piątek, 4 października 2013

Capítulo sexto - ,,Es conexión entre tú y yo" (,,Entre tú y yo")


Rozdział dedykuję Tears_in_Heaven, 
 której opowiadanie jest dla mnie inspiracją ;*

,,Czasami nawet nie wyobrażamy sobie jak bardzo przewrotny jest los. Zdarza się tak, że osoby, które wydawałoby się, nie odgrywają żadnej istotnej roli w naszym życiu, okazują się być nam dużo bliższe, niż się spodziewamy. Jedna chwila, jeden moment może pokazać nam jak wiele mamy z tą osobą wspólnego, jak wiele nas z nią łączy. Tak było i w tym przypadku. Kiedy wczoraj zobaczyłam Natalię w swoim domu, byłam zdezorientowana. Nie miałam pojęcia, co ją tu sprowadziło. Jednak kiedy tylko zobaczyłam jej spojrzenie, wszystko zrozumiałam. W pewnym sensie, ujrzałam w niej samą siebie. Była taka zagubiona, taka bezbronna... Tak jak ja, gdy przyjechałam do Buenos Aires. Tak jak ja wtedy, ona teraz rozpoczyna nowy etap w swoim życiu. Próbuje się w tym wszystkim odnaleźć i potrzebuje osób, które jej w tym pomogą. Do mnie los się uśmiechnął,  znalazłam takie osoby. Osoby, które nadały mojemu życiu barw, które pokazały mi, że świat wcale nie jest taki szary, jaki mógłby się na pierwszy rzut oka wydawać. Dlatego zamierzam jej pomóc. Chcę, żeby Naty wiedziała, że może na mnie liczyć, że ma we mnie oparcie..." - szatynka zamknęła pamiętnik, po czym wsunęła go do torby. Podeszła do szafki, wzięła do ręki fotografię, która na niej stała. Przedstawiała ją i jej przyjaciół. Po jej policzku spłynęła łza. Wiedziała, że miała ogromne szczęście spotykając ich na swojej drodze. Dawali jej siłę, aby pokonywać każdą napotkaną przeszkodę. Pokazali jej jak można cieszyć się życiem, ile radości można odnaleźć w nawet najdrobniejszych rzeczach. Kochała ich. Niestety teraz wszystko się rozpadało, Francesca lada chwila miała wyjechać. To właśnie Włoszka jako pierwsza wyciągnęła do niej pomocną dłoń, dzięki niej poznała smak prawdziwej przyjaźni. Znały się stosunkowo niedługo, bo przecież tylko półtora roku, ale przez ten czas bardzo się ze sobą zżyły. Były dla siebie jak siostry. Na domiar złego, Violetta powoli zaczynała rozumieć, że właśnie bezpowrotnie straciła jedną z najważniejszych osób w jej życiu. Jeśli nie najważniejszą. - to stwierdzenie samo pojawiło się w jej głowie. Najgorszy jednak był fakt, że straciła go przez własne błędy, niezdecydowanie. Mimo wszystko on jednak zawsze był przy niej, zawsze służył pomocnym ramieniem, potrafił ją pocieszyć. Nigdy na nią nie naciskał, wspierał w trudnych sytuacjach. Czy tak właśnie wygląda miłość? - tak, teraz była tego pewna, była pewna swojego uczucia. Tylko, czy teraz nie było już za późno...?
- Violu, co jest? - głos Angie wyrwał ją z rozmyślań.
- Angie... - dziewczyna nic już więcej nie mówiąc, podbiegła do blondynki i mocno się w nią wtuliła. Łzy same napływały jej do oczu. Nie mogła się powstrzymać. To było silniejsze od niej. Wiedziała, że jej może zaufać, przy niej czuła się pewniej, mogła się przed nią całkowicie otworzyć. Zawsze starała się ją zrozumieć. Była dla niej jak matka. Zresztą nic dziwnego, były bardzo podobne. Angeles miała takie same oczy jak Maria.
- Nie przejmuj się słonko. Wszystko się ułoży. - pogłaskała ją delikatnie po włosach, na co brązowooka nieco się uspokoiła. Przestała drżeć, a jej łkanie robiło się coraz cichsze.
- Dziękuję. Dziękuję, że jesteś. - to chyba najpiękniejsze co można usłyszeć. Kobieta poczuła jak wzrasta w niej duma i radość. Kochała Violettę, w końcu była jej siostrzenicą. Uwielbiała ją za to jaką osobą była, za jej dobre serce. Serce, które odziedziczyła po matce. Była taka podobna do Marii. Jej oczy zeszkliły się. Aczkolwiek nie były to wcale łzy smutku, czy bólu. Były to łzy radości. Była wdzięczna losowi za to, że postawił na jej drodze osobę jaką była Violetta. Cieszyła się, że po tak wielu latach może w końcu być przy niej, móc ją przytulić.

