Rozdział dedykuję Tears_in_Heaven,
której opowiadanie jest dla mnie inspiracją ;*
,,Czasami nawet nie wyobrażamy
sobie jak bardzo przewrotny jest los. Zdarza się tak, że osoby, które
wydawałoby się, nie odgrywają żadnej istotnej roli w naszym życiu, okazują się
być nam dużo bliższe, niż się spodziewamy. Jedna chwila, jeden moment może pokazać
nam jak wiele mamy z tą osobą wspólnego, jak wiele nas z nią łączy. Tak było i
w tym przypadku. Kiedy wczoraj zobaczyłam Natalię w swoim domu, byłam
zdezorientowana. Nie miałam pojęcia, co ją tu sprowadziło. Jednak kiedy tylko
zobaczyłam jej spojrzenie, wszystko zrozumiałam. W pewnym sensie, ujrzałam w
niej samą siebie. Była taka zagubiona, taka bezbronna... Tak jak ja, gdy
przyjechałam do Buenos Aires. Tak jak ja wtedy, ona teraz rozpoczyna nowy etap
w swoim życiu. Próbuje się w tym wszystkim odnaleźć i potrzebuje osób, które
jej w tym pomogą. Do mnie los się uśmiechnął, znalazłam takie osoby. Osoby, które nadały
mojemu życiu barw, które pokazały mi, że świat wcale nie jest taki szary, jaki
mógłby się na pierwszy rzut oka wydawać. Dlatego zamierzam jej pomóc. Chcę,
żeby Naty wiedziała, że może na mnie liczyć, że ma we mnie oparcie..." -
szatynka zamknęła pamiętnik, po czym wsunęła go do torby. Podeszła do szafki,
wzięła do ręki fotografię, która na niej stała. Przedstawiała ją i jej
przyjaciół. Po jej policzku spłynęła łza. Wiedziała, że miała ogromne szczęście
spotykając ich na swojej drodze. Dawali jej siłę, aby pokonywać każdą napotkaną
przeszkodę. Pokazali jej jak można cieszyć się życiem, ile radości można
odnaleźć w nawet najdrobniejszych rzeczach. Kochała ich. Niestety teraz
wszystko się rozpadało, Francesca lada chwila miała wyjechać. To właśnie
Włoszka jako pierwsza wyciągnęła do niej pomocną dłoń, dzięki niej poznała smak
prawdziwej przyjaźni. Znały się stosunkowo niedługo, bo przecież tylko półtora
roku, ale przez ten czas bardzo się ze sobą zżyły. Były dla siebie jak siostry.
Na domiar złego, Violetta powoli zaczynała rozumieć, że właśnie bezpowrotnie
straciła jedną z najważniejszych osób w jej życiu. Jeśli nie najważniejszą. - to stwierdzenie samo pojawiło się w jej
głowie. Najgorszy jednak był fakt, że straciła go przez własne błędy,
niezdecydowanie. Mimo wszystko on jednak zawsze był przy niej, zawsze służył
pomocnym ramieniem, potrafił ją pocieszyć. Nigdy na nią nie naciskał, wspierał
w trudnych sytuacjach. Czy tak właśnie
wygląda miłość? - tak, teraz była tego pewna, była pewna swojego uczucia. Tylko,
czy teraz nie było już za późno...?
- Violu, co jest? - głos Angie
wyrwał ją z rozmyślań.
- Angie... - dziewczyna nic już
więcej nie mówiąc, podbiegła do blondynki i mocno się w nią wtuliła. Łzy same
napływały jej do oczu. Nie mogła się powstrzymać. To było silniejsze od niej.
Wiedziała, że jej może zaufać, przy niej czuła się pewniej, mogła się przed nią
całkowicie otworzyć. Zawsze starała się ją zrozumieć. Była dla niej jak matka.
Zresztą nic dziwnego, były bardzo podobne. Angeles miała takie same oczy jak
Maria.
- Nie przejmuj się słonko.
Wszystko się ułoży. - pogłaskała ją delikatnie po włosach, na co brązowooka
nieco się uspokoiła. Przestała drżeć, a jej łkanie robiło się coraz cichsze.
- Dziękuję. Dziękuję, że jesteś.
- to chyba najpiękniejsze co można usłyszeć. Kobieta poczuła jak wzrasta w niej
duma i radość. Kochała Violettę, w końcu była jej siostrzenicą. Uwielbiała ją
za to jaką osobą była, za jej dobre serce. Serce, które odziedziczyła po matce.
Była taka podobna do Marii. Jej oczy zeszkliły się. Aczkolwiek nie były to
wcale łzy smutku, czy bólu. Były to łzy radości. Była wdzięczna losowi za to,
że postawił na jej drodze osobę jaką była Violetta. Cieszyła się, że po tak
wielu latach może w końcu być przy niej, móc ją przytulić.
Weszła do Studio, nogi coraz
bardziej odmawiały jej posłuszeństwa. Chciała odwrócić się i biec, jak najdalej
stąd. Wiedziała jednak, że nie może. Kochała śpiewać i tańczyć. Robiła to od
małego. Muzyka była dla niej niezwykle ważna. Prawie jak powietrze. - ta myśl sprawiła, że na twarzy dziewczyny
po raz pierwszy tego dnia, zagościł uśmiech. Zebrała się w sobie. Wykonała
kilka kolejnych kroków lecz, gdy tylko zobaczyła twarze pozostałych kandydatów,
straciła resztki pewności siebie. Widziała w nich lęk i przerażenie. W tym momencie poczuła jak oba te uczucia
ogarniają jej całe ciało, jego każdy, nawet najmniejszy skrawek. Te emocje były
dla niej czymś nowym, innym. Lena zawsze była raczej pewną siebie i swoich
umiejętności osobą, kiedy się czegoś bała, musiała mieć ku temu wcale nie błahe
powody. Dlaczego więc z każdą sekundą jej
niepokój wciąż wzrastał? Na to pytanie cały czas szukała odpowiedzi. Ta
jednak nasunęła się w najmniej spodziewanym momencie.
