuła się taka zagubiona. Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. To co powiedział wprawiło ją w osłupienie. Z jednej strony miała ochotę skakać z radości, z drugiej natomiast bała się. Bała się, że coś im nie wyjdzie. A nie chciała go tracić. Teraz kiedy wreszcie znalazła osobę, która świetnie ją rozumie, która jest przy niej, która wspiera, nie mogła ryzykować. Poza nim nie miała żadnych innych przyjaciół. Gdy ,,przyjaźniła" się z Ludmiłą, wszyscy raczej trzymali się od niej z daleka. On był pierwszą osobą, która wyciągnęła do niej rękę. Tak wiele mu zawdzięczała, ale wciąż tak bardzo go potrzebowała. Wszystko działo się tak szybko. Tak, to prawda, że po jego przyjeździe bardzo się do siebie zbliżyli. Ale do tej pory myślała, że traktuje ją tylko i wyłącznie jak przyjaciółkę, albo nawet dobrą znajomą. A on nagle wyskakuje jej z czymś takim. Chociaż jeśli głębiej by się nad tym zastanowić, ona też coś do niego czuła. Pewien rodzaj chemii. W chłopaku było coś, co sprawiało, że tak bardzo pragnęła jego bliskości, jego dotyku. Dotyk. - przyjemne mrowienie, która czuła za każdym razem. Jednak myślała, że to wszystko jest tylko jedno stronne. Nawet w najśmielszych snach, nie marzyła, że jest chociażby cień nadziei na to, że on również może coś do niej czuć. Aczkolwiek, przecież to co powiedział mogło przecież nic nie znaczyć. Może to było tylko puste, nic nie znaczące stwierdzenie? Może po prostu żartował, a ja nie powinnam się tym przejmować?
- Jak tam? Lepiej się czujesz?- szybko odwróciła głowę. Lena stała oparta o jej biurko.
- Tak, zdecydowanie. - przytaknęła.
- Czułaś się bez nas bardzo samotna? - wiedziała jak poprawić Natalii humor. Zawsze, gdy było jej źle, umiała sprawić, że na jej twarzy znów pojawiał się uśmiech. Sprawiała, że zapominała o problemach i tak po prostu mogła być sobą.
- Nie aż tak bardzo. - spojrzała na siostrę. - Poza tym nie byłam sama. Przyszedł Federico... - ups! Powinna była ugryźć się w język.
- Ostatnio spędzacie razem dużo czasu...
- Daj spokój, tylko się przyjaźnimy. - nie wiedziała, czy to stwierdzenie do końca było prawdziwe.
- Ha! Coś ukrywasz. - blondynka od razu zauważyła nutę niepewności, która wkradła się do jej wypowiedzi.
- Nie...
- Naty! Powiedz, proszę, proszę, proszę! - podbiegła do łóżka i usiadła obok niej. Chwyciła jej dłoń w swoje ręce. Teraz nie miała już innego wyjścia, wiedziała, że nie da jej spokoju.
- Ale to naprawdę nic ważnego. Chodzi tylko o to, że dzisiaj coś powiedział. - zawahała się. - Powiedział, że kiedy się rumienię wyglądam...uroczo...
..............................................................................................

Jestem totalnie beznadziejna :'( Dzisiaj mijają dokładnie dwa miesiące od założenia mojego bloga. Chciałam napisać z tej okazji parta, ale się nie wyrobiłam. Mam w szkole taki natłok nauki, że czasami sama nie wiem jak się nazywam. Rozszerzona fizyka - nikomu nie polecam. Chciałam więc napisać wreszcie dobry rozdział, a wyszedł tragiczny. Chyba gorzej już być nie może. Zawiodłam na całej linii. Błagam Was o przebaczenie. Postaram się Wam to jakoś wynagrodzić. Mam nadzieję, że ta blokada jest tylko chwilowa.