Weszła do Studio, nogi coraz bardziej odmawiały jej posłuszeństwa. Chciała odwrócić się i biec, jak najdalej stąd. Wiedziała jednak, że nie może. Kochała śpiewać i tańczyć. Robiła to od małego. Muzyka była dla niej niezwykle ważna. Prawie jak powietrze. - ta myśl sprawiła, że na twarzy dziewczyny po raz pierwszy tego dnia, zagościł uśmiech. Zebrała się w sobie. Wykonała kilka kolejnych kroków lecz, gdy tylko zobaczyła twarze pozostałych kandydatów, straciła resztki pewności siebie. Widziała w nich lęk i przerażenie.  W tym momencie poczuła jak oba te uczucia ogarniają jej całe ciało, jego każdy, nawet najmniejszy skrawek. Te emocje były dla niej czymś nowym, innym. Lena zawsze była raczej pewną siebie i swoich umiejętności osobą, kiedy się czegoś bała, musiała mieć ku temu wcale nie błahe powody. Dlaczego więc z każdą sekundą jej niepokój wciąż wzrastał? Na to pytanie cały czas szukała odpowiedzi. Ta jednak nasunęła się w najmniej spodziewanym momencie.
- To normalne, że się boisz. Te przesłuchania są dla Ciebie bardzo ważne. Zależy Ci na nich. - Natalia mocno uścisnęła dłoń siostry.
- Normalne, że się boję?
- Tak głuptasie. Ale nie przejmuj się tak bardzo, bo zrobiłaś się blada jak ściana. Jeszcze chwilę, a mi tutaj zemdlejesz. - wypowiadając te słowa brunetka serdecznie się uśmiechnęła, w celu dodania siostrze otuchy.
- Naty, to nie pora na żarty! - jeśli można byłoby zabić kogoś wzrokiem, Lena właśnie by to uczyniła.
- Wybacz, może to nie najlepszy moment. - podrapała się po głowie. - Nie martw się, ćwiczyłyśmy to tyle razy, że po prostu musi wyjść idealnie. Poza tym wiesz przecież, że jesteś świetna. - przytuliła mocno siostrę. - Teraz muszę lecieć, bo inaczej spóźnię się na zajęcia. Daj znać jak Ci poszło.
- Dzięki, nie wiem, co bym bez Ciebie zrobiła.  - odwzajemniła uścisk. Po chwili już została sama. Włożyła słuchawki w uszy i puściła jedną z jej ulubionych piosenek. Wyluzuj. - próbowała jakoś uspokoić swoje myśli.
Czas dłużył się jednak nieubłagalnie, z sali wychodziły poszczególne osoby. Na twarzach niektórych malowało się wyraźne zadowolenie i duma, inni natomiast wychodzili ze spuszczonymi głowami, przeklinając pod nosem. Lustrowała wzrokiem każdego po kolei. Zastanawiała się jak będzie w jej przypadku. Były tylko dwie możliwości. Mogła wrócić z tarczą jako zwycięzca, lub na tarczy jako przegrany. Na samą myśl o drugiej perspektywie robiło jej się słabo.
- Lena Ramos! - teraz nie było już odwrotu; nadeszła jej kolej. Udała się do klasy.

Stała już tak przez dłuższy moment, oparta lekko o ścianę, przekładając między palcami zawieszkę swojego wisiorka, wykonaną zresztą z jakiegoś drogocennego kamienia. Musiała wyglądać interesująco, bo wzrok każdego przechodzącego chłopaka, przez dłuższą chwilę, zatrzymywał się właśnie na niej. Nie sprawiało jej to jednak żadnego problemu, było wręcz przeciwnie. Lubiła budzić zainteresowanie. Była świadoma swoich atutów i podkreślała je. Tak było i dzisiaj. Włosy upięte miała w wysoki koński ogon, lekko opadający na jej prawe ramię. Na białą bluzkę z rękawem trzy czwarte włożyła czarne krótkie futerko. Długie, smukłe nogi zakryte były ciemnymi dopasowanymi rurkami. Natomiast cały efekt dopełniały czarne szpilki.
Obserwowała każdego z osobna i wszystkich razem. Wydawali się być tacy bezbronni i tacy bezradni. W pewnym sensie bawili ją. Można by rzec wręcz, że była niczym drapieżnik, czerpiący energię z lęku swoich ofiar. Napawający się ich strachem i zagubieniem. No cóż, świat był bezlitosny, a oni musieli nauczyć się jakoś sobie z nim radzić, a lepiej teraz niż później. W samolubnym świecie, samolubni wygrywają. - to stwierdzenie nawet jej wydawało się okrutne, jednak taka była prawda. Życie to ciągła szkoła przetrwania, więc, aby coś osiągnąć, trzeba nauczyć się walczyć o swoje. W czym jak w czym, ale w tym akurat, Ludmiła była mistrzynią. Była świetnie przystosowana i zawsze otrzymywała to, czego chciała. Była urodzonym zwycięzcą.  Były momenty, że nawet robiło jej się żal tych wszystkich ludzi, którzy wciąż wierzyli jeszcze w dobro, sprawiedliwość, przyjaźń i resztę tych niedorzecznych wartości, które rzekomo były tak ważne. Ona jednak wiedziała, że liczy się tylko wygrana. Dlatego jak już wcześniej zostało wspomniane, były to tylko momenty. Przez resztę czasu zaś po prostu ją śmieszyli.
Nagle jej uwagę przykuło coś zupełnie niespodziewanego. W zasadzie nie coś lecz ktoś. W tłumie rozpoznała znajomą twarz. Powolnym, ale przy tym niezwykle eleganckim krokiem podeszła bliżej.
- Czyżby nasza gwiazda wróciła na stare śmieci? - w jej tonie słychać było wyraźną ironię.
- Tak jakoś wyszło. Wiesz jak mówią, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Zmęczyłem się już trasą. Ciągłe podróże, koncerty, spotkania z fanami potrafią nieźle dać człowiekowi w kość. - nie pozostawał jej dłużny.
- Domyślam się, że musiało być Ci ciężko. - jej mina wyraźnie zrzedła. Tak bardzo mu zazdrościła, tak bardzo chciała wygrać, znaleźć się na jego miejscu. Jednak los zadecydował inaczej.
- Jeśli to wszystko, to muszę lecieć. Mam coś do załatwienia, jeszcze przed przesłuchaniem. - posłał jej jeden ze swoich uśmiechów i odszedł.
- To jeszcze nie koniec Federico, to jeszcze nie koniec... - nikt tak po prostu, bezkarnie nie zbywa Ludmiły Ferro. To było nie do przyjęcia. Sama nie wiedziała, czy to co powiedziała było tylko stwierdzeniem faktu, czy raczej czymś w rodzaju obietnicy. Jednego była pewna, w chłopaku było coś interesującego. Jego obojętność, a może nawet pewnego rodzaju niechęć w stosunku do jej osoby była dla niej czymś innym, niespotykanym. Był dla niej zagadką. Stanowił dla niej wyzwanie, a ona lubiła wyzwania.