- To normalne, że się boisz. Te
przesłuchania są dla Ciebie bardzo ważne. Zależy Ci na nich. - Natalia mocno
uścisnęła dłoń siostry.
- Normalne, że się boję?
- Tak głuptasie. Ale nie przejmuj
się tak bardzo, bo zrobiłaś się blada jak ściana. Jeszcze chwilę, a mi tutaj
zemdlejesz. - wypowiadając te słowa brunetka serdecznie się uśmiechnęła, w celu
dodania siostrze otuchy.
- Naty, to nie pora na żarty! -
jeśli można byłoby zabić kogoś wzrokiem, Lena właśnie by to uczyniła.
- Wybacz, może to nie najlepszy
moment. - podrapała się po głowie. - Nie martw się, ćwiczyłyśmy to tyle razy,
że po prostu musi wyjść idealnie. Poza tym wiesz przecież, że jesteś świetna. -
przytuliła mocno siostrę. - Teraz muszę lecieć, bo inaczej spóźnię się na
zajęcia. Daj znać jak Ci poszło.
- Dzięki, nie wiem, co bym bez
Ciebie zrobiła. - odwzajemniła uścisk.
Po chwili już została sama. Włożyła słuchawki w uszy i puściła jedną z jej
ulubionych piosenek. Wyluzuj. -
próbowała jakoś uspokoić swoje myśli.
Czas dłużył się jednak
nieubłagalnie, z sali wychodziły poszczególne osoby. Na twarzach niektórych
malowało się wyraźne zadowolenie i duma, inni natomiast wychodzili ze
spuszczonymi głowami, przeklinając pod nosem. Lustrowała wzrokiem każdego po
kolei. Zastanawiała się jak będzie w jej przypadku. Były tylko dwie możliwości.
Mogła wrócić z tarczą jako zwycięzca, lub na tarczy jako przegrany. Na samą
myśl o drugiej perspektywie robiło jej się słabo.
- Lena Ramos! - teraz nie było
już odwrotu; nadeszła jej kolej. Udała się do klasy.
Stała już tak przez dłuższy
moment, oparta lekko o ścianę, przekładając między palcami zawieszkę swojego
wisiorka, wykonaną zresztą z jakiegoś drogocennego kamienia. Musiała wyglądać
interesująco, bo wzrok każdego przechodzącego chłopaka, przez dłuższą chwilę,
zatrzymywał się właśnie na niej. Nie sprawiało jej to jednak żadnego problemu,
było wręcz przeciwnie. Lubiła budzić zainteresowanie. Była świadoma swoich
atutów i podkreślała je. Tak było i dzisiaj. Włosy upięte miała w wysoki koński
ogon, lekko opadający na jej prawe ramię. Na białą bluzkę z rękawem trzy
czwarte włożyła czarne krótkie futerko. Długie, smukłe nogi zakryte były
ciemnymi dopasowanymi rurkami. Natomiast cały efekt dopełniały czarne szpilki.
Obserwowała każdego z osobna i
wszystkich razem. Wydawali się być tacy bezbronni i tacy bezradni. W pewnym
sensie bawili ją. Można by rzec wręcz, że była niczym drapieżnik, czerpiący
energię z lęku swoich ofiar. Napawający się ich strachem i zagubieniem. No cóż,
świat był bezlitosny, a oni musieli nauczyć się jakoś sobie z nim radzić, a
lepiej teraz niż później. W samolubnym
świecie, samolubni wygrywają. - to stwierdzenie nawet jej wydawało się
okrutne, jednak taka była prawda. Życie to ciągła szkoła przetrwania, więc, aby
coś osiągnąć, trzeba nauczyć się walczyć o swoje. W czym jak w czym, ale w tym
akurat, Ludmiła była mistrzynią. Była świetnie przystosowana i zawsze
otrzymywała to, czego chciała. Była urodzonym zwycięzcą. Były momenty, że nawet robiło jej się żal tych
wszystkich ludzi, którzy wciąż wierzyli jeszcze w dobro, sprawiedliwość,
przyjaźń i resztę tych niedorzecznych wartości, które rzekomo były tak ważne. Ona
jednak wiedziała, że liczy się tylko wygrana. Dlatego jak już wcześniej zostało
wspomniane, były to tylko momenty. Przez resztę czasu zaś po prostu ją
śmieszyli.
Nagle jej uwagę przykuło coś
zupełnie niespodziewanego. W zasadzie nie coś lecz ktoś. W tłumie rozpoznała
znajomą twarz. Powolnym, ale przy tym niezwykle eleganckim krokiem podeszła
bliżej.
- Czyżby nasza gwiazda wróciła na
stare śmieci? - w jej tonie słychać było wyraźną ironię.
- Tak jakoś wyszło. Wiesz jak
mówią, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Zmęczyłem się już trasą. Ciągłe
podróże, koncerty, spotkania z fanami potrafią nieźle dać człowiekowi w kość. -
nie pozostawał jej dłużny.