P.S.1. Ag., wybacz, że dedykuję Ci tak kiepski rozdział, ale po Twoim ostatnim komentarzu, po prostu nie mogłam się powstrzymać. Totalnie mnie nim rozwaliłaś. Ty wiesz jak poprawić mi humor ;) Zawsze gdy czytam komentarze do Ciebie, robi mi się tak ciepło na serduchu, a na mojej twarzy pojawia się ogromny banan. Jeszcze raz przepraszam <3

P.S. 2. Nadal jaram się finałem drugiego sezonu ^^ Było tyle emocji. Tak bardzo czekałam na beso Leonetty i się w końcu doczekałam xD Popłakałam się ze szczęścia ;) No i oczywiście piękne piosenki, pocałunki innych par, występ Vilu i Germana. Było wszystko.

Wasza Diana ;***

14 komentarzy:

  1. Jezu! Ludzie! Wy musicie dodawać te rozdziały jak ja piszę swój? No błagam Was!
    Zadzieram kiecę i lecę, nawet nie patrzę.
    Ty Diana w ogóle jest powalona na całej linii. ,,Rozdział kiepski".
    Co z tobą?
    Nie, w ogóle nie przeszło mnie milutkie mrowienie, gdy czytałam o Naty i Fede,
    Nie, w ogóle nie współczułam Violce.
    Nie, w ogóle nie wzruszyłam się na wieść, że German chce ratować córkę.
    Nie, w ogóle nie martwię się o Leona.
    Nie, w ogóle nie rozumiem Angie.
    Jak czytałam ten twój rozdział to jakos zanikły te wszystkie pary z serialu i pozostali Naty i Fede. I koniec. Tylko oni i nie mogę uwierzyć, że ktoś mnie tak zrozumiał.
    Ba!
    Że zrozumiałam mnie jedna z najlepszych bloggerek!
    Sama nie wiem, co powiedzieć.
    Już wiem!
    Natalie łączmy się! ^^
    Xenia <3 ( też Natalka <3)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak skończyć pisać jeden komentarz i zacząć drugi. PRZY TYM SAMYM OPOWIADANIU! Ja to mam wyczucie, kiedy czytać czyjąś twórczość. Nie ma co. A rozdział, masz rację, był beznadziejny. W ogóle jak można coś takiego w ogóle opublikować?! Ale wiesz, zę to ironia, prawda? ;> Weź nawet nie bluźnij, dziewczyno, bo ci połowa (no, może 3/4) blogspota talentu zazdrości, a ty takie rzeczy wypisujesz!
    Mam jedno do powiedzenia przede wszystkim: walić Naxi, walić Femiłę, oni są tacy kurna uroczy, że się wzruszyłam! Roznosi mnie! Fede i Naty <3
    Jeszcze te reflekcje Federico. Ja go wystarczająco kocham w serialu, a w twoim opowiadaniu,... To już całkiem szaleję!!! Może mi odgarniać włosy za ucho, nie mam nic przeciwko, risotto też mi może zrobić. O czym ja w ogóle gadam? Weź, już całkiem mi odwaliło przez Ciebie :D

    Poza tym nie wiem, co mam więcej napisać! Dla mnie w tym rozdziale byli głównie Naty i Fede, chociaż i Angie się trafiła i jak zawsze cudownie napisana jej część, ale oni...

    Dobra, nie mam słów. Coś cudownego *.*
    Życzę duuuużo weny i risotto ugotowanego przez Fede (Rugg też może być)
    Carmen E.

    OdpowiedzUsuń
  3. Natalunia !
    Jezusie Kochany...
    Czytałam ten rozdział trzy razy... tak aż trzy albo tylko trzy. Za każdym razem byłam zachwycona i w ogromnym szoku, masz tak ogromny talent,to jak opisałaś uczucia Federico i Naty i całą ich sytuację jest wspaniałe, piękne. To Fede wyciągnął rękę do Natalii gdy zakończyła swoją "przyjaźń"z Ludmilą, nie wiedział co będzie ale spróbował i co? odkrył prwdziwą brunetkę, o pięknych oczach, włosach a co najważniejsze pięknym wnętrzu. W innym opowiadaniu chyba nie czytałabym o Fede i Naty ale u ciebie się po prostu nie da! Pokochałam ich od samego początku, to jak piszesz sprawia że muszę czytać, ze nie mogę tak po prostu ominąć rozdziału bez jakiegokolwiek pozostawienia po sobie śladu ;). German chce pomóc córce, to jest naprawdę wspaniałe, miłość ojca do córki, nie nadopiekuńczość tylko zwykła troska i to jest kochane ;). Zrobiło mi się żal Angie, naprawdę i nie rozumiem jej do końca, ale widocznie tak ma być xD.