Naciskała przycisk już kolejny raz i znowu nic. Tego było już za wiele. Nie wytrzymała. Zaczęła uderzać ręką w automat. Raz, drugi i trzeci... Jednak nie przynosiło to żadnych skutków. Nie zamierzała się jednak poddawać. Była zdeterminowana. Nigdzie się stąd nie ruszę bez mojej czekolady, tak łatwo mnie nie pokonasz. - wiedziała, że tak łatwo nie da za wygraną. Zamachnęła się kolejny raz. Niemal, że czuła zimno metalu pod swoją dłonią, jednak w ostatnim momencie coś ją powstrzymało. Ktoś chwycił jej rękę.
- Czym aż tak bardzo podpadła Ci ta biedna maszyna? - nie słyszała jego głosu od wczorajszego wieczoru. I chociaż mogłoby to wydawać się dziwne, tak jakby się za nim stęskniła.
- Przepraszam, ja tylko... - była zdezorientowana.
- Hej, przecież ja tylko żartowałem. Nigdy nie musisz mnie przepraszać za takie rzeczy, pamiętaj. Emocje są rzeczą ludzką. Jeśli się wkurzyłaś, na pewno musiałaś mieć ku temu jakiś powód. Ten automat musiał nieźle zaleźć Ci za skórę. - wypowiadając ostatnie zdanie przybrał śmiertelnie poważny ton, co sprawiło, że sytuacja jeszcze bardziej ją rozśmieszyła.
- Tak, masz rację. Chciałam się napić czegoś ciepłego...
- To o to chodzi, mogłem się domyślić. - chłopak wykonał kilka lekkich uderzeń, po czym wybrał napój. Już po chwili podał Naty kubek gorącej czekolady. - Proszę bardzo.
- Dzięki. - upiła łyk. - Z mlekiem. Skąd wiedziałeś?
- Nie wiedziałem, zgadywałem. Sam ją bardzo lubię i pomyślałem, ze może Ty też. - uśmiechnął się do niej. Lubiła jego ciepły uśmiech, dodawał jej otuchy. To dziwne jak swobodnie czuła się w jego towarzystwie. Mogła być przy nim sobą.
- Federico Pasquarelli! - głos Gregorio oznaczał tylko jedno. Nadeszła kolej bruneta.
- Powodzenia! - rzuciła dziewczyna, gdy chłopak zbliżał się do drzwi. On jednak nic nie odpowiedział, tylko jeszcze raz na nią spojrzał i puścił do niej oko. Na policzkach Natalii znów zagościły rumieńce. Natomiast jej wzrok zatrzymał się na plastikowym kubku, wypełnionym do połowy, ciepłym napojem. Do połowy pełnym. - wielu ludzi w tym stwierdzeniu nie znalazłoby nic nadzwyczajnego, jednak dla niej było bardzo istotne. Do tej pory dziewczyna rzekła by, że naczynie jest do połowy puste. Ale nie, nie teraz. Teraz było do połowy pełne. Dziewczyna sama nie mogła uwierzyć w to co działo się z nią po tym jak odsunęła od siebie Ludmiłę. Wszystko zaczęło się układać. A ona sama zaczęła dostrzegać w życiu nawet najdrobniejsze szczegóły, które okazywały się znaczyć więcej niż na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Powoli uczyła się żyć na nowo.