- Domyślam się, że musiało być Ci
ciężko. - jej mina wyraźnie zrzedła. Tak bardzo mu zazdrościła, tak bardzo
chciała wygrać, znaleźć się na jego miejscu. Jednak los zadecydował inaczej.
- Jeśli to wszystko, to muszę
lecieć. Mam coś do załatwienia, jeszcze przed przesłuchaniem. - posłał jej
jeden ze swoich uśmiechów i odszedł.
- To jeszcze nie koniec Federico,
to jeszcze nie koniec... - nikt tak po prostu, bezkarnie nie zbywa Ludmiły
Ferro. To było nie do przyjęcia. Sama nie wiedziała, czy to co powiedziała było
tylko stwierdzeniem faktu, czy raczej czymś w rodzaju obietnicy. Jednego była
pewna, w chłopaku było coś interesującego. Jego obojętność, a może nawet
pewnego rodzaju niechęć w stosunku do jej osoby była dla niej czymś innym,
niespotykanym. Był dla niej zagadką. Stanowił dla niej wyzwanie, a ona lubiła
wyzwania.
Naciskała przycisk już kolejny
raz i znowu nic. Tego było już za wiele. Nie wytrzymała. Zaczęła uderzać ręką w
automat. Raz, drugi i trzeci... Jednak nie przynosiło to żadnych skutków. Nie
zamierzała się jednak poddawać. Była zdeterminowana. Nigdzie się stąd nie ruszę bez mojej czekolady, tak łatwo mnie nie
pokonasz. - wiedziała, że tak łatwo nie da za wygraną. Zamachnęła się
kolejny raz. Niemal, że czuła zimno metalu pod swoją dłonią, jednak w ostatnim
momencie coś ją powstrzymało. Ktoś chwycił jej rękę.
- Czym aż tak bardzo podpadła Ci
ta biedna maszyna? - nie słyszała jego głosu od wczorajszego wieczoru. I
chociaż mogłoby to wydawać się dziwne, tak jakby się za nim stęskniła.
- Przepraszam, ja tylko... - była
zdezorientowana.
- Hej, przecież ja tylko
żartowałem. Nigdy nie musisz mnie przepraszać za takie rzeczy, pamiętaj. Emocje
są rzeczą ludzką. Jeśli się wkurzyłaś, na pewno musiałaś mieć ku temu jakiś
powód. Ten automat musiał nieźle zaleźć Ci za skórę. - wypowiadając ostatnie
zdanie przybrał śmiertelnie poważny ton, co sprawiło, że sytuacja jeszcze
bardziej ją rozśmieszyła.
- Tak, masz rację. Chciałam się
napić czegoś ciepłego...
- To o to chodzi, mogłem się
domyślić. - chłopak wykonał kilka lekkich uderzeń, po czym wybrał napój. Już po
chwili podał Naty kubek gorącej czekolady. - Proszę bardzo.
- Dzięki. - upiła łyk. - Z
mlekiem. Skąd wiedziałeś?
- Nie wiedziałem, zgadywałem. Sam
ją bardzo lubię i pomyślałem, ze może Ty też. - uśmiechnął się do niej. Lubiła
jego ciepły uśmiech, dodawał jej otuchy. To dziwne jak swobodnie czuła się w
jego towarzystwie. Mogła być przy nim sobą.
- Federico Pasquarelli! - głos
Gregorio oznaczał tylko jedno. Nadeszła kolej bruneta.
- Powodzenia! - rzuciła
dziewczyna, gdy chłopak zbliżał się do drzwi. On jednak nic nie odpowiedział,
tylko jeszcze raz na nią spojrzał i puścił do niej oko. Na policzkach Natalii
znów zagościły rumieńce. Natomiast jej wzrok zatrzymał się na plastikowym
kubku, wypełnionym do połowy, ciepłym napojem. Do połowy pełnym. - wielu ludzi w tym stwierdzeniu nie znalazłoby
nic nadzwyczajnego, jednak dla niej było bardzo istotne. Do tej pory dziewczyna
rzekła by, że naczynie jest do połowy puste. Ale nie, nie teraz. Teraz było do
połowy pełne. Dziewczyna sama nie mogła uwierzyć w to co działo się z nią po
tym jak odsunęła od siebie Ludmiłę. Wszystko zaczęło się układać. A ona sama
zaczęła dostrzegać w życiu nawet najdrobniejsze szczegóły, które okazywały się
znaczyć więcej niż na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Powoli uczyła się
żyć na nowo.
Widziała w jego oczach smutek, za
każdym razem kiedy na niego patrzyła. Próbował to ukrywać, jednak ona nie dała
się nabrać, za dobrze go znała. Nie mogła patrzeć na to jak cierpi, za bardzo
go kochała. Chciała coś z tym zrobić, jednak nie mogła. To uczucie bezsilności
wyżerało ją od środka, ogarniało jej całe ciało. Tak bardzo tego nienawidziła,
nienawidziła tej bezradności, bierności. Nie chciała go stracić, nie chciała,
aby cierpiał i sama też nie chciała cierpieć. Byli jeszcze tacy młodzi, ich
związek dopiero co na dobre się zaczął, z każdym dniem dowiadywali się o sobie
nowych rzeczy, odkrywali coś nowego, zaskakującego. Uwielbiała jego towarzystwo,
jego dotyk, jego bliskość... Tak bardzo
będzie mi tego brakowało. - nagle poczuła, że jej oczy robią się wilgotne
od łez. Jednak nie mogła się teraz rozpłakać, musiała być silna, dla niego, ale
też dla siebie. Wiedziała przecież, że niczego to nie zmieni, więc co za tym
idzie nie ma najmniejszego sensu, a może jedynie pogorszyć sytuację. A ta i tak
była beznadziejna. Wzięła trzy głębokie wdechy, w taki sposób, żeby chłopak jej
nie usłyszał. Uspokoiła się, ale tylko na zewnątrz. Przybrała maskę, która była
zupełnym przeciwieństwem jej uczuć. Tak, bo w tym momencie jej uczucia i emocje
były nie do opanowania, a ona tak po prostu dusiła je w sobie. Mimo tego ile ją
to kosztowało, ale robiła to dla niego. Spojrzała na niego po raz kolejny. Jego
wzrok natomiast spoczął na niej. Ten moment, ta chwila, w której ich spojrzenia
skrzyżowały się, tylko utwierdziły ją w tym, że Marco jest niewątpliwie tego
wart, wart całego jej poświęcenia. Chłopak przyciągnął ją mocniej do siebie. W
jego ramionach odnajdywała wszystko czego szukała, odnajdywała samą siebie.