    Wiem, nie popisałam się z komentarzem, ale ty wiesz dobrze że mnie się podoba okropnie to jak piszesz, jesteś wspaniałą bloggerką i osóbką, o której zawsze będę pamiętać ;**
    Kocham Cię i to jaka jesteś! Dziękuję za to opowiadanie i życzę dużoo weny i kolejnych miesięcy z nami, nigdy nas nie opuszczaj ! <3

    Twoja Maja siempre ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A tak bardzo nie chciałam przewijać w dół, bo wiedziałam, że zaraz się skończy rozdział ;( Ty i tak wiesz, że nie był kiepski i weź sobie z nas nie żartuj. (bo strzele focha jak tak będziesz pisała, a co :d oczywiście to był żart)
    Może najpierw zacznę od najważniejszego, a mianowicie od Federico i Naty.
    Natalia od zawsze żyła w cieniu Ludmiły i nie dziwię jej się, że tak zareagowała na znaki wysyłane od chłopaka. Boi się, że to coś więcej niż sympatia, a zarazem jakby tego pragnęła, potrzebowała. W końcu on pierwszy wyciągnął do niej pomocną dłoń.
    German tak martwiący się o swoją córkę i proszący Leona o pomoc, pierwsze widzę. Bardzo ciekawi mnie, co wyniknie z rozmowy Violetty i Leona. Mam nadzieję, że coś wskóra.
    Ciągle się zamartwia, płacze z jednego powodu. Bo nie ma przy niej jego. Chce go mieć przy sobie, ale boi się, że go zrani.

    Tak jak powiedziałaś "Myślała, że jej uczucie względem niego, które wcześniej w niej się tliło, już wygasło. Nic bardziej mylnego. Ono tylko na chwilę przygasło, żeby to nagle wybuchnąć ogromnym płomieniem. Rozpalić się na nowo żarem."
    Angie wciąż kocha Pabla i nigdy nie przestanie. Przyjaźń przemieniła się w uczucie, które wciąż rośnie. Zapewne boli ją widok przyjaciela wraz z Jackie, ale teraz nic nie może na to poradzić.

    No to chyba byłoby na tyle z mojej strony. To wszystko opisałaś tak pięknie, że nie mogę. Skąd ty masz taki talent?
    Najbardziej spodobał mi się j.w. opisany wątek Naty i Federico. To on mnie poruszył, tak dobrze go zrozumiałam.
    Wspaniały, genialny, oczarowujący rozdział.
    Pozdrawiam, Caro <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wy się chyba z Sarą zgadałyście, że dodajecie wasze fenomenalne rozdziały w nocy. Cóż, nie po raz pierwszy się na mnie mści wczesne chodzenie spać. ;D Po pierwsze, kochana, przestań pleść trzy po trzy, że jesteś beznadziejna. Tak, tak, pewnie, i co jeszcze? Diano! A może raczej - Natalko! Uwielbiam cię. Uwielbiam czytać twoje rozdziały, chyba już to mówiłam. Uwielbiam twój styl, uwielbiam twoje przemyślenia, aż mnie roznosi, jak to widzę. Uwielbiam Fede! Ktoś powiedział, że kobieta musi umieć gotować, ale to gotujący facet jest taki seksowny. Sama prawda. Zwłaszcza gotujący Fede, ach... O czym to ja? Niestety, nie mogę się wyróżnić spośród dziewczyn, mnie też wątek Naty i Federico urzekł najbardziej. Ja ich kocham, o tak, o: 'rozkłada ręce na półtora metra' Co mogę powiedzieć więcej? Pablangie. Uwielbiam tę parę, a sama jak ta głupia ciągle piszę o Germangie. Nie wiem, po co mi to. Powinnam brać z ciebie przykład. German martwi się o córeczkę, o pomoc prosi Leóna? No tego jeszcze nie było. Prędzej podejrzewałabym naszego Ojca Roku o ucieczkę od problemów np. na Grenlandię, albo od razu na Marsa. A tu - takie miłe zaskoczenie. Pytanie, czy Leoś podoła. Musi! Wiadomo, ze to on ma największy wpływ na Violetkę, on jeden może wreszcie ogarnąć tą dziwną istotę. Mam nadzieję.