Widziała w jego oczach smutek, za każdym razem kiedy na niego patrzyła. Próbował to ukrywać, jednak ona nie dała się nabrać, za dobrze go znała. Nie mogła patrzeć na to jak cierpi, za bardzo go kochała. Chciała coś z tym zrobić, jednak nie mogła. To uczucie bezsilności wyżerało ją od środka, ogarniało jej całe ciało. Tak bardzo tego nienawidziła, nienawidziła tej bezradności, bierności. Nie chciała go stracić, nie chciała, aby cierpiał i sama też nie chciała cierpieć. Byli jeszcze tacy młodzi, ich związek dopiero co na dobre się zaczął, z każdym dniem dowiadywali się o sobie nowych rzeczy, odkrywali coś nowego, zaskakującego. Uwielbiała jego towarzystwo, jego dotyk, jego bliskość... Tak bardzo będzie mi tego brakowało. - nagle poczuła, że jej oczy robią się wilgotne od łez. Jednak nie mogła się teraz rozpłakać, musiała być silna, dla niego, ale też dla siebie. Wiedziała przecież, że niczego to nie zmieni, więc co za tym idzie nie ma najmniejszego sensu, a może jedynie pogorszyć sytuację. A ta i tak była beznadziejna. Wzięła trzy głębokie wdechy, w taki sposób, żeby chłopak jej nie usłyszał. Uspokoiła się, ale tylko na zewnątrz. Przybrała maskę, która była zupełnym przeciwieństwem jej uczuć. Tak, bo w tym momencie jej uczucia i emocje były nie do opanowania, a ona tak po prostu dusiła je w sobie. Mimo tego ile ją to kosztowało, ale robiła to dla niego. Spojrzała na niego po raz kolejny. Jego wzrok natomiast spoczął na niej. Ten moment, ta chwila, w której ich spojrzenia skrzyżowały się, tylko utwierdziły ją w tym, że Marco jest niewątpliwie tego wart, wart całego jej poświęcenia. Chłopak przyciągnął ją mocniej do siebie. W jego ramionach odnajdywała wszystko czego szukała, odnajdywała samą siebie.

Przyglądała się przesłuchaniom z wyjątkowym zaciekawieniem. Bacznie obserwowała każdego z kandydatów. Jedni byli pewni siebie, drudzy natomiast zagubieni, na twarzach niektórych malowało się zadowolenie i radość, na innych niepokój. Każdy był inny, na swój sposób różnił od pozostałych. Jednak niewielu z nich posiadało to coś, coś co niewątpliwie wyróżniało go z tłumu, sprawiało, że był oryginalny, niepowtarzalny. A tylko Ci, którzy to posiadali, mogli cokolwiek osiągnąć, spełnić swoje marzenia. Czy ja do nich należę? - to pytanie wciąż nie dawało jej spokoju. Wszystkie jej myśli krążyły wokół niego. Sama była już po przesłuchaniu. Zrobiła wszystko co mogła, tak bardzo się starała, teraz pozostawało jej tylko czekać. Podczas występu była tak zestresowana, że teraz nie była nawet w stanie obiektywnie ocenić tego jak jej poszło, co sprawiało, że czekanie było takie trudne. Po raz pierwszy straciła kontrolę. Dlaczego tak bardzo się tym przejęła? Dlaczego było to dla niej tak bardzo ważne? W gruncie rzeczy, sama nie była pewna. Tak długo zastanawiała się nad odpowiedzią, która w zasadzie była tak absurdalnie prosta. Kochała muzykę, stanowiła ona nieodłączna część jej życia. Za co tak właściwie ją kochała? Co tak bardzo w niej uwielbiała? Na te pytania jednak już nie tak łatwo było udzielić odpowiedzi. Było tak wiele rzeczy, które w niej ceniła. Nie była w stanie jednoznacznie określić, co kocha w niej najbardziej. Nabór był szansą, żeby wreszcie sprawdzić swoje umiejętności, to czy była dobra w tym co robi. Nogi same się pod nią uginały. Nic zresztą dziwnego. Stała w tej pozycji już trzecią godzinę, nie odrywając nosa od szyby. Dziwny odgłos dochodzący z jej żołądka przerwał jej rozmyślania i przywrócił do rzeczywistości. Mam nadzieję, że nikt tego nie słyszał. Na jej szczęście tak właśnie było, wszyscy byli zbyt zaabsorbowani egzaminami wstępnymi. Nie było też szans na to, żeby dzisiaj wywiesili listy. Stanie tu i czekanie, nie miało więc najmniejszego sensu. Tym bardziej, że z każdą kolejną minutą głód coraz bardziej dawał jej się we znaki. Zważywszy szczególnie na to, że nie miała w ustach nic od wczorajszego wieczora. Nie mogła jeść, ani spać, była zbyt bardzo zdenerwowana. Najwyższy czas wrzucić coś na ząb. - chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszyła się z okazji posiłku. Wsunęła torbę na ramię. Kiedy przekroczyła próg Studio, niespodziewanie, z kimś się zderzyła. Ten ktoś był od niej wyraźnie większy, dlatego też wylądowała na podłodze.
- Przepraszam, tak bardzo Cię przepraszam. Ja naprawdę nie chciałem, nie zauważyłem Cię... - chłopak zaczął gorączkowo się tłumaczyć.
- Spokojnie, nic mi nie jest. - Lena rozmasowała bolący łokieć, po czym przeniosła wzrok na bruneta.
- Ja spieszyłem się, zaraz mam próbę... - kontynuował.
- Andres! Wszystko w porządku. - jej głos sprawił, że na chwilę zamilkł. Jego wzrok powoli przeanalizował jej całą sylwetkę, zatrzymując się na jej twarzy.
- Lena, to Ty! Nie poznałem Cię. Zmieniłaś się. - wyciągnął w jej stronę rękę. Dziewczyna chwyciła jego dłoń. Podniosła się z ziemi, lekko otrzepując spodnie.
- Aż tak źle wyglądam? - jej pytanie wyraźnie go zdezorientowało. Zrobiło mu się tak głupio, że nawet nie zauważył, że żartowała.
- Nie, nie. Wręcz przeciwnie...
- Wyluzuj, tak się tylko mówi. Jest okej. - posłała mu promienny uśmiech, co sprawiło, że chłopak przybrał trochę spokojniejszy wyraz twarzy. - Chyba się gdzieś spieszyłeś?
- Tak, tak. Mam próbę zespołu. To ja już będę leciał. Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy.
- Ja też. Na razie! - zanim odszedł odsłonił przed nią jeszcze szereg swoich śnieżnobiałych zębów. Chwilę po tym zniknął gdzieś za rogiem korytarza. Lena spojrzała na swoją dłoń. Wciąż jeszcze czuła dziwne ciepło, które przyjemnie rozchodziło się po jej całym ciele.