Przyglądała się przesłuchaniom z
wyjątkowym zaciekawieniem. Bacznie obserwowała każdego z kandydatów. Jedni byli
pewni siebie, drudzy natomiast zagubieni, na twarzach niektórych malowało się
zadowolenie i radość, na innych niepokój. Każdy był inny, na swój sposób różnił
od pozostałych. Jednak niewielu z nich posiadało to coś, coś co niewątpliwie
wyróżniało go z tłumu, sprawiało, że był oryginalny, niepowtarzalny. A tylko
Ci, którzy to posiadali, mogli cokolwiek osiągnąć, spełnić swoje marzenia. Czy ja do nich należę? - to pytanie
wciąż nie dawało jej spokoju. Wszystkie jej myśli krążyły wokół niego. Sama
była już po przesłuchaniu. Zrobiła wszystko co mogła, tak bardzo się starała,
teraz pozostawało jej tylko czekać. Podczas występu była tak zestresowana, że
teraz nie była nawet w stanie obiektywnie ocenić tego jak jej poszło, co
sprawiało, że czekanie było takie trudne. Po raz pierwszy straciła kontrolę. Dlaczego tak bardzo się tym przejęła?
Dlaczego było to dla niej tak bardzo ważne? W gruncie rzeczy, sama nie była
pewna. Tak długo zastanawiała się nad odpowiedzią, która w zasadzie była tak
absurdalnie prosta. Kochała muzykę, stanowiła ona nieodłączna część jej życia. Za co tak właściwie ją kochała? Co tak bardzo
w niej uwielbiała? Na te pytania jednak już nie tak łatwo było udzielić
odpowiedzi. Było tak wiele rzeczy, które w niej ceniła. Nie była w stanie
jednoznacznie określić, co kocha w niej najbardziej. Nabór był szansą, żeby
wreszcie sprawdzić swoje umiejętności, to czy była dobra w tym co robi. Nogi
same się pod nią uginały. Nic zresztą dziwnego. Stała w tej pozycji już trzecią
godzinę, nie odrywając nosa od szyby. Dziwny odgłos dochodzący z jej żołądka
przerwał jej rozmyślania i przywrócił do rzeczywistości. Mam nadzieję, że nikt tego nie słyszał. Na jej szczęście tak
właśnie było, wszyscy byli zbyt zaabsorbowani egzaminami wstępnymi. Nie było też
szans na to, żeby dzisiaj wywiesili listy. Stanie tu i
czekanie, nie miało więc najmniejszego sensu. Tym bardziej, że z każdą kolejną
minutą głód coraz bardziej dawał jej się we znaki. Zważywszy szczególnie na
to, że nie miała w ustach nic od wczorajszego wieczora. Nie mogła jeść, ani
spać, była zbyt bardzo zdenerwowana. Najwyższy
czas wrzucić coś na ząb. - chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszyła się
z okazji posiłku. Wsunęła torbę na ramię. Kiedy przekroczyła próg Studio,
niespodziewanie, z kimś się zderzyła. Ten ktoś był od niej wyraźnie większy,
dlatego też wylądowała na podłodze.
- Przepraszam, tak bardzo Cię
przepraszam. Ja naprawdę nie chciałem, nie zauważyłem Cię... - chłopak zaczął
gorączkowo się tłumaczyć.
- Spokojnie, nic mi nie jest. -
Lena rozmasowała bolący łokieć, po czym przeniosła wzrok na bruneta.
- Ja spieszyłem się, zaraz mam
próbę... - kontynuował.
- Andres! Wszystko w porządku. -
jej głos sprawił, że na chwilę zamilkł. Jego wzrok powoli przeanalizował jej
całą sylwetkę, zatrzymując się na jej twarzy.
- Lena, to Ty! Nie poznałem Cię.
Zmieniłaś się. - wyciągnął w jej stronę rękę. Dziewczyna chwyciła jego dłoń.
Podniosła się z ziemi, lekko otrzepując spodnie.
- Aż tak źle wyglądam? - jej
pytanie wyraźnie go zdezorientowało. Zrobiło mu się tak głupio, że nawet nie
zauważył, że żartowała.
- Nie, nie. Wręcz przeciwnie...
- Wyluzuj, tak się tylko mówi. Jest
okej. - posłała mu promienny uśmiech, co sprawiło, że chłopak przybrał trochę
spokojniejszy wyraz twarzy. - Chyba się gdzieś spieszyłeś?