    Czekam na więcej, zwłaszcza Naty. Pokochałam tą postać u ciebie. Oni z Fede się dopełniają, no. Gdzieś to było, że jeśli w koszyku pełnym owoców dwa jabłka spotkają się i dojdą do wniosku, ze pochodzą z jednego drzewa, wtedy rodzi się przyjaźń. Kiedy zaś spotkają się dwie połówki jabłka i uwierzą, że są tym samym jabłkiem, wtedy rodzi się miłość. Dobra, już przestaję filozofować.

    Kocham cię! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze Moja Kochana, jak ja Ci powiem beznadziejny, to dostaniesz ode mnie kopa w swój na pewno, piękny, zgrabny, zajebisty Tyłeczek i przestaniesz mi takie głupoty gadać. Zresztą, słoneczko, czy rodzice nie uczyli Cię, że nie wolno kałmać, a Ty mi tutaj kłamiesz, że rozdział jest beznadziejny, ej bo ja strzelę focha Forever i dopiero będzie :D
    Gratuluje Ci dwu miesięcznicy, życzę Ci weny i kolejnych genialnych rozdziałów :*
    A po drugie, bardzo dziękuje Ci za dedykację, ja naprawdę nie wiem, czym sobie na nią zasłużyłam. I wiesz, co Ci powiem, chyba jakaś telepatia nas połączyła w pewnym momencie, ale wszystkiego się dowiesz, jak przeczytasz mojego Parta, więc musisz jeszcze trochę poczekać, ale jak przeczytasz, to będziesz wiedziała o co chodzi :D
    A teraz przechodzę do rozdziału.

    Angie, zawsze przypominała mi Violettę, kręciła się koło dwóch mężczyzn, była niezdecydowana i teraz ma za swoje. Tylko jeśli chodzi o Germana, to dla mnie ona była nim po prostu zauroczona, czy zafascynowana, ale nie wydaje mi się, aby go kochała. W tej parze do miłości to daleka droga. I czy tak naprawdę German, kochał Angie? Też był niezdecydowany, też momentami sam nie wiedział czego chce. Natomiast Pablo, to inna bajka, on zawsze powtarzał Angie, że ją kocha, że jest dla niego ważna. Pablo był gotów skoczyć za nią w ogień, jednak Angie jakiś czas tego nie doceniała, nie widziała kilku istotnych, najważniejszych kwestii i Pablo powiedział dość. Związał się z Jackie, ale czy tak naprawdę ją kocha? Czy nie jest z nim tak jak w przypadku Leona, że próbuje wyrwać z serca, tą prawdziwą miłość, najważniejszą kobietę w życiu? Myślę, że tak właśnie jest. Pablo nie związał się z Jackie, nie dlatego, że ja kocha, dlatego, że chciał zapomnieć o Angie. Jednak ta dwójka tak łatwo o sobie nie zapomni, bo się kochają.

    Naty, kocham jej nieśmiałość i chwilę, gdy rumieni się przy Federico, a jeśli się rumieni, to znaczy, że nie jest obojętny jej. Gdzieś tam głęboko w serduszku, zaczyna coś do niego czuć, ale Naty ma taki charakter jaki ma i będzie robiła wszystko, aby to ukryć. Fede natomiast, w pewnym sensie jest bezpośredni, nie ukrywa się z tym, nie czai. Moim zdaniem dobrze, że wspomniał Naty o tym, że lubi, gdy się rumieni, tym wysłała jej sygnał, że nie jest mu obojętna, że jest dla niego ważna. Myślę jednak, że minie jeszcze trochę czasu za nim Naty pozwoli mu bardziej się do siebie zbliżyć. Wiemy jaka jest, ale niech Fede się nie poddaje, niech walczy, bo warto.