Studio było już prawie puste. Egzaminy dobiegły końca, a uczniowie i kandydaci rozeszli się do domów. Dla niektórych dzień okazał się sukcesem, dla innych porażką. To straszne jak okrutny może być los. W jednym momencie potrafi zrównać nasze marzenia z ziemią, obrócić je w nicość. Taka jednak była kolej rzeczy i nic nie można było na to poradzić. Tylko nielicznym uda się coś osiągnąć.
Rodzice od dziecka wmawiali jej, że jedyną drogą do celu jest ciężka praca i wytrwałość. Tak też robiła. Zbliżał się wieczór, a ona wciąż ćwiczyła. Co jakiś czas pozwalała sobie tylko na kilkuminutowe przerwy. To było dla niej tak ważne. Właśnie dlatego wkładała w to tyle serca. Jeśli popełniła chociaż jeden, nawet najmniejszy błąd, zaczynała od początku. A, że zmęczenie, z każdą chwilą, coraz bardziej dawało o sobie znać, pomyłki zdarzały jej się coraz częściej. Sprawiało to, że ona coraz bardziej się denerwowała. Jeszcze raz spojrzała z rezygnacją na kartkę z nutami, podeszła do biurka znajdującego się w sali położyła na nim nuty. Sama delikatnie się o nie oparła. Nagle poczuła na sobie czyjś wzrok. Odwróciła głowę w stronę drzwi. Federico stał oparty o ich framugę.
- Zaskakujesz mnie... - zrobił kilka kroków w jej stronę.
- Czym? - na dźwięk jego głosu, na twarzy Naty znów zagościł uśmiech. Sama nie wiedziała dlaczego działo się tak za każdym razem kiedy był blisko. Ale tak było, a ona nie umiała nic na to poradzić, zresztą nawet nie chciała tego zmieniać.
- Swoją determinacją. - stanął na przeciwko niej i pochylił się, aby wziąć z biurka kartki, które ona, chwilę temu tam położyła. W momencie, gdy ich ciała znajdowały się blisko, przeszedł ją przyjemny dreszcz. On chyba też go poczuł. - Co Ty na to? - podszedł do keyboardu i posłał jej pytające spojrzenie. Ona tylko pomachała potwierdzająco głową. Już po chwili spod jego palców zaczęły wypływać dźwięki piosenki. - Zamknij oczy, skup się na słowach, mają płynąć z Twojego wnętrza. - zaczęła śpiewać.

Jeśli nie ma nic do powiedzenia,
Ani nic do rozmawiania,
Nie trzeba tłumaczyć,
Jeżeli ochronisz wszystkie sekrety mojego życia,
I moje sny, to się dowiesz...

Jesteś jedyną piosenką,
Która zawsze opisuje,
Jak moje serce bije,
Każde słowo, każdy zapisek, który mi dajesz
Sprawia, że czuje, że jestem razem z tobą

Otworzyła oczy. Poczuła się pewniej. Jego bliskość dodawała jej odwagi. Podeszła do instrumentu. Jej wzrok jednak wciąż utkwiony był w oczach chłopaka. Widziała w nich troskę, sympatię... Ostatnio coraz częściej je czuła. Tak bardzo ich potrzebowała. Brunet dołączył do dziewczyny.

Między nami jest chemia,
W każdym wersie tej piosenki,
Twój głos i mój...
W każdym akordzie, w każdym rymie
Między nami jest chemia.
W każdym wersie tej piosenki
To jest przeznaczenie,
Jestem jaki jestem jeśli tu jesteś.

Ich głosy tak idealnie współgrały, pasowały do siebie jak dwa elementy układanki. Tworzyły jedną całość. Jeszcze nigdy nie śpiewało jej się tak dobrze. Słowa płynęły z jej ust z tak niespotykaną lekkością. W tym momencie po raz pierwszy wszystko wyszło idealnie, a nawet lepiej. Nigdy nie pomyślałaby, że ta piosenka może brzmieć w jej wykonaniu tak prawdzie, ale tak właśnie było. Przy nim czuła, że może być sobą. Niewątpliwie była pomiędzy nimi jakaś więź, pewien rodzaj połączenia.

..............................................................................................................