- Tak, tak. Mam próbę zespołu. To
ja już będę leciał. Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy.
- Ja też. Na razie! - zanim
odszedł odsłonił przed nią jeszcze szereg swoich śnieżnobiałych zębów. Chwilę
po tym zniknął gdzieś za rogiem korytarza. Lena spojrzała na swoją dłoń. Wciąż
jeszcze czuła dziwne ciepło, które przyjemnie rozchodziło się po jej całym
ciele.
Studio było już prawie puste. Egzaminy
dobiegły końca, a uczniowie i kandydaci rozeszli się do domów. Dla niektórych
dzień okazał się sukcesem, dla innych porażką. To straszne jak okrutny może być
los. W jednym momencie potrafi zrównać nasze marzenia z ziemią, obrócić je w
nicość. Taka jednak była kolej rzeczy i nic nie można było na to poradzić.
Tylko nielicznym uda się coś osiągnąć.
Rodzice od dziecka wmawiali jej,
że jedyną drogą do celu jest ciężka praca i wytrwałość. Tak też robiła. Zbliżał
się wieczór, a ona wciąż ćwiczyła. Co jakiś czas pozwalała sobie tylko na
kilkuminutowe przerwy. To było dla niej tak ważne. Właśnie dlatego wkładała w
to tyle serca. Jeśli popełniła chociaż jeden, nawet najmniejszy błąd, zaczynała
od początku. A, że zmęczenie, z każdą chwilą, coraz bardziej dawało o sobie
znać, pomyłki zdarzały jej się coraz częściej. Sprawiało to, że ona coraz
bardziej się denerwowała. Jeszcze raz spojrzała z rezygnacją na kartkę z
nutami, podeszła do biurka znajdującego się w sali położyła na nim nuty. Sama delikatnie
się o nie oparła. Nagle poczuła na sobie czyjś wzrok. Odwróciła głowę w stronę
drzwi. Federico stał oparty o ich framugę.
- Zaskakujesz mnie... - zrobił
kilka kroków w jej stronę.
- Czym? - na dźwięk jego głosu,
na twarzy Naty znów zagościł uśmiech. Sama nie wiedziała dlaczego działo się tak
za każdym razem kiedy był blisko. Ale tak było, a ona nie umiała nic na to
poradzić, zresztą nawet nie chciała tego zmieniać.
- Swoją determinacją. - stanął na
przeciwko niej i pochylił się, aby wziąć z biurka kartki, które ona, chwilę
temu tam położyła. W momencie, gdy ich ciała znajdowały się blisko, przeszedł
ją przyjemny dreszcz. On chyba też go poczuł. - Co Ty na to? - podszedł do
keyboardu i posłał jej pytające spojrzenie. Ona tylko pomachała potwierdzająco
głową. Już po chwili spod jego palców zaczęły wypływać dźwięki piosenki. -
Zamknij oczy, skup się na słowach, mają płynąć z Twojego wnętrza. - zaczęła
śpiewać.
Jeśli nie ma
nic do powiedzenia,
Ani nic do rozmawiania,
Nie trzeba tłumaczyć,
Jeżeli ochronisz wszystkie sekrety mojego życia,
I moje sny, to się dowiesz...
Jesteś jedyną piosenką,
Która zawsze opisuje,
Jak moje serce bije,
Każde słowo, każdy zapisek, który mi dajesz
Sprawia, że czuje, że jestem razem z tobą
Ani nic do rozmawiania,
Nie trzeba tłumaczyć,
Jeżeli ochronisz wszystkie sekrety mojego życia,
I moje sny, to się dowiesz...
Jesteś jedyną piosenką,
Która zawsze opisuje,
Jak moje serce bije,
Każde słowo, każdy zapisek, który mi dajesz
Sprawia, że czuje, że jestem razem z tobą
Otworzyła oczy. Poczuła się
pewniej. Jego bliskość dodawała jej odwagi. Podeszła do instrumentu. Jej wzrok
jednak wciąż utkwiony był w oczach chłopaka. Widziała w nich troskę,
sympatię... Ostatnio coraz częściej je czuła. Tak bardzo ich potrzebowała.
Brunet dołączył do dziewczyny.
Między nami
jest chemia,
W każdym wersie tej piosenki,
Twój głos i mój...
W każdym akordzie, w każdym rymie
Między nami jest chemia.
W każdym wersie tej piosenki
To jest przeznaczenie,
Jestem jaki jestem jeśli tu jesteś.
W każdym wersie tej piosenki,
Twój głos i mój...
W każdym akordzie, w każdym rymie
Między nami jest chemia.
W każdym wersie tej piosenki
To jest przeznaczenie,
Jestem jaki jestem jeśli tu jesteś.
Ich głosy tak idealnie
współgrały, pasowały do siebie jak dwa elementy układanki. Tworzyły jedną
całość. Jeszcze nigdy nie śpiewało jej się tak dobrze. Słowa płynęły z jej ust
z tak niespotykaną lekkością. W tym momencie po raz pierwszy wszystko wyszło idealnie,
a nawet lepiej. Nigdy nie pomyślałaby, że ta piosenka może brzmieć w jej
wykonaniu tak prawdzie, ale tak właśnie było. Przy nim czuła, że może być sobą.
Niewątpliwie była pomiędzy nimi jakaś więź, pewien rodzaj połączenia.
..............................................................................................................