    Cami. Uwielbiam ją i to jak idealnie się maskuje. Niby jest twarda, a tak naprawdę w jej sercu panuje pustka i smutek. Potrzebuje miłości. Kogoś, kto sprawi, że bardziej uwierzy w siebie, że jeszcze bardziej uwierzy w miłość, że bardziej się otworzy. Cami nie może patrzeć na swoich przyjaciół i na to, że chwilowo w ich związkach się nie układa. Każda miłość ma inną historię, każda miłość może potoczyć się zupełnie inaczej. Czekam na kogoś takiego w życiu Cami.

    Zupełnie zaskoczyło mnie zachowanie Germana, nie spodziewałam się, że przyjdzie do Leona i poprosi go o pomoc, ale w jednym ma rację. Leon to jedyny człowiek, który potrafi dotrzeć do Violetty. On w jej oczu wyczyta wszystko. Violetta jest dla niej jak otwarta księga, z której mógłby czytać godzinami.
    Jest jeden problem. Leon popełnia jeden błąd. Myli się. On Larę rani bardziej będac z nią, nie kochając jej niż gdyby z nią zerwał. Lara, jest dla niego jak przyjaciółka, ale nie kocha jej. Bo on zawsze będzie kochał Violettę, taka jest prawda, to Violetta zawsze będzie dla niego tą jedyną, co by się nie działo.

    Na tym kończę swój bezsensowny wywód,który jak zwykle nie ma rąk, ani nóg. Eh, Ty piszesz takie Fenomenalne rozdziały, a ja takie komentarze. Wstyd mi za Siebie.
    Czekam na kolejny :*
    Całuje Cię mocno, Ag :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku... Komentarze tak długaśne, że mój przy nich będzie zapewne wyglądał, jak uboga krewna... No, ale nie mogę przejść obojętnie wobec takiego rozdziału.

    Jednak niestety muszę zacząć od mało przyjemnej rzeczy. Mianowicie strasznie, ale to naprawdę strasznie nie podoba mi się to, że się tak nie doceniasz! Piszesz jednego z najlepszych blogów, na jakie udało mi się trafić i jak czytam, że myślisz, że jesteś beznadziejna to mnie trzepie w środku! Kochana! Nigdy, ale to przenigdy! w siebie nie wątp. No to chyba tyle zażaleń...;p

    Co do rozdziału... No przepiękny, cudowny, maravilloso, wonderful i w ogóle! Violetta, brawa, że się ocknęła! lepiej późno niż wcale;p
    Angie... sama nie wie czego chce, jakoś mnie tak z deczka irytuje;p Niech sobie trochę pocierpi. Ponoć cierpienie uszlachetnia;p
    No i moja Naty i Fede ♥ Mówiłam już jak bardzo mi się podoba ta para? No wprost ich uwielbiam! Mam nadzieję, że to uczucie, które się między nimi rodzi, nie zostanie zniszczone... Na samą myśl robi mi się smutno
    No i na koniec chciałam Ci powiedzieć, że strasznie lubię to jak zaczynasz każdy akapit, a mianowicie chodzi o to, że nie piszesz na samym początku o kim będzie, tylko ujawniasz to po chwili! Uwielbiam zgadywać, kogo opisujesz;p