Publikuję szósteczkę. Przyznam, że spędziłam nad nią trochę więcej czasu. Starałam się, żeby wyszła jak najlepsza. Czy mi się to udało? Szczerze wątpię. Aczkolwiek, prawdę mówiąc, rozdział jest w pewien sposób bliski mojemu sercu. ,,Entre tú y yo" to jedna z moich ulubionych piosenek z serialu, stąd właśnie tytuł rozdziału. Bardzo cieszy mnie fakt, że tym razem nie zawiodłam, jeśli chodzi o termin.
P.S.1. Dziękuję za wszystkie miłe słowa, które pojawiły się pod poprzednim rozdziałem. Każdy komentarz jest dla mnie niezwykle cenny. Nawet nie wiecie jak bardzo są motywujące i ile dla mnie znaczą. Uwielbiam Was <3
P.S.2. Chciałabym polecić Wam cudownego bloga: http://kochac-bardziej.blogspot.com. Należy do Tears_in_Heaven. Autorka świetnie pisze. Zachęcam do zaglądania. Naprawdę warto ^^

Wasza Diana ;***




16 komentarzy:

  1. Chyba jestem pierwsza.
    Rozdział, jak zwykle jest bardzo dobrze napisany. Nie mam pojęcia, jak ty to robisz, ale twoje rozdziały, są chyba dwa razy dłuższe od moich! :D
    Pozdrawiam! :)
    P.S: Przepraszam, że mój komentarz nie był za długi, ale przed chwilą wróciłam do domu, więc nie chcę mi się tyle pisać. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. I co ja mam powiedzieć? Dziękuję! Nie wyobrażam sobie piękniejszego prezentu, niż ten, który mi zrobiłaś, a przecież nie mam dziś urodzin ;)
    Rozdział jest, moim zdaniem, fenomenalny. Relacja Violetty i Angie, ich rozmowa, wzruszająca w swojej prostocie... Wątek Leny - świetny! Uwielbiam tę postać, już w serialu mnie ujęła, a tutaj jeszcze bardziej zdobyła moje serce. Niepewna osóbka, utalentowana, ale zdenerwowana swoim przesłuchaniem, przeżywa wewnętrzny kryzys, genialnie to oddałaś.
    Mogę pisać całe pieśni pochwalne na temat Naty i Federico, którzy u ciebie się dopełniają, są jak dwie krople, tak różne, a jednocześnie tak podobne.
    Natomiast moim ulubionym fragmentem, zdecydowanie, jest ten fragmencik Marcesci. Krótki, ale za to jaki!
    Przepraszam za to, że nie umiem pisać zbyt długich komentarzy. Uwierz, że mój zachwyt jest nieproporcjonalnie większy od tego komentarza.
    Pozdrawiam gorąco ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. No cudowny rozdział! Po prostu brak słów. Nie wiem, jak to robisz, ale zawsze mnie zachwycasz. Wątek Fety? Narico? Mniejsza o to xD Zakochałam się w tej parze. Ogromnie mi się podoba ich relacja.Tacy delikatni... Słodcy... No miodzio!
    Jak zawsze z niecierpliwością czekam na kolejny;)
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, Diana.
    Nie mam pojęcia, do powiedzieć.
    Zaskoczyłaś mnie.
    Gdy przeczytałam moment Ludmiły, wiedziałam, że pojawi się Fede!
    I było KURDE KURDE KURDE Diana+Fedemila JAK NAJBARDZIEJ NA TAK!
    Kocham cię za to. Może moje marzenia, co do Si es por amor się spełnią.
    Myślałam nad Naty. Wyobrażałam sb ją razem z Fede, ale Naxi jest chyba bliższe memu sercu.
    Wiedz, jednak że będę cię czytać i czytać, i czytać w nieskończoność.
    Adres I Lena.
    Kolejne zaskoczenie!
    Wspaniałe!
    I wiesz, co mi się podoba?
    Że piszesz o wszystkich, nie masz ograniczeń i nikt nie truje ci dupy, że za mało Leonetty. Taka prawda. :)
    Ale kocham cię bardzo mocno i wciąż podziwiam twój kunszt literacki!
    Pozderki (hahah)
    Xenia <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewuszki moje kochane, dziękuję Wam bardzo, bardzo mocno ^^
    Jesteście jak takie małe promyczki słońca w pochmurny dzień, uwielbiam Was za to, że jesteście <3

    Diana <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejkuś... jak ja uwielbiam czytać twoje rozdziały <3
    sa takie prawdziwe i pięknie opisane. Malo kto tak potrafi...
    Przekomarzanki Femiły *.* jak ja to kocham, wyczuwam Femiłe, uwielbiam Naty i jeśli połączysz ją z Fede to i tak czytac będę ale jakoś Natalia nie pasuje mi do Federa co nie zmienia faktu że to jak opisujesz sceny z nimi są jakies tandetne bo nie są ! są wspaniałe ;*.
    Andres i Lena ! w końcu ktoś dał And'iemu dziewczynę, bo w serialu sie na to nie zanosi;/ co mnie wkurza... wiecznie Leonetta a innych mają w dupie;/ ehhh co za świat xD.
    Czekam na kolejny ;)

    Zatykającej dech w piersiach po przeczytaniu rozdziały VI Maja ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Diano,
    Twojego bloga odkryłam całkiem niedawno. Pomyślałam sobie "Pewnie kolejne nudne, oklepane opowiadanie". I dzisiaj zajrzałam na niego po raz kolejny. Przeczytałam rozdziały od samego początku i już przy pierwszym zdaniu zmieniłam swoje nastawienie. Widzę, że to co robisz sprawia ci wielką przyjemność i jest twoją pasją. Piszesz z taką pewnością, że niejedna osoba mogłaby się od ciebie uczyć. Jestem mile zaskoczona, naprawdę. Pięknie opisujesz uczucia bohaterów, zagłębiasz je i to mi się bardzo podoba. Wzruszam się za każdym razem, kiedy czytam twoje opowiadanie. Także Part poruszył moje serduszko. Kolejnym zaskoczeniem jest Lena i Andres oraz Naty i Federico.
    Nie jestem w stanie opisać tego co czuję, ale przeżywam wszystko to, co dany bohater. Nie zawsze się tak zdarza, ale twój blog jest jednym z wyjątków. Widzę, że kochasz pisać. Tak więc z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i obiecuję z ręką na sercu, że będę komentowała każdy. Dodaję również twojego bloga do zakładki "Czytanych".
    Nie wszystko opisałam tu, w komentarzu, ale wiedz, że to opowiadanie wywołuje u mnie natłok emocji. I to mi się bardzo podoba.
    Całuję, Caro :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + To ty robiłaś szablon? Piękny <3