Publikuję szósteczkę. Przyznam, że spędziłam nad nią trochę więcej czasu. Starałam się, żeby wyszła jak najlepsza. Czy mi się to udało? Szczerze wątpię. Aczkolwiek, prawdę mówiąc, rozdział jest w pewien sposób bliski mojemu sercu. ,,Entre tú y yo" to jedna z moich ulubionych piosenek z serialu, stąd właśnie tytuł rozdziału. Bardzo cieszy mnie fakt, że tym razem nie zawiodłam, jeśli chodzi o termin.
P.S.1. Dziękuję za wszystkie miłe słowa, które pojawiły się pod poprzednim rozdziałem. Każdy komentarz jest dla mnie niezwykle cenny. Nawet nie wiecie jak bardzo są motywujące i ile dla mnie znaczą. Uwielbiam Was <3
P.S.2. Chciałabym polecić Wam cudownego bloga: http://kochac-bardziej.blogspot.com. Należy do Tears_in_Heaven. Autorka świetnie pisze. Zachęcam do zaglądania. Naprawdę warto ^^
Wasza Diana ;***
Chyba jestem pierwsza.
OdpowiedzUsuńRozdział, jak zwykle jest bardzo dobrze napisany. Nie mam pojęcia, jak ty to robisz, ale twoje rozdziały, są chyba dwa razy dłuższe od moich! :D
Pozdrawiam! :)
P.S: Przepraszam, że mój komentarz nie był za długi, ale przed chwilą wróciłam do domu, więc nie chcę mi się tyle pisać. xD
I co ja mam powiedzieć? Dziękuję! Nie wyobrażam sobie piękniejszego prezentu, niż ten, który mi zrobiłaś, a przecież nie mam dziś urodzin ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jest, moim zdaniem, fenomenalny. Relacja Violetty i Angie, ich rozmowa, wzruszająca w swojej prostocie... Wątek Leny - świetny! Uwielbiam tę postać, już w serialu mnie ujęła, a tutaj jeszcze bardziej zdobyła moje serce. Niepewna osóbka, utalentowana, ale zdenerwowana swoim przesłuchaniem, przeżywa wewnętrzny kryzys, genialnie to oddałaś.
Mogę pisać całe pieśni pochwalne na temat Naty i Federico, którzy u ciebie się dopełniają, są jak dwie krople, tak różne, a jednocześnie tak podobne.
Natomiast moim ulubionym fragmentem, zdecydowanie, jest ten fragmencik Marcesci. Krótki, ale za to jaki!
Przepraszam za to, że nie umiem pisać zbyt długich komentarzy. Uwierz, że mój zachwyt jest nieproporcjonalnie większy od tego komentarza.
Pozdrawiam gorąco ;***
No cudowny rozdział! Po prostu brak słów. Nie wiem, jak to robisz, ale zawsze mnie zachwycasz. Wątek Fety? Narico? Mniejsza o to xD Zakochałam się w tej parze. Ogromnie mi się podoba ich relacja.Tacy delikatni... Słodcy... No miodzio!
OdpowiedzUsuńJak zawsze z niecierpliwością czekam na kolejny;)
Ściskam!
Nie wiem, Diana.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, do powiedzieć.
Zaskoczyłaś mnie.
Gdy przeczytałam moment Ludmiły, wiedziałam, że pojawi się Fede!
I było KURDE KURDE KURDE Diana+Fedemila JAK NAJBARDZIEJ NA TAK!
Kocham cię za to. Może moje marzenia, co do Si es por amor się spełnią.
Myślałam nad Naty. Wyobrażałam sb ją razem z Fede, ale Naxi jest chyba bliższe memu sercu.
Wiedz, jednak że będę cię czytać i czytać, i czytać w nieskończoność.
Adres I Lena.
Kolejne zaskoczenie!
Wspaniałe!
I wiesz, co mi się podoba?
Że piszesz o wszystkich, nie masz ograniczeń i nikt nie truje ci dupy, że za mało Leonetty. Taka prawda. :)
Ale kocham cię bardzo mocno i wciąż podziwiam twój kunszt literacki!
Pozderki (hahah)
Xenia <3
Dziewuszki moje kochane, dziękuję Wam bardzo, bardzo mocno ^^
OdpowiedzUsuńJesteście jak takie małe promyczki słońca w pochmurny dzień, uwielbiam Was za to, że jesteście <3
Diana <3
Jejkuś... jak ja uwielbiam czytać twoje rozdziały <3
OdpowiedzUsuńsa takie prawdziwe i pięknie opisane. Malo kto tak potrafi...
Przekomarzanki Femiły *.* jak ja to kocham, wyczuwam Femiłe, uwielbiam Naty i jeśli połączysz ją z Fede to i tak czytac będę ale jakoś Natalia nie pasuje mi do Federa co nie zmienia faktu że to jak opisujesz sceny z nimi są jakies tandetne bo nie są ! są wspaniałe ;*.
Andres i Lena ! w końcu ktoś dał And'iemu dziewczynę, bo w serialu sie na to nie zanosi;/ co mnie wkurza... wiecznie Leonetta a innych mają w dupie;/ ehhh co za świat xD.
Czekam na kolejny ;)
Zatykającej dech w piersiach po przeczytaniu rozdziały VI Maja ;)
Diano,
OdpowiedzUsuńTwojego bloga odkryłam całkiem niedawno. Pomyślałam sobie "Pewnie kolejne nudne, oklepane opowiadanie". I dzisiaj zajrzałam na niego po raz kolejny. Przeczytałam rozdziały od samego początku i już przy pierwszym zdaniu zmieniłam swoje nastawienie. Widzę, że to co robisz sprawia ci wielką przyjemność i jest twoją pasją. Piszesz z taką pewnością, że niejedna osoba mogłaby się od ciebie uczyć. Jestem mile zaskoczona, naprawdę. Pięknie opisujesz uczucia bohaterów, zagłębiasz je i to mi się bardzo podoba. Wzruszam się za każdym razem, kiedy czytam twoje opowiadanie. Także Part poruszył moje serduszko. Kolejnym zaskoczeniem jest Lena i Andres oraz Naty i Federico.
Nie jestem w stanie opisać tego co czuję, ale przeżywam wszystko to, co dany bohater. Nie zawsze się tak zdarza, ale twój blog jest jednym z wyjątków. Widzę, że kochasz pisać. Tak więc z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i obiecuję z ręką na sercu, że będę komentowała każdy. Dodaję również twojego bloga do zakładki "Czytanych".
Nie wszystko opisałam tu, w komentarzu, ale wiedz, że to opowiadanie wywołuje u mnie natłok emocji. I to mi się bardzo podoba.
Całuję, Caro :*
+ To ty robiłaś szablon? Piękny <3
UsuńNie, nie ja ;) Wykonała go Nathalia Verdas :D Ja jestem beznadziejna w sprawach związanych z grafiką, a na css w ogóle się nie znam xD Poza tym dziękuję ;*
UsuńDzień Dobry Diano! ( Ha! Jednak ja Wiem, jakie jest Twoje prawdziwe imię!)
OdpowiedzUsuńDobra, wybacz, że bredzę, ale trzeci tydzień już choruje i mi odbija)
Rozdział jak zwykle w Twoim wykonaniu bardzo dobry. Nie mam do czego się przyczepić. :) Zresztą u Ciebie, nigdy niczego nie będę musiała się czepiać.
Zacznę od tego, co mnie najbardziej zaskoczyło i nie ukrywam, że wprawiło w osłupienie.
ANDRES I LENA?!
Nie żeby mi się nie podobało, czy coś. Ja po prostu jestem w szoku, takiego połączenia, to ja się w życiu nie spodziewałam. Wielki Plus dla Ciebie. Jak wiesz ja wielbię Cares, ale ja lubię nowości, więc fajnie będzie przeczytać o tym, co się rodzi między tą dwójką (coś mi się wydaje, że to zdanie jest ciut nielogicznie i nie ma sensu..) Z niecierpliwością będę czekała na to jak rozwinie się relacja między ta dwójką.
Naty i Fede. Coraz bardziej zakochuje się w tej dwójce. To jak budujesz relację między tą dwójką jest czymś FENOMENALNYM. Delikatne gesty, ruchy, słowa, sprawiają, że nie da się nie kochać tego, co dzieje się między nimi. Może Fede będzie tym, który sprawi, że Naty bardziej w siebie uwierzy, że odkryje Nową Siebie, że stanie się pewniejsza, zrozumie jak wielki talent i potencjał posiada, że już nie będzie taką wystraszoną Naty. Bardzo bym chciała, aby Naty zaczęła świecić pełnym blaskiem ponieważ ją uwielbiam i uważam, że zasługuje na jak najwięcej. Więc niech Fede bierze się do roboty i odkrywa jak najwięcej talentów dziewczyny, a przede wszystkim niech odkryje jej duszę, bo dusza jest najpiękniejsza.
Fran i Mraco. Dwójka, młodych, zakochanych w sobie ludzi, którzy będzie musiała się rozstać (nie wiem jak będzie u Ciebie, ale w serialu, to oni długo za sobą tęsknic nie musieli xd). Dopiero smakują miłości, a już im przychodzi się pożegnać i żyć ze świadomością, że mogą się już nigdy nie zobaczyć, nie spojrzeć sobie w oczy, czy nie poczuć swojego dotyku. Dla takich młodych ludzi, wkraczających dopiero w związek, uczących się miłości, takie rozstanie może być trudne, bardzo trudne. Niby ja nie wierzę w związki na odległość, ale jeśli to JEST PRAWDZIWA miłość, to ona przetrwa wszystko każdą przeszkodzę. Teraz w ich duszach, w ich związku panuje malutka burza, ale pamiętajmy, że po każdej burzy pojawia się słońce oraz piękna tęcza. Jestem pewna, że tak będzie w przypadku tej dwójki. Przestaną cierpieć, a będą szczęśliwi, bardzo szczęśliwi.
I na koniec Panna Violetta.
Dobrze, że zdaje sobie sprawę, że straciła Leona przez własna głupotę. Ale jak już powtarzałam, Jeżeli tak bardzo go kocha, to niech zacznie walczyć o niego, mimo że on jej powiedział, że tego nie chce. Niech mu wreszcie naprawdę udowodni, że go kocha.
Cieszę się, że pomoże Naty, ale jednak ja jestem za tym, aby Naty pomógł całkowicie Fede, bo on będzie na to stanowisko najlepszym kandydatem! :D
Zapomniałam!
Jeszcze moja kochana, najwspanialsza Lu!
Ona będzie próbowała odegrać się na Fede za to, że ją tak potraktował..
Ale co jeśli wpadnie w sidła i się zakocha? O tym chyba nie pomyślała. Jednak miłość ma to do siebie, że przychodzi w najmniej spodziewanym momencie.
To chyba tyle z mojej strony. Przepraszam za tak beznadziejny komentarz. Mam nadzieję, że wybaczysz mi moje byle, co :*
Pozdrawiam i do napisania w kolejnym komentarzu pod kolejnym rozdziałem.
Całuję Mocno.
Ag:*
Zakochałam sie, wiesz ? Przeczytałam od deski do deski twojego bloga. Jest idealny i ląduje w moich ulubionych. Ciesze sie, że nie ma tu samych dialogów a za to sa uczucia. Za to Ci daje ogromnego plusa. Na pewno będę zaglądać tu codziennie i czekać na następny rozdział. Jestem za Naxi ( nie wcale nie widać po avatarze i nazwie. xd ) ale Fede i Naty, to jest to coś! Mam nadzieje, że odwiedzisz i mojego bloga i skrytykujesz moje wypociny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i przesyłam mnóstwo buziaków, Naxista.
http://naxi-the-beginning-of-big-love.blogspot.com/
No dobra skończyłam czytać wszystkie rozdziały.
OdpowiedzUsuńCzy ty planujesz zeswatać Lenkę z Andresem? Idealnie <3 Że też wcześniej na nich nie wpadłam.
Niektóre fragmenty ciężko mi czytać bo jestem całym serduchem za Naxi i Femiłą. Fedaty podoba mi się jako para przyjaciół, ale cóż. Może przecierpię. Jestem silna.... No może nie do końca.
Jestem zbyt przywiązana do Naxi, ale będę często tu wpadać bo jestem strasznie ciekawa wątku Leny i Andresa.
Świetnie piszesz :)
Więc dzisiaj przeczytałam wszystko na raz. Właśnie skończyłam :D Na początku chcę podziękować za obszerny komentarz pod OneShote'em. Na prawdę baaaardzo przyjemnie mi się go czytało :D
OdpowiedzUsuńNo, przechodząc do rzeczy. Weszłam na tego bloga nie wiedząc, czego się mogę spodziewać. Słyszałam same dobre rzeczy o tym opowiadaniu, jednak zazwyczaj nie ufam czyimś opiniom (chyba, że to Tears ^^) toteż nie robiłam sobie żadnych nadziei. Weszłam i... Się zachwyciłam! Masz na prawdę wspaniały styl pisania, cudownie opisujesz uczucia, przemyślenia i wspomnienia bohaterów, nie da się w tym nie zakochać.
Co do tego, co przeczytałam. Kocham Naxi. Ty pewnie też (spróbowałabyś inaczej ;p), ale... Jak czytam w twoim opowiadaniu o relacji Fede z Naty to aż zaczynam się wahać, czy aby oni nie pasują do siebie bardziej. Oczywiście, nie w serialu. W serialu są cudowną parą przyjaciół, którzy mnie rozczulają (choćby tienes el talento) ale tutaj całkowicie inaczej ich przedstawiłaś! Więc jeśli chcesz, żebym nie zakochała się w nich całkowicie to musisz coś z tym fantem zrobić ;D Spokojnie, żartuję tylko. Tym bardziej, że widzę iż Ludmiła już jest zainteresowana osoba Federico (ten to ma branie). Wyczuwam miłooość na horyzoncie.
Co tam dalej... Serce mi się kraja, jak czytam momenty Marco i Francesci! To jest takie smutne, takie poruszające :( Mam nadzieję, że ona zostanie w BA, bo jeżeli nie to zapewne będę płakała. Oni się tak kochają, a ty tak pięknie tę miłość opisujesz...
Kolejny wątek jakim jest Lena i Andres: tego jeszcze nie było! Zapowiada się nie lada ciekawie i czekam na rozwinięcie ich relacji.
Leonetta jak zawsze cierpiąca. Wiem, że kochasz Leóna. No fajny jest, fajny. A u Ciebie nawet Violka mnie nie irytuje, chociaż mam syndrom nie znoszenia jej prawie w każdym opowiadaniu ze względu na serial :D
No... Wyrażam jeszcze swą nadzieję, że pojawi się Pablangie, które kocham. I to chyba tyle ode mnie...
Przyznam Ci, że spedziłam na prawdę miłe chwile przy tych sześciu rozdziałach i czekam na następne. Masz talent i dobrze, ze się nim z nami dzielisz.
Pozdrawiam,
Carmen E.
Ojeju, dziękuję bardzo ;* Tak miło mi to słyszeć. Sama nie wiem co powiedzieć. Naprawdę, nic nie wyrazi mojego szczęścia. Co do Pablangie, muszę przyznać, że też kocham ten parring. W moim opowiadaniu pojawiło się już kilka scen z ich udziałem i mogę Ci zdradzić w tajemnicy, że będzie więcej ;)
UsuńTak kocham Leona, uwielbiam w nim wszystko. Począwszy od jego uśmiechu, poprzez oczy, włosy itd. Ale to co najbardziej mnie w nim urzekło to jego zachowanie w stosunku do Violetty. Zacytuję tu naszą droga Tears; ,,Mogłabym pisać pieśni pochwalne..." na jego temat, ale może lepiej nie będę się nad nim dalej rozczulać w tym komentarzu ;)
Jeszcze raz dziękuję ;*
Rozdział fantastyczny :D Dzisiaj przeczytałam dokładnie wszystkie twoje rozdziały i na prawdę bardzo ci zazdroszczę tego jak piszesz i w ogóle . Cieszę się że odwiedziłam twój blog i z pewnością bedę tu bardzo często wpadać <3 Wiem że masz nowe rozdziały ale tak jakoś ten komentuję
OdpowiedzUsuńA no i oczywiscie mam nadzieje że wpadniesz też do mnie serdecznie zapraszam http://martina-codzien.blogspot.com/
A no właśnie i fantastyczny wygląd bloga zakochałam się *o*
OdpowiedzUsuń