    Oczywiście, że czekam na kolejny!
    Buziaki;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Diana, naprawdę strasznie Cię przepraszam! Za każdym razem, gdy kończyłam czytać Twój rozdział, miałam coś do roboty. I tak sobie obiecywałam, że postaram się napisać komentarz później, może jeszcze trochę później, aż dodawałaś następny i... No i tak wyszło, że kompletnie zapomniałam o komentowaniu. Tylko czytałam i się zachwycałam, po czym ze zniecierpliwieniem czekałam na kolejną dawkę pięknie opisanych uczuć bohaterów. Przepraszam, naprawdę.
    Ale od dzisiaj biorę się za siebie i komentuję, bo przecież obok Twoich rozdziałów nie można przechodzić obojętnie, co to, to nie! Każdy zachwyca mnie coraz bardziej. Nie wiem, jak ty to robisz, że jak czytelnik już zacznie, to nie może skończyć. Te długaśne fragmenty pochłaniam tak szybko, że aż żałuję, że nie umiem czytać wolniej. Całkowicie zatracam się w tym, co się dzieje w Twoim opowiadaniu i gdzieś tak po dwóch pierwszych zdaniach pierwszego akapitu głos w mojej głowie mówiący "Zwolnij, bo nic ci nie zostanie na później!" cichnie. No tak, to wszystko przez to, że piszesz niesamowicie.
    Kurczę, jestem zażartą fanką Naxi, ale jak czytam o Naty i Federico, to aż się rozpływam. Co się w ogóle ze mną dzieje? Co te Twoje opowiadania robią z moim światopoglądem, Diana?! Ale tak na serio, to jestem zachwycona tym nowym parringiem. :) Oni są razem w opór słodcy! Po prostu nie mogłam się nie uśmiechnąć, gdy on powiedział, że jest urocza, gdy się rumieni. Niezaprzeczalnie jest. :) Jejciu, no ja normalnie ich kocham i mam nadzieję, że wreszcie odnajdą drogę do swoich serc.
    Violetta... Wreszcie przejrzała na oczy? Wreszcie zauważyła, że kocha tylko Leona, tylko i wyłącznie i nikogo innego? No i dobrze. Bo kurde, ileż można udawać głupią?! Przepraszam, poniosło mnie. :D Cieszę się, że już rozumie, kogo kocha. Ale chyba trochę się spóźniła. Tak samo jak Angie. Obie mają tendencję do ranienia osób, które darzą tym najpiękniejszym uczuciem, czyli miłością. Zaczynam myśleć, że to u nich rodzinne.
    German martwi się o Violettę? Jakież to słodkie! To, że przyszedł do Leona po pomoc świadczy o tym, że uświadomił sobie jedną rzecz, której wcześniej nie chciał dopuścić do świadomości - Leon ją kocha i rozumie jak nikt inny. Cóż, szkoda, że sam Leon nie chce się przyznać do tego, że kocha Castillo, ale może i on kiedyś przejrzy na oczy. Z niecierpliwością czekam na to, jak przeprowadzisz rozmowę Leona z Vilu. Na pewno wyjdzie Ci wspaniale, jak zawsze. :)
    Camila, Cami, słodka Cami... Te jej przemyślenia są takie prawdziwe. Bo rzeczywiście, miłość potrafi zniszczyć nawet tę najpiękniejszą przyjaźń, w miłości jest więcej cierpienia i niepowodzeń niż w przyjaźni, to uczucie lubi zwodzić ludzi za nos. Ale to nie zmienia faktu, że miłość ma sens, bo bez niej nasze życie nie byłoby życiem. Byłoby szare i nudne, pozbawione kolorów.
    Wiesz, u Ciebie w opowiadaniu ukazana jest miłość siostrzana między Natalią i Leną i bardzo mi się to podoba. :) Lubię czytać o tym, jak ta druga potrafi rozbawić Naty nawet w tych najsmutniejszych chwilach, bo przecież właśnie tak powinno być. Siostry powinny się wspierać i pomagać sobie.
    No, to chyba tyle. Mam nadzieję, że tym komentarzem jakoś Ci się odwdzięczyłam za te braki. Pamiętaj, że piszesz wspaniale i nigdy w to nie wątp. Nie mam już nic do dodania. Masz po prostu talent.
    Buziaki,
    M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Opowiem Ci coś. Coś w ogóle nie związanego z tym rozdziałem, a może związanego...Zdecyduj sama. A więc:
    Pewnego wieczoru, pewna dziewczyna o imieniu Karolina leżała już w łóżku. Jak każdego wieczoru włączyła telefon i postanowiła przeczytać po raz kolejny ten sam rozdział. Przeczytała go uważnie i z zapartym tchem. Doskonale wiedziała, że nigdy nie dorówna jego autorce. Nie dość, że prowadziła ona tak piękne opowiadanie, to jeszcze potrafiła napisać taki komentarz pod cudzą historią, że zwalał on z nóg. Karolina zazdrościła jej tego ogromnego talentu, który posiadała. Ona nawet nie potrafi napisać sensownego komentarza. Tak pięknego i dopracowanego jak to robiła Diana. Jednak gdy po raz kolejny przeczytała ten sam rozdział postanowiła, że nie może nic pod nim nie napisać. Wiele razy już tak robiła ale dzisiaj poczuła, że po prostu musi. Za jednym machnięciem palca zjechała więc w dół. Przy okazji mijała inne komentarze, Nie czytała ich. Wystarczyło, że zobaczyła kto jest ich autorem. Wiedziała już, że jej będzie najgorszy i na pewno najkrótszy. Jednak jeśli już postanowiła tak też zrobiła.