      Usuń
    2. Nie, nie ja ;) Wykonała go Nathalia Verdas :D Ja jestem beznadziejna w sprawach związanych z grafiką, a na css w ogóle się nie znam xD Poza tym dziękuję ;*

      Usuń
  8. Dzień Dobry Diano! ( Ha! Jednak ja Wiem, jakie jest Twoje prawdziwe imię!)
    Dobra, wybacz, że bredzę, ale trzeci tydzień już choruje i mi odbija)

    Rozdział jak zwykle w Twoim wykonaniu bardzo dobry. Nie mam do czego się przyczepić. :) Zresztą u Ciebie, nigdy niczego nie będę musiała się czepiać.
    Zacznę od tego, co mnie najbardziej zaskoczyło i nie ukrywam, że wprawiło w osłupienie.
    ANDRES I LENA?!
    Nie żeby mi się nie podobało, czy coś. Ja po prostu jestem w szoku, takiego połączenia, to ja się w życiu nie spodziewałam. Wielki Plus dla Ciebie. Jak wiesz ja wielbię Cares, ale ja lubię nowości, więc fajnie będzie przeczytać o tym, co się rodzi między tą dwójką (coś mi się wydaje, że to zdanie jest ciut nielogicznie i nie ma sensu..) Z niecierpliwością będę czekała na to jak rozwinie się relacja między ta dwójką.

    Naty i Fede. Coraz bardziej zakochuje się w tej dwójce. To jak budujesz relację między tą dwójką jest czymś FENOMENALNYM. Delikatne gesty, ruchy, słowa, sprawiają, że nie da się nie kochać tego, co dzieje się między nimi. Może Fede będzie tym, który sprawi, że Naty bardziej w siebie uwierzy, że odkryje Nową Siebie, że stanie się pewniejsza, zrozumie jak wielki talent i potencjał posiada, że już nie będzie taką wystraszoną Naty. Bardzo bym chciała, aby Naty zaczęła świecić pełnym blaskiem ponieważ ją uwielbiam i uważam, że zasługuje na jak najwięcej. Więc niech Fede bierze się do roboty i odkrywa jak najwięcej talentów dziewczyny, a przede wszystkim niech odkryje jej duszę, bo dusza jest najpiękniejsza.

    Fran i Mraco. Dwójka, młodych, zakochanych w sobie ludzi, którzy będzie musiała się rozstać (nie wiem jak będzie u Ciebie, ale w serialu, to oni długo za sobą tęsknic nie musieli xd). Dopiero smakują miłości, a już im przychodzi się pożegnać i żyć ze świadomością, że mogą się już nigdy nie zobaczyć, nie spojrzeć sobie w oczy, czy nie poczuć swojego dotyku. Dla takich młodych ludzi, wkraczających dopiero w związek, uczących się miłości, takie rozstanie może być trudne, bardzo trudne. Niby ja nie wierzę w związki na odległość, ale jeśli to JEST PRAWDZIWA miłość, to ona przetrwa wszystko każdą przeszkodzę. Teraz w ich duszach, w ich związku panuje malutka burza, ale pamiętajmy, że po każdej burzy pojawia się słońce oraz piękna tęcza. Jestem pewna, że tak będzie w przypadku tej dwójki. Przestaną cierpieć, a będą szczęśliwi, bardzo szczęśliwi.

    I na koniec Panna Violetta.
    Dobrze, że zdaje sobie sprawę, że straciła Leona przez własna głupotę. Ale jak już powtarzałam, Jeżeli tak bardzo go kocha, to niech zacznie walczyć o niego, mimo że on jej powiedział, że tego nie chce. Niech mu wreszcie naprawdę udowodni, że go kocha.
    Cieszę się, że pomoże Naty, ale jednak ja jestem za tym, aby Naty pomógł całkowicie Fede, bo on będzie na to stanowisko najlepszym kandydatem! :D

    Zapomniałam!
    Jeszcze moja kochana, najwspanialsza Lu!
    Ona będzie próbowała odegrać się na Fede za to, że ją tak potraktował..
    Ale co jeśli wpadnie w sidła i się zakocha? O tym chyba nie pomyślała. Jednak miłość ma to do siebie, że przychodzi w najmniej spodziewanym momencie.

    To chyba tyle z mojej strony. Przepraszam za tak beznadziejny komentarz. Mam nadzieję, że wybaczysz mi moje byle, co :*
    Pozdrawiam i do napisania w kolejnym komentarzu pod kolejnym rozdziałem.
    Całuję Mocno.
    Ag:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Zakochałam sie, wiesz ? Przeczytałam od deski do deski twojego bloga. Jest idealny i ląduje w moich ulubionych. Ciesze sie, że nie ma tu samych dialogów a za to sa uczucia. Za to Ci daje ogromnego plusa. Na pewno będę zaglądać tu codziennie i czekać na następny rozdział. Jestem za Naxi ( nie wcale nie widać po avatarze i nazwie. xd ) ale Fede i Naty, to jest to coś! Mam nadzieje, że odwiedzisz i mojego bloga i skrytykujesz moje wypociny.
    Pozdrawiam serdecznie i przesyłam mnóstwo buziaków, Naxista.
    http://naxi-the-beginning-of-big-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. No dobra skończyłam czytać wszystkie rozdziały.
    Czy ty planujesz zeswatać Lenkę z Andresem? Idealnie <3 Że też wcześniej na nich nie wpadłam.
    Niektóre fragmenty ciężko mi czytać bo jestem całym serduchem za Naxi i Femiłą. Fedaty podoba mi się jako para przyjaciół, ale cóż. Może przecierpię. Jestem silna.... No może nie do końca.
    Jestem zbyt przywiązana do Naxi, ale będę często tu wpadać bo jestem strasznie ciekawa wątku Leny i Andresa.
    Świetnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Więc dzisiaj przeczytałam wszystko na raz. Właśnie skończyłam :D Na początku chcę podziękować za obszerny komentarz pod OneShote'em. Na prawdę baaaardzo przyjemnie mi się go czytało :D

    No, przechodząc do rzeczy. Weszłam na tego bloga nie wiedząc, czego się mogę spodziewać. Słyszałam same dobre rzeczy o tym opowiadaniu, jednak zazwyczaj nie ufam czyimś opiniom (chyba, że to Tears ^^) toteż nie robiłam sobie żadnych nadziei. Weszłam i... Się zachwyciłam! Masz na prawdę wspaniały styl pisania, cudownie opisujesz uczucia, przemyślenia i wspomnienia bohaterów, nie da się w tym nie zakochać.

    Co do tego, co przeczytałam. Kocham Naxi. Ty pewnie też (spróbowałabyś inaczej ;p), ale... Jak czytam w twoim opowiadaniu o relacji Fede z Naty to aż zaczynam się wahać, czy aby oni nie pasują do siebie bardziej. Oczywiście, nie w serialu. W serialu są cudowną parą przyjaciół, którzy mnie rozczulają (choćby tienes el talento) ale tutaj całkowicie inaczej ich przedstawiłaś! Więc jeśli chcesz, żebym nie zakochała się w nich całkowicie to musisz coś z tym fantem zrobić ;D Spokojnie, żartuję tylko. Tym bardziej, że widzę iż Ludmiła już jest zainteresowana osoba Federico (ten to ma branie). Wyczuwam miłooość na horyzoncie.

    Co tam dalej... Serce mi się kraja, jak czytam momenty Marco i Francesci! To jest takie smutne, takie poruszające :( Mam nadzieję, że ona zostanie w BA, bo jeżeli nie to zapewne będę płakała. Oni się tak kochają, a ty tak pięknie tę miłość opisujesz...

    Kolejny wątek jakim jest Lena i Andres: tego jeszcze nie było! Zapowiada się nie lada ciekawie i czekam na rozwinięcie ich relacji.

    Leonetta jak zawsze cierpiąca. Wiem, że kochasz Leóna. No fajny jest, fajny. A u Ciebie nawet Violka mnie nie irytuje, chociaż mam syndrom nie znoszenia jej prawie w każdym opowiadaniu ze względu na serial :D

    No... Wyrażam jeszcze swą nadzieję, że pojawi się Pablangie, które kocham. I to chyba tyle ode mnie...

    Przyznam Ci, że spedziłam na prawdę miłe chwile przy tych sześciu rozdziałach i czekam na następne. Masz talent i dobrze, ze się nim z nami dzielisz.

    Pozdrawiam,
    Carmen E.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeju, dziękuję bardzo ;* Tak miło mi to słyszeć. Sama nie wiem co powiedzieć. Naprawdę, nic nie wyrazi mojego szczęścia. Co do Pablangie, muszę przyznać, że też kocham ten parring. W moim opowiadaniu pojawiło się już kilka scen z ich udziałem i mogę Ci zdradzić w tajemnicy, że będzie więcej ;)
      Tak kocham Leona, uwielbiam w nim wszystko. Począwszy od jego uśmiechu, poprzez oczy, włosy itd. Ale to co najbardziej mnie w nim urzekło to jego zachowanie w stosunku do Violetty. Zacytuję tu naszą droga Tears; ,,Mogłabym pisać pieśni pochwalne..." na jego temat, ale może lepiej nie będę się nad nim dalej rozczulać w tym komentarzu ;)
      Jeszcze raz dziękuję ;*

      Usuń
  12. Rozdział fantastyczny :D Dzisiaj przeczytałam dokładnie wszystkie twoje rozdziały i na prawdę bardzo ci zazdroszczę tego jak piszesz i w ogóle . Cieszę się że odwiedziłam twój blog i z pewnością bedę tu bardzo często wpadać <3 Wiem że masz nowe rozdziały ale tak jakoś ten komentuję
    A no i oczywiscie mam nadzieje że wpadniesz też do mnie serdecznie zapraszam http://martina-codzien.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. A no właśnie i fantastyczny wygląd bloga zakochałam się *o*

    OdpowiedzUsuń