    Diano, nie chce mi się rozpisywać o nim tak szczegółowo jak moje poprzedniczki. Dla mnie już na to niestety za późna pora. A bardzo mi zależało, żeby jednak coś napisać, bo przecież sama od innych tego wymagam. Powiem Ci tylko tyle: Był wspaniały jak każdy zawsze i wszędzie, a ty sama powinnaś o tym wiedzieć najlepiej. Masz ogromny talent, którego nie jedna Ci zazdrości, w tym ja też. Nie wiem co mogę jeszcze napisać... Jesteś wielka! I tyle.
    Tak przy okazji bardzo by mi zależało, abyś zajrzała na mojego bloga. ( amor-amor-amor-leonetta.blogspot.com ) Chętnie przyjmę od ciebie jakieś poprawki lub pomoc.
    Dziękuję Ci, że dla nas piszesz! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. mój komentarz będzie krótki, bo dziś dosłownie padam :c
    polecono mi tego bloga, więc przeczytałam i nie zawiodłam się, a ty jesteś GŁUPIA, że mówisz jakaś ty 'beznadziejna'. Dobrze, że nie widzisz mojego wyrazu twarzy, bo przez ciebie mam kompleksy poziom hard, a ty z czymś takim?
    To, według mnie, jest dość emocjonujący rozdział. German jest bardzo słodki, no a Vilu... Vilu bardzo tu współczuję :c
    No i Naty i Fede, nie wiem czemu, ale czyta mi się o nich miło, mimo że szipuję Fedemiłę bardziej niż siebie i nestea, a o to bardzo trudno :3
    Pisz następny i nie bądź wobec siebie taka krytyczna, bo jesteś wspaniała, piszesz wspaniale i wszystko, co wychodzi spod twojej ręki nie może się nie udać, a ten blog jest tylko dowodem, kochana :)
    Pozdrawiam no i wypadałoby zaprosić cię też do mnie, na rozdział 1 http://vilu-diary.blogspot.com/ . Dopiero zaczynam, byłabym wdzięczna za opinię, krytyka wchodzi w grę :3
    Pozdrawiam,
    T. ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Diano, wybacz mi SPAM i głupi komentarz, ale nie mogę doczekać się nowego rozdziału xD
    To się popisałam xD
    Ale jak będę długo czekać, to znajdę na Ciebie namiary xD Gadu, poczta i Ci zaspamuje xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochanie, rozdziału nie będzie w tym tygodniu chyba raczej :( Przepraszam, ale nie mam czasu i nie dam rady go dodać, ale jeśli chcesz namiary to nie ma problemu xD Będę mogła uchylić rąbka tajemnicy ;)

      Usuń
    2. Kochana, wszystko jest na naszym blogu w zakładce kontakt. Przepraszam, że tak Cię informuje, ale wiesz.. Wszystko Ci wyjaśnię na gadu. Tam mnie prawie zawsze złapiesz xD

      Usuